Czynić dobro
Świat występku w inscenizacji Bradeckiego jest równie powabny jak kraina cnoty. Pośrodku tych dwóch potężnych sił stoi człowiek, który "nie czyni dobrego, które chce, ale złe, którego nie chce, to czyni" (św. Paweł).
Komedia Szekspira "Miałka za miarkę" dzieje się w średniowiecznym Wiedniu. Rządzi tam Książę, którego łagodność doprowadziła w mieście do rozpasania obyczajów ponad wszelką miarę. Książę postanawia na pewien czas opuścić tron i przekazać władzę namiestnika hrabiemu Angelo, wyznawcy twardych zasad moralnych. W przebraniu mnicha władca obserwuje bieg wydarzeń, a nawet całkiem skutecznie nań wpływa.
Powraca na tron, gdy trzeba osądzić czyny poddanych, w tym namiestnika, którego niezłomność - poddana ciężkiej próbie cielesnej pokusy - przerodziła się w zwykłą nikczemność. "Miarka za miarkę" daje się czytać na rozmaite sposoby. W spektaklu Bradeckiego jest to studium o nie zbadanych tajemnicach ludzkiej natury, o grze pozorów i sprzeczności, jakie się na nią składają.
Tylną ścianę sceny wypełnia ogromna kopia obrazu Giorgiona "Śpiąca Wenus". Na tle tego symbolu czystego piękna, ale i obrazu cielesnej pokusy, zmysłowości (Wenus jest naga, dłoń trzyma na odsłoniętym łonie), rozgrywa się cała akcja spektaklu.
Wiedeń w tym przedstawieniu nie jest średniowieczny - opisana przez Szekspira rozpusta została przebrana w stroje z belle epoque. Wplatane w sztukę fragmenty z operetek Kalmana, Offenbacha, Lehara i Straussa, wdzięczące się do publiczności artystki z varietes - nie budzą grozy, raczej uśmiech sympatii. Są zresztą "samą literaturą", a trudno, żeby fikcja była przedmiotem żywszych uczuć zdrowego człowieka.
Prawdziwe konflikty tego spektaklu są gdzie indziej. Surowy Angelo (Szymon Kuśmider) dąży do doskonałości, a daje się ponieść prostej żądzy, czysta Isabella jest samą świętością i poświęceniem, a jednak swoim zachowaniem żądzę wywołuje, brat Isabelli Claudio boi się tylko o własną skórę, a przecież krzyk jego rozpaczy wywołuje łańcuch szlachetności innych.
W świecie nie ma prostych recept na dobro. Pragnąc dobra, często służymy złu, a jednak do dobra dążyć należy, bo taka jest ludzka powinność. W spektaklu Bradeckiego ową prawdę, ujętą w szereg paradoksów, wyraża śpiewany do muzyki Stanisława Radwana fragment Listu św. Pawła do Rzymian. Piękna dziewica Isabella (świetna rola Ewy Kaim) nad dobro i miłosierdzie jeszcze wyżej przedkłada świętość i czystość. Jej dylemat rozwiązuje Książę - dzięki łasce wybaczania potrafi pogodzić te pozorne sprzeczności.
Książę, którego gra u Bradeckiego znakomity Krzysztof Globisz, przywdziewa maskę szaleńca - jakby na znak, że chłodne rozumowanie nie jest w stanie wyjaśnić powinności człowieka na tym świecie. Ale ów "boży człowiek" na tronie władcy może budzić również zastrzeżenia. Bo jeżeli nie jest pomazańcem Boga - a skąd niby mamy być tego pewni - to jakim prawem bawi się innymi, kto mu daje prawo do władzy nad nimi i wiedzy o nich, zdobytej dzięki podstępom i sprytowi?
Może cała ta jego manipulacja ludźmi nie służy wcale odmierzeniu miarki miłosierdzia za miarkę zła, ale jest szyderstwem jakiegoś nieziemskiego ducha z ludzkich istot, które straciły wszelkie miary? Miary dobra i zła, prawdy i fałszu, cnoty i występku?
Spektakl Bradeckiego, choć może nieco irytować kabaretowym "przepychem" i upodobaniem do blichtru, godzien jest uwagi dlatego, że z wielopoziomowego tekstu Szekspira wydobywa proste, uniwersalne pytania, które trzeba wciąż przypominać. Zadając je sobie, wyzbywamy się grzechu pychy, podpowiadającej nieskromną myśl, że wiemy już wszystko o nas i naszych bliźnich.