Artykuły

Czasem widzę się w lustrze

"Lustro" w reż. Leszka Mądzika Sceny Plastycznej KUL z Lublina na XVI Międzynarodowym Festiwalu Sztuki Mimu w Warszawie. Pisze Anna Czajkowska w portalu Teatr dla Was.

Z autorskim teatrem Leszka Madzika, scenografa, reżysera teatralnego, malarza i fotografa, jest trochę tak, jak z "Xięgą bałwochwalczą" Brunona Schulza - jedni są wielbicielami pisarza, zachwycają się nim, cenią utajoną symbolikę, kolejni odrzucają, a jeszcze innych przeraża. Założona w 1969 roku Scena Plastyczna KUL wyrosła z zainteresowań Mądzika planami nieskończonej głębi, czernią, mrokiem, dźwiękiem i światłem. Oglądane na Festiwalu Sztuki Mimu "Lustro" to dwudziesty autorski spektakl profesora sztuk plastycznych. Zainspirowany zarówno twórczością literacką, jak i rysunkiem oraz grafiką Brunona Schulza artysta stworzył krótkie, ledwo czterdziestominutowe dzieło, dedykowane niezwykłemu autorowi z Drohobycza.

Ponieważ specyfika przedstawienia wymaga kameralnej przestrzeni i można je zaprezentować jedynie nielicznej publiczności, na festiwalu zagrane zostało dwukrotnie. Co istotne i nietypowe dla teatru Leszka Madzika, który stara się określać ludzką rzeczywistość przy pomocy światła, rytmu, muzyki i nastroju, nie jest to widowisko pantomimą pozbawioną słów. W inscenizacji wykorzystano fragment "Samotności" Brunona Schulza. Z offu płyną frazy czytane przez Jerzego Radziwiłowicza: "Jak wyglądam? Czasem widzę się w lustrze. Rzecz dziwna, śmieszna i bolesna! Wstyd wyznać. Nie widzę się nigdy en face, twarzą w twarz. Ale trochę głębiej, trochę dalej stoję tam w głębi lustra nieco z boku, nieco profilem, stoję zamyślony i patrzę w bok. Stoję tam nieruchomo patrząc w bok, nieco w tył za siebie. Nasze spojrzenia przestały się spotykać. Gdy się poruszę, i on się porusza, ale na wpół w tył odwrócony, jakby o mnie nie wiedział, jakby zszedł poza wiele luster i nie mógł już powrócić".

Czyżby rzecz o samotności? Być może. Poszukiwanie źródła lęków, obsesji, ukrywanych pragnień? Sięganie w głąb ludzkiej natury, w jej uczuciowość? Niewykluczone. Słabość mężczyzny wobec kobiety i słabość obojga w obliczu snu oraz jego siostry śmierci? I to możliwe. Spektakl o wszystkim i o niczym. Widmowo półrealny, oniryczny, zacierający swe kontury w mroku. Rysunki i proza Schulza, genialne w swym mitologizmie, pobudzająco twórcze, nieświadomie zapładniające wyobraźnię, to doskonały materiał wyjściowy i niemal gotowy scenariusz teatralny dla kogoś, kto docenia wielkość i złożoność, a jednocześnie prostotę dzieł tego niezwykłego autora. W prezentowanym spektaklu nie ma dążenia do opowiadania, natomiast jest ciekawość przeżycia, emocji, wejścia w siebie, a wszystko dzieje się bardzo powoli. Sceniczny obraz niezwykły w swej estetyce, wizualnie wysmakowany, a jednak ubogi w treść. Nie tak dopracowany jak poprzednie, zbyt minimalistyczny i jakby "na skróty". Gra z ciałem, maską i pięknem podszytym poddaństwem, pierwotnym kultem kobiety, jest jakby urwana. Dotyk, erotyczna igraszka stóp z bałwochwalczo oddanym mężczyzną - typowo "schulzowska" scena - ciągnie się przy dźwiękach muzyki. Światło zapala się i gaśnie. Część widzów wzdycha z zachwytu, inni czekają na dalszy ciąg artystycznej wizji, którego nie będzie.

I jeszcze jedno - fragment prozy Schulza, czytany po polsku, pozostaje niezrozumiały dla obcokrajowców. A przecież to ważny element spektaklu. Szkoda, że nie pomyślano o tłumaczeniu...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji