Chrystus - oczami szatana
"Mistrz i Małgorzata" - słynne dzieło Michała Bułhakowa - stało się ostatnio modne w Polsce, szczególnie w środowiskach artystycznych. Powstało kilka jego adaptacji teatralnych (w tym jedna telewizyjna, Krzysztof Penderecki pracuje nad operą,której libretto oparte jest na kanwie tej powieści. Balet "Mistrz i Małgorzata" wystawiany jest w Teatrze Wielkim w Warszawie. W trakcie realizacji jest także ekranizacja filmowa tej książki. To arcydzieło literatury światowej nacechowane wyrafinowanym humorem, nie pozbawione wciąż aktualnych odniesień do socjalistycznej rzeczywistości mogłoby tu być na pewno wdzięcznym materiałem, gdyby nie kilka małych "ale".
Pewne wątpliwości może bowiem budzić i to nie tylko u katolików, jego niejako druga warstwa, którą można nazwać warstwą teologiczno-filozoficzną. Tworzą ją wątki z jednej strony wprost wymierzone w chrześcijaństwo (osoba Chrystusa), z drugiej zaś godzące w pewne podstawowe wartości humanistyczne (postać szatana). Skupimy tu naszą uwagę na zawartych w powieści odniesieniach do osoby Jezusa i samego chrześcijaństwa.
Zauważmy, iż właściwym autorem powieści o ostatnich dniach Jezusa i wydarzeniach, które nastąpiły wprost po Jego śmierci jest szatan. On przedstawia się jako naoczny świadek opisywanych wydarzeń. Dalsze jej części poznajemy z powieści Mistrza, który potem wybrany przez szatana i odrzucony przez Boga znajduje w piekle ukojenie. Jest to więc szatańska wersja wydarzeń, jego "legenda" o Chrystusie i początkach chrześcijaństwa, która jak wszystko na to wskazuje, ma torować drogę kultowi zła.
Chrystus w wersji szatana, Jezusa Ha-Nocri z miasta Gamala niewiadomego pochodzenia (ojciec jego "jak powiadają" był Syryjczykiem) w chwili aresztowania ma 28 lat. To człowiek uczony, poliglota, trochę dziwak, trochę cudotwórca. Ma tylko jednego ucznia - Mateusza Lewitę. "Chodzi za mną taki jeden z kozim pergaminem - mówi o nim Jeszua do Piłata - i bez przerwy pisze. Ale kiedyś zajrzałem mu do tego pergaminu i strach mnie zdjął. Nie mówiłem dosłownie nic z tego, co tam zostało zapisane. Błagałem go: spal, proszę, ten pergamin! Ale on mi go wyrwał i uciekł".
Dowiadujemy się, że Jeszua wszedł pieszo do "Jeruszalaim" jedynie w towarzystwie Mateusza i nikt nie wiwatował i nie krzyczał na jego cześć "bo nikt go wtedy w tym mieście nie znał". Dowiadujemy się, że już wtedy krążyła "plotka" o jego triumfalnym wjeździe do Jerozolimy. Wiemy, że był naiwny i niezbyt odważny ("A może byś mnie wypuścił, hegemonie - poprosił nagle więzień i w jego głosie zabrzmiał strach. Widzę, że chcą mnie zabić". "Przedwczoraj wieczorem w pobliżu świątyni poznałem pewnego młodego człowieka, który przedstawił mi się jako Juda z Kiratu. Zaprosił mnie do swojego domu w Dolnym Mieście i podejmował mnie tam. - Czy to dobry człowiek? - zapytał Piłat i w jego oczach zabłysnął diabelski płomień. -Bardzo dobry i bardzo żądny wiedzy.- Zainteresowały go bardzo moje przemyślenia, podjął mnie nader gościnnie. (...) Poprosił mnie, abym zapoznał go z mymi poglądami na władzę państwową".
Gdy Jeszua jedzie na wozie na miejsce kaźni, Mateusz próbuje go zabić, by skrócić jego cierpienia (później kierując się zemstą, chce również pozbawić życia Judę). Chwilę przed śmiercią pyta się oprawcy, który go budzi z omdlenia: "Czego chcesz? Po coś do mnie przyszedł"? Napojony wodą, gdy słyszy prośbę o wodę drugiego z ukrzyżowanych "Jeszua oderwał się od gąbki i starając się, by jego głos zabrzmiał łagodnie i przekonywająco, co mu się nie udało, poprosił oprawcę ochryple: - "Pozwól mu się napić!" Ostatnie słowa jakie wypowiada po uderzeniu włócznią w serce (zabity został na rozkaz Piłata, który chciał skrócić jego cierpienia) brzmiały: "Hegemon..."
Ciało Chrystusa zdjęte za słupa (nie z krzyża) zostaje przez Mateusza ukryte w jaskini. Odnajdują je tam żołnierze rzymscy i chowają wraz z ciałami pozostałych skazańców w zbiorowej mogile, której ślady zostają, na rozkaz Piłata starannie zatarte.
Czego, według przekazu szatana, nauczał Chrystus? O Jego nauce dowiadujemy się niewiele. Mówił, że jest jeden Bóg, ze "runie świątynia starej wiary i powstanie nowa świątynia prawdy", że wszyscy ludzie są dobrzy, "że wszelka władza jest gwałtem, zadanym ludziom, i że nadejdzie czas, kiedy nie będzie władzy ani cesarskiej ani innej, że "człowiek wejdzie do królestwa prawdy i sprawiedliwości, w którym niepotrzebna już będzie żadna władza". I to już wszystko. Ze słów Piłata dowiadujemy się, że według "Jeszuy" tchórzostwo należy do najstraszniejszych ułomności człowieka". "Notatki" Mateusza zawierają tylko jedynie częściowo czytelny "bezładny potok jakichś maksym, jakichś dat, gospodarskich notatek i fragmentów poetyckich. Jedyne słowa, jakie udaje się z nich odczytać Piłatowi brzmią: ..... śmierci nie ma..." "Jedliśmy wczoraj słodki wiosenny chleb świętojański..." .....zobaczymy czystą rzekę wody życia...".....ludzkość będzie patrzyła w słońce poprzez przezroczysty kryształ..."
Jezus, to więc jeszcze jeden wędrowny kaznodzieja, idealista, który głosił wiarę w ludzi, naiwny anarchista, dobry ale słaby człowiek, który w zasadzie nic po sobie nie pozostawił. Skąd więc wzięło się chrześcijaństwo? Wyjaśnienie tego fenomenu odnajdujemy również w opowieści szatana.
Piłatowi spodobał się Jezus. Potrafił leczyć jego straszliwe bóle głowy, dobrze z nim się rozmawiało. Chciał więc ocalić go do śmierci i zrobić z niego swoją "damę do towarzystwa". Przeszkodził mu w tym, mając do tego formalne podstawy Kajfasz - arcykapłan żydowski. Piłat nienawidził Żydów. Teraz znienawidził ich jeszcze bardziej. Powiedział Kajfaszowi: "A więc wiedz arcykapłanie, że nie zaznasz odtąd spokoju! Ani ty, ani twój lud!" Gdy obmyślał zemstę, natchnęły go słowa Kajfasza. "Tyś go chciał wypuścić po to, by podburzał lud, by natrząsał się z religii i przywiódł lud pod rzymskie miecze! Ale ja, arcykapłan judejski, póki życia mego, religii naszej hańbić nie pozwolę i lud mój osłonię!"
Piłat więc, by nadać rozgłos nauce Jezusa, organizuje morderstwo Judy, a zabrane mu "srebrniki" każe w okrwawionej sakiewce podrzucić do świątyni. Otacza opieką Mateusza. Proponuje mu pracę w swojej bibliotece w Caesarei. Przewiduje, "że krew się nie poleje".
Opowieść o Chrystusie, z jaką zapoznajemy się na kartach "Mistrza i Małgorzaty" zawiera jeszcze jedną, w tym wypadku zbeletryzowaną, próbę desakralizacji historycznej postaci Jezusa. Znajdujemy tu także w pełni konkretną, jeśli się ją odtworzy, "teorię" powstania chrześcijaństwa. "Teoria" ta jest tylko jednym z ukonkretnień znanych koncepcji o społecznych i politycznych uwarunkowaniach upowszechniania się chrześcijaństwa. Tu u podłoża chrześcijaństwa upatruje się antysemityzm odwołując się niejako implicite do różnego typu oskarżeń, jakie tu i ówdzie pojawiały się, godząc w chrześcijaństwo, a przede wszystkim w Kościół katolicki. Jest to doprawdy żenujące.
Na koniec warto też zauważyć, że takie, a nie inne przedstawienie chrześcijaństwa w "Mistrzu i Małgorzacie" ma ułatwić pozytywny odbiór w czytelnikach tej książki, prezentowanej w niej przez szatana ideologii, która wychodząc z krytyki miłości, miłosierdzia i wybaczania jako zasad ludzkiego postępowania proponuje w zamian kult sity, bezwzględności, amoralności w działaniu głosząc, że liczy się przede wszystkim skuteczność. Jeśli zaś chce się być skutecznym - sugeruje nam szatan Bułhakowa - nie można usunąć ze swoich działań zła.