Artykuły

Będę grał w grę

"Kowboj Parówka" Mateusza Pakuły w reż. Wiktora Logi-Skarczewskiego w Teatrze Łaźnia Nowa w Krakowie. Pisze Maciej Stroiński.

Motto: "BEDE GRAŁ W GRE" (wymowa pierwotna, https://youtu.be/b0HF8M5UKdA).

Wiktor Loga i Mateusz Pakuła w karierze teatralnej szczytowali wspólnie, szczytem ich był "Paw królowej". Loga w tym zagrał, Pakuła przyciął tekst. To było za późnego Grabowskiego, czyli trochę temu. Nie wiem, czy to jest dobry pomysł, że już tak nie robią, pierwszy nie gra, drugi nie przycina (tylko pisze własne). Wrócili do współpracy jako twórcy samodzielni, jako - odpowiednio - autor reżyserii oraz autor scenariusza.

Mam pisać tę recenzję czy już wiecie, co uważam? KIEDYŚ BYŁO LEPIEJ. Rozumiem humor Pakuły, rozumiem, jak lekarz rozumie pacjenta. Bo to jest humor bez poczucia humoru. Chodzi o sytuację, gdy ktoś dąży do efektu już nieważne jak. Po prostu Pakuła bardzo chce doprowadzić nas do śmiechu, tak jak David Brent swoich pracowników w serialu "The Office". Zatem żarciki są, nie że nie, tylko nie wiadomo, czy się śmiać, czy nie śmiać. Można co najwyżej ŚMIECHNĄĆ - żeby już przestał!

Innym wytłumaczeniem jest, że on tak celowo, wiecznie w nurcie "bad", rozmyślnie pyka te "najgorsze utwory dramatyczne od czasu wynalezienia druku" (Mike Urbaniak), z których każdy kolejny jest jeszcze bardziej najgorszy. Idzie w zaparte, bo może nas kiedyś, zjadaczy chleba, w swych fanów przerobi. Pakuła nie musi reżyserować, żebyśmy jak w banku mieli "idiotyczne gagi, depresyjnie beznadziejny tekst dramatu, nachalnie szyte aktorstwo" (Paweł Soszyński). Tak się ma, jak się pozuje na Gracjana, artystę chłopackiego o wieku nieokreślonym, artystę, o którym nie wiadomo, co powiedzieć, poza tym, że jest JAKIŚ. Miało być ZŁE, więc czego chcecie? Tak, to o to chodzi, skoro Zuzanna Skolias, która umie śpiewać, śpiewa w "Parówce", jakby nie umiała. Czyli dramatopisarz też by pisał z jajem, gdyby tylko zmienił imidż.

Loga aktorem był boskim, elastycznym, o wielkiej dyscyplinie i ciele jak rzeźba, reżyserem na razie jest konwencjonalnym. Potrzebuje tej czy innej dekady, by się uruchomić. W "Ożenku" na PWST to były Swingin' Sixties w wersji "rewia paździerzowa", w "Parówce" najntisy jako pierwociny polskiej konsumpcji na bogato. Śmiechowanie z tych czasów dawało radę jeszcze dekadę temu, za wczesnej Masłowskiej. A teraz nieodmiennie prowadzi do choinki Wunderbaum, jak w "Dwóch biednych Rumunach" w reżyserii Glińskiej. NA KONIEC PIOSENKA.

"Kowboj Parówka" to czytanie performatywne z aktorami performującymi z przodu i prezentacją z tyłu, o randomowej, nieistotnej treści i nadironicznej, metakiczowatej formie. Aktorskie błędne koło typu "bede grał w gre" (!). Loga wykonał lokowanie formatu Pakuły i wyszły mu krakowskie "Lordy". A był potencjał na coś jak "Terrance & Phillip", znany z "South Parku" serial w serialu, na temat pierdzenia. Tylko zabrakło fekaliów i przekleństw. Reżyserując w Szkole (bo tak się mówi w środowisku na PWST), nie mógł się zdecydować, czy robić bardziej dzieło wczesnego Klaty ("Rewizor"), czy późnego Treli ("Samobójca").

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji