Artykuły

Piruety i zdrowy rozsądek

- Byłam swego czasu "wschodzącą gwiazdą polskiej sceny", byłam "młodym, obiecującym talentem"..., a po drodze jeszcze dla kogoś dobrym partnerem i mistrzem - mówi ANNA JANUSZEWSKA, aktorka Teatru Współczesnego w Szczecinie.

Z okazji 30. urodzin Teatru Współczesnego w Szczecinie rozpoczynamy cykl krótkich rozmów z aktorami związanymi ze szczecińską sceną. Dziś ANNA JANUSZEWSKA.

Jak trafiła pani do Teatru Współczesnego?

- Zaczynałam od angażu w Teatrze im. Horzycy w Toruniu, gdzie trafiłam na prośbę Marka Okopińskiego i przesiedziałam kilka sezonów. W tamtym okresie był taki zwyczaj wśród młodych aktorów, że zmieniało się teatry co dwa, trzy sezony. Zupełnie inaczej niż obecnie, kiedy człowiek wiąże się z jedną sceną praktycznie na całe życie. W pewnym momencie, wspólnie z moim mężem Grzegorzem Młudzikiem, także aktorem Współczesnego, zapragnęliśmy zmiany. I tak wymyśliliśmy sobie Szczecin. Wyszło na dłużej.

Najważniejsze momenty w pani karierze, oczywiście związane ze sceną Współczesnego...

- Przede wszystkim ciekawe role, które usatysfakcjonowały mnie aktorsko, przyniosły mi nagrody i wyróżnienia. Byłam swego czasu "wschodzącą gwiazdą polskiej sceny", byłam "młodym, obiecującym talentem"..., a po drodze jeszcze dla kogoś dobrym partnerem i mistrzem. To miłe!

Jestem we Współczesnym prawie od samego początku jego istnienia i przeżyłam tu kilku dyrektorów. Nie każde odejście dyrektora i nastąpienie nowego oznaczało zły czas w moim życiu, aczkolwiek nie znam lepszych relacji od tych, które łączą mnie z Anną Augustynowicz.

Wspomniała pani o ciekawych rolach. Które z nich uważa pani za najważniejsze?

- Za każdym razem jest tak, że nowa rola jest tą ukochaną i przesłania wszystko, co do tej pory robiłam. Tak było z poszukiwaniem kobiecości Anieli Dulskiej, głównej bohaterki "Moralności pani Dulskiej". Bardzo ważna była dla mnie rola królowej Małgorzaty w "Iwonie, księżniczce Burgunda" - otrzymałam za nią wiele nagród, a moim ukochanym spektaklem jest "Oskar i pani Róża". Bardzo fajnie wspominam "Dwustronne lustro", które robiliśmy na otwarcie Malarni - piekielnie trudne, ale bardzo satysfakcjonujące aktorsko. Przychodzi mi też na myśl "Kot w butach". On był taki "koci", że jak się gdziekolwiek pojawiłam, to wszyscy, którzy widzieli ten spektakl, mówili do mnie: "kici, kici". Oczywiście, bardzo dobrze wspominam współpracę z Markiem Okopińskim przy "Edukacji Rity". Dyrektor toruńskiego teatru nigdy chyba nie był tak niesamowity, jak przy pracy nad tym spektaklem.

Obecnie możemy oglądać panią w "Mężu i żonie" Aleksandra Fredry w reż. Andrzeja Bubienia. Zadziwia pani w tym przedstawieniu niezwykłą sprawnością fizyczną...

- Kiedyś uprawiałam gimnastykę przyrządową, krótko, ale byłam też mimem. Pamięć ruchowa mięśni nie zanika i przy każdej okazji, przy każdym spektaklu tę sprawność uruchamiam. Spektakl "Mąż i żona" zjawił się dość późno w moim życiu, i to, co robię, także mnie samą zaskoczyło i bardzo, bardzo cieszy.

- Dziękuję za rozmowę.

***

Anna Januszewska. Absolwentka Wydziału Aktorskiego PWS-FTViT w Łodzi (1977). Debiutowała na scenie Teatru im. Horzycy w Toruniu, z którym była związana do końca sezonu 1980/81. Od 1981 r. aktorka Teatru Współczesnego, w którym zadebiutowała rolą Mani w "Warszawiance" St. Wyspiańskiego. Wielokrotnie nagradzana, min. za rolę Angeli w dwustronnym lustrze" (Ogólnopolski Przegląd Teatrów Małych Form, 1993) i za królową Małgorzatę w "Iwonie, księżniczce Burgunda" (Festiwal Klasyki Polskiej w Opolu, 1997). Laureatka Bursztynowego Pierścienia (1997) i Oka Recenzenta 2005 (nagroda krytyków za liczne, wspaniałe kreacje aktorskie).

Na zdjęciu: Anna Januszewska w przedstawieniu 'Oskar i pani Róża".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji