Artykuły

Patrzy na życie z nieba

Galina Wiszniewska, autorka pamiętników, które stały się kanwą opery Marcela Landowskiego "Galina", towarzy­szyła Teatrowi Wielkiemu w Poznaniu podczas prezentacji tego spektaklu w Hanowerze. Światowej sławy rosyjska śpiewaczka operowa, żona Mścisława Rostropowicza, by­ła także gościem burmistrza Hanoweru, dr Herberta Schmalstiega oraz dziennikarzy.

Pani autobiografia to nie tylko opis życia, ale wyci­nek historii polityki i kultu­ry ostatnich dziesięcioleci, o wymiarze uniwersalnym

- Moja opowieść dotyczy większości ludzi starszego pokolenia, nie tylko w Rosji, ale w każdym ustroju totali­tarnym. Jednocześnie mło­dzież mówi, że z mojej książki uczy się historii. Po­nieważ jest to autentyczna historia współcześnie żyjącej kobiety, napisana językiem beletrystyki, łatwiej się ją czyta i przyswaja. Podobne zadanie spełnia opera "Gali­na". Muzyka nie zna granic.

To było chyba dziwne uczucie - uczestniczyć w spektaklu o sobie?

- Rzeczywiście. Chociaż byłam na to przygotowana, mimo wszystko bardzo emo­cjonalnie to przeżyłam. Kie­dy ktoś mówił moje słowa, chciałam krzyczeć. Byłam w szoku. To tak, jakbym obser­wowała swoje życie z nieba - pewnie tak dusze patrzą na swoje ciała porzucone na ziemi. Z drugiej strony - na tym polega przecież zawód aktora. Wchodzimy na sce­nę, by stać się kimś innym.

Szczególne wrażenie wy­wiera pani subiektywny opis blokady Leningradu To zupełnie inne spojrzenie na historię.

- W Rosji mało się obec­nie mówi o tamtych wyda­rzeniach chociaż istnieje te­raz dostęp do wszystkich dokumentów. U mnie także była najpierw taka blokada w mózgu. Nie chciałam na­wet myślami wracać do tamtych strasznych czasów. Dopiero w książce postano­wiłam wyrzucić to wszystko z siebie, opisać detalicznie, to co pozostało w pamięci

Jak wygląda obecnie pa­ni życie?

- Prowadzę warsztaty mi­strzowskie, reżyseruję przed­stawienia, gram w teatrze dramatycznym (np w MCHaT-cie w "Zwierciadle" kreuję rolę Katarzyny Wiel­kiej), występuję w filmach. Zaangażowałam się także bardzo we współpracę z dziećmi i młodzieżą mo­skiewskiej szkoły mojego imienia. Moi uczniowie po­chodzą z biednej, robotniczej dzielnicy, ale trzeba widzieć ile zaangażo­wania i serca wkła­dają w te nadobo­wiązkowe, pozalek­cyjne spotkania ze mną. Wydaje mi się, że w dobie narkoma­nii i problemów z młodzieżą, najlepiej można ją wychować przez sztukę. Dzieciom, pozostawio­nym samym sobie przez ro­dziców goniącym za chle­bem, trzeba po prostu zna­leźć zajęcie na miarę ich za­interesowań. Tym bardziej się angażują, gdy widzą efekty swojej pracy.

Życie diwy operowej różni się jednak od zwy­kłego życia?

- Diwa - to profesja. Zo­staje się diwą, dzięki ma­gnetyzmowi sceny. Nato­miast w życiu jestem nor­malną kobietą. Jak każda kobieta - mam swoje pro­blemy. Nie ma przecież ko­biety bez problemów. Przy­kładem - Tosca. Zawsze sta­rałam się być wierna sobie. Ważne jest określić sobie cel, do którego się chce dą­żyć. A na czym polega ka­riera? Trzeba po prostu wyjść na scenę i... być lep­szym od innych. To wszystko.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji