Artykuły

Teatr zbudowany z muzyki

"Don Giovanni" w reż. Ryszarda Peryta z Warszawskiej Opery Kameralnej na XXVI Festiwalu Mozartowskim w Warszawie. Pisze Wiesław Kowalski w portalu Teatr dla Was.

Dyrektor Warszawskiej Opery Kameralnej zdecydował się otworzyć tegoroczną edycję Festiwalu Mozartowskiego "Don Giovannim", który swoją premierę miał w roku 1991. Taka decyzja wydaje się ze wszech miar słuszna, jako że inscenizacja Ryszarda Peryta i Andrzeja Sadowskiego wydaje się być kwintesencją stylu, który przez lata wspólnej działalności obydwaj twórcy wypracowali. I pomimo wielu sezonów, które minęły, patrzy się na to dzieło tak, jakby powstało wczoraj. Strona estetyczna spektaklu i zastosowany język teatralny w niczym się nie zestarzały, wszelkie inspiracje, szczególnie malarstwem są nadal czytelne, a śpiewacy doskonale wiedzą co robią i po co wychodzą na scenę. Poza tym nie zapominajmy, że Ernst Theodor Amadeus Hoffmann nazwał ten właśnie utwór "operą oper".

Peryt z Sadowskim stwarzają na niewielkiej przestrzeni teatr wielkiej opery, teatr, w którym każde działanie jest sprzęgnięte z tym, co zawarł w partyturze sam kompozytor. To ona jest podstawą wszystkiego. A sposób rozwiązywania partytury i koncepty znajdowania dla niej teatralnej cielesności z wykorzystaniem całej ironii, mądrości i narracji są w "Don Giovannim" fascynujące i służą ekspozycji a nie próbom jakiegoś szczególnego zadziwiania czy szokowania widza. Każdy użyty przez realizatorów środek wyrazowy jest ściśle związany z fabularnym wydarzeniem realizowanym w muzyce i eksponowanym tematem w libretcie.

W warszawskim przedstawieniu imponuje przede wszystkim dyscyplina formy i stylistyczna jednorodność. Andrzej Sadowski unika jak tylko się da operowego banału, poszukuje organiczności tworzonego universum. Zdaje się panować absolutnie nad sceniczną rzeczywistością. Jego kreację przestrzeni charakteryzuje niezwykła czytelność, stylistyczny ład, klarowność w wydzielaniu poszczególnych obszarów akcji. W użytych na scenie sprzętach czy rekwizytach widać umiejętność bardzo współczesnego operowania stylowością, świetnie na całą przestrzenność pracuje też światło, z ciekawym wykorzystaniem kontry. I to w ten świat Peryt wprowadza swój jakże oszczędny i uporządkowany stylistycznie cały sztafaż ruchowo-gestyczny, wymagający również od solistów ogromnej dyscypliny formalno-interpretacyjnej.

Oglądając "Don Giovanniego", również dzięki znakomitym solistom, odnosi się wrażenie, że każda sytuacja sceniczna ma ścisły związek z wnikliwą interpretacją każdej nuty w zapisie melodycznym, z każdym harmonicznym dźwiękiem, a nawet interwałem. Konstruowane na tej podstawie relacje między postaciami mają tutaj swoją widoczną i nie pozbawioną żywiołowości notację, nie są zaś tylko pustym konceptem, oderwanym od dźwięków płynących z orkiestronu. Muzyka w tym przedstawieniu nie tylko działa kojąco na nasz zmysł słuchu, ale w bardzo silny sposób swoim nasyceniem przemawia do naszego serca, jest naszym duchowym przewodnikiem. Wielką siłą tej inscenizacji jest to co widzimy u śpiewaków w wyrazie aktorskim, w ich interpretacji i sposobach poszukiwania motywacji dla postaci w zapisie melodyczno-dynamicznym. Genialnie to robi Olga Pasiecznik jako Donna Anna i Leporello w wykonaniu Dariusza Macheja (wiele cudownie żartobliwych smaczków podczas prób szukania ucieczki). Nie gorzej radzą sobie Robert Gierlach w roli tytułowej (ciekawe wykonanie arii szampańskiej "Fin ch'han dal vino" i serenady w czerwonej pelerynie Leporella "Deh vieni alla finestra"), Marta Boberska jako Zerlina, Don Ottavio Leszka Świdzińskiego czy Masetto Artura Jandy. Szkoda, że w tym znakomitym zestawie nieco obok postaci jest Anna Wierzbicka jako Donna Elvira (mało wyrazisty strach i emocjonalne wzburzenie w pierwszej części), również w wokalnym przekazie dość nierówna, przez co mniej zachwycająca niż jej sceniczni partnerzy.

"Don Giovanni" miał swoją prapremierę w 1787 roku w Teatrze Narodowym w Pradze, by po niewielkich zmianach pojawić się w Wiedniu. Lorenzo da Ponte, autor libretta, opierając się na wielu przypisach historyczno-literackich, starał się połączyć elementy przynależne do rejestrów poważnych z komicznymi. Ryszard Peryt w bardzo smakowity i inteligentny sposób łączy wszystko to co wynika z tradycji opery seria i opery buffa, nie tracąc nic z oryginalności dzieła Mozarta. Przenikanie się tych dwóch światów tworzy na scenie Warszawskiej Opery Kameralnej integralną całość, która po sekwencji nieudanych prób ukarania tytułowego bohatera sięga poza działanie w planie ludzkim, w konsekwencji pojawienie się transcendentnej siły w postaci Komandora (Dariusz Górski).

Don Giovanni - wysoko urodzony szlachcic, któremu obca jest wszelka moralność? A może tragiczny romantyk, którego nie rozumieją inni? Kim jest w spektaklu Peryta? Warto się o tym przekonać naprawdę podczas 26 edycji Festiwalu Mozartowskiego w Warszawie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji