Artykuły

Ten wariat Płatonow

KIM jest Płato­now? Prowincjonalnym kaboty­nem i trzeciej sorty Don Jua­nem imponu­jącym naiwnym kobietom swą pozą, za którą nic się nie kryje? Zbuntowanym przeciw mieszczańskiemu otoczeniu, "gniewnym", któ­ry wyniki swych przemyś­leń rezerwuje dla siebie, dla ludzi mając tylko gry­mas pogardy? Straceńcem, cierpiącym na "chorobę wieku", bezwolnym salonowym filozofem, którego łamie pierwsza prawdziwa życio­wa przeszkoda? Czy też mo­że jest po prostu jednym z wielu tzw. interesujących młodych ludzi, nie usatysfakcjonowanych swą aktualną pozycją społeczną, marzą­cych o innych dla siebie perspektywach, innym układzie życiowych współrzędnych?

Pisząc swą młodzieńczą sztu­kę Czechow zawarł w niej dużo z buntowniczych uczuć, wła­ściwych dla tego wieku. Ale nie tylko konflikty właściwe dla wieku dojrzewania znalaz­ły w "Płatonowie" swój wy­raz. Bunt Płatonowa, jego po­stawa, przeciwstawiająca się konwencjonalizmowi otoczenia, to przejaw protestu wobec skostniałego w zakłamanych for­mach świata, to przeczucie in­nych możliwości. Płatonow, to jednocześnie swego rodzaju in­telektualista na tle ludzi, któ­rych przerasta ostrością widze­nia - w pełni jednak świadomy swej moralnej nicości, swej wewnętrznej pustki.

Wystawić ,,Płatonowa" - to wcale niełatwe zadanie. Po pierwsze - co wybrać, jak w scenicznej adaptacji okroić tekst wystarczający w orygina­le na wielogodzinny spektakl? Po drugie - jaką obrać kon­wencję, jaki styl dla scenicz­nego pokazania "Płatonowa", jak wreszcie zrozumieć postać głównego bohatera?

Jerzy Goliński i Róża Ostrowska - podobnie zresz­tą jak to już poprzednio uczynił Hanuszkiewicz - wyeksponowali z oryginalnego tekstu głównie wątek miłos­nych perypetii Płatonowa. Owszem, można i tak - pod warunkiem, że taki wybór stworzy zwartą drama­turgicznie całość. Konse­kwentnie przeprowadzili adaptatorzy montaż aktu pierwszego - zbyt liberal­nie natomiast traktując ma­teriał drugiego aktu. Za du­żo jest tu jednostajnej ga­daniny, przeciągnięta w cza­sie akcja wywołuje uczucie nudy.

I wreszcie - sprawa za­sadnicza: jak zrozumiano rolę Płatonowa? Człowieka rozdartego wewnętrznie, posiadającego pewne rysy tragiczne, ale w gruncie rze­czy kabotyna i pozera, ko­kietującego otoczenie swą maską inności i nadczłowieczeństwa, to znów "biorące­go" na bezwyjściowość swej sytuacji. Sądziłem, że zobaczę Płatonowa w jego uzu­pełniającej się u Czechowa dwutorowości. A więc jako tego, który swym wewnętrznym protestem obnaża u innych zakłamanie i kołtuństwo i zarazem człowieka, który sam jest przesiąknięty zarozumiałym kabotynizmem - człowieka, zgrywa­jącego się dla osiągnięcia łatwych sukcesów miłosnych i towarzyskich. Piekielnie trudne, ale możliwe do prze prowadzenia aktorskie za­danie.

Stanisław Michalik jest zdolnym aktorem, udowod­nił to zresztą niedawno w "Fizykach". Niestety, jego Płatonowa trudno uznać za sukces. Gra go Michalik zbyt na serio, przeżywa i dramatyzuje w momentach,

w których powinna przeja­wić się przede wszystkim pozerska zgrywa. Podobała mi się Jadwiga Gibczyńska ja­ko wdowa po generale, w miarę egzaltowana, wiecznie czekająca na niespodzianki i przygody, które życie ma jej przynieść. Równie prze­konywała Lucyna Legut w roli żony Płatonowa. Zagrała w innym niż zwykle genre'rze, ale jak świetnie! By­ła prostą, pełną uczucia kobietą - nic z demonizmu poprzednich ról!

Stanisław Michalski zagraną z rozmachem rolę Mikołaja włożył nieco zbyt dużo właściwego sobie temperamentu. Pewne stonowanie i wycieniowanie byłoby bliższe czechowowskiemu widzeniu tej postaci. Dobra w pierwszej części Jadwiga Polanowska jako Sonia zbyt była posągowo-tragiczna w scenach ostatnich.

Świetnie wywiązał się z roli Wengierowicza Antoni Biliczak, Tadeusz Rosiński bardzo trafnie zinterpretował rolę Cyryla, a Leon Załuga rolę Głagoliewa. Dziewczecą naiwność i przeegzaltowanie Marii Grekow znakomicie pokazała Elżbieta Goetel. Kupca Bugrowa, tak jak trzeba, zagrał Tadeusz Gwiazdowski, podobnie, jak Tadeusz Borowski - syna Wengierowicza.

Krzysztof Wieczorek słu­sznie potraktował farsowo końcową partię swej roli szkoda tylko, że w akcie pierwszym nic nie zapowia­da w jego grze tych właś­nie rysów. Lech Grzmociński ucharakteryzowany na Robin Hooda mylił nas - jako bandyta Osip - swo­ją rycerską sylwetką. Do­bre epizody mieli Kazimierz Iwor (woźny Marko) i Ry­szard Moskaluk (Wasyl). Katarzynę zagrała Alina Zubrówna, a Jakuba - Józef Skwierczyński.

Scenografia Jadwigi Pożakowskiej i Ali Bunscha została niepotrzebnie udziw­niona w drugim akcie. I dlaczego pierwsze dwa akty dzieją się w półmroku, z którego musimy z trudem wyławiać postacie aktorów?

Pomimo wielu dobrych ról i szeregu ciekawie opracowanych przez Jerzego Golińskiego scen - całość jest jakaś pęknięta, pozostawia wrażenie niedosytu. Szkoda!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji