Sztuka "na premierę"
Kiedy sztuka nie podoba się publiczności, fachowcy teatralni mawiają zwykle: to nie jest sztuka "na premierę". Może ma nawet pewne walory literackie, ale nie może liczyć na powodzenie. Z "Photo Finishem" jest inaczej jest to typowa sztuka "na premierę". Peter Ustinov zna teatr do głębi. Aktor, reżyser, scenarzysta filmowy, występował na scenie, w filmie i w telewizji. Teatr nie ma dla niego tajemnic i to się czuje w tej komedii. Problematyka "Photo Finishu" przypomina "Biografię" Frischa. Tylko, że Frisch przyglądał się życiorysowi swojego bohatera, pragnąc pogłębić go filozoficznie, natomiast Ustinov opowiada o życiu wybitnego pisarza bez takich aspiracji. Całość opiera się na bardzo dobrym pomyśle. Oglądamy bohatera sztuki w czterech wydaniach: kiedy ma lat 80, 60, 40 i 20. Każdego z nich gra jednak inny aktor, tak że powstaje możliwość rozmowy pomiędzy różnymi wcieleniami tego samego człowieka. Jest to jakby wielki wewnętrzny dialog człowieka, który rozmawia pod koniec życia z samym sobą na temat tego, co zrobił, jak postępował, jak ocenia z perspektywy minionych lat swoje życie. Sam wie, że niczego nie może w tym życiu zmienić, lecz pozwala sobie na luksus krytycznej oceny swej własnej przeszłości. Sztuka jest mądra, dowcipna i sympatyczna. Do jej powodzenia przyczyniła się na pewno bardzo dobra reżyseria Ludwika René, piękna stylowa dekoracja Jana Kosińskiego, oraz znakomita gra całego zespołu. René poprowadził całość szybko i lekko, jest w tym przedstawieniu wdzięk i elegancja, nie ma trywialności i tanich dowcipów. Doskonałą rolę zagrał w "Photo Finishu" Andrzej Szczepkowski. Dawno na nią czekał. Tu znalazł pełne pole do popisu zarówno dla swego dowcipu (z którego znany jest w Polsce), jak i dla umiejętności błyskotliwego prowadzenia dialogu i podawania puent. Bardzo dobrze zagrał Sama 60-letniego Mieczysław Voit. Samem 40-letnim był Witold Skaruch, a 20-letnim wydaniem pisarza - Karol Strasburger, zabawny w swym kostiumie z przełomu XIX i XX wieku. Trzy wydania żony Sama zagrały: Wanda Łuczycka (Stella współczesna), Danuta Szaflarska (Stella 40-letnia) i Małgorzata Niemirska (Stella 20). Syna Sama, zagrał z temperamentem i fantazją Wojciech Duryasz. Tadeusz Bartosik był soczystym Reginaldem, angielskim przemysłowcem z fin de siecle'u jego żoną - Krystyna Kamieńska, zaś sekretarką i niedoszłą przyjaciółką - Barbara Klimkiewicz. Maria Wachowiak zagrała efektownie damę lekkich obyczajów z lat dwudziestych. Patrząc na tę postać można było łatwo przypomnieć sobie aferę ministra Profumo. "Photo Finish" nie ma wielkich aspiracji. To po prostu dobra, inteligentna rozrywka, nie pozbawiona sensu i myśli. A takie sztuki i przedstawienia są nam bardzo potrzebne, zwłaszcza w okresie letnim, kiedy nie samą sztuką przez wielkie "S" człowiek żyje.