Amerykańskie "Na dnie"
Amerykańskie "Na dnie" - a takie określenie "Przyjdzie na pewno" 0'Neilla nasuwa się nieodparcie, aż trąci banałem. Choć 0'Neill wywiódł tę sztukę z własnych doświadczeń i obserwacji. Złożony ciężka niemocą w ostatnim okresie swego życia (umarł w roku 1953) wspominał dawną przeszłość, kiedy jako schorowany już i wykolejony młodzieniec bez pracy i pieniędzy włóczył się po najnędzniejszych spelunkach Nowego Jorku poznając dno życia. W jednym z takich nędznych barów snuje się akcja "Przyjdzie na pewno". Właściwie nie akcja, bo tej prawie nie ma - zwłaszcza w pierwszych aktach. To raczej fresk teatralny rozpaczliwy i przytłaczający beznadzieją. Losy garstki zapijaczonych rozbitków. Każdy z nich przywołuje najważniejsze momenty swego połamanego tycia w bezładzie słów, nawrotach wspomnień, żalów, wyznań i spowiedzi wydzieranych działaniem alkoholu. Każdy obciążony Jakąś zbrodnią lub winą nieodpokutowaną. Ludzie, jak wszyscy, skazani na śmierć - ta przyjdzie na pewno, ale przedtem skazani na życie - to jest udręka nie do zniesienia. Tylko złudzenia co do przeszłości świadomie zafałszowane i upiększone, tylko marzenia o przyszłości żałośnie śmieszne w swej nierealności podtrzymują ich w wegetacji. "Do cholery z prawdą" - mówi jeden z nich. Ale zjawia się komiwojażer Hickey, który przez prawdę chce wstrząsnąć tymi ludźmi, uratować ich. Demaskuje beznadziejność marzeń przez konfrontację z rzeczywistością. Odbiera im ich jedyne iluzoryczne szczęście, ale po bolesnym doświadczeniu wracają do poprzedniego stanu. Tylko śmierć przypomni się jako ostateczna ostoja spokoju.
Eugene 0'Neill jest najwybitniejszym klasykiem amerykańskiej literatury dramatycznej. "Przyjdzie na pewno" napisane w latach czterdziestych otwierało drogę owej bezkształtnej i bez akcyjnej dramaturgii, która starała się stworzyć iluzję życia przez bezpośrednie chwytanie jego elementów. Z ogromnej sztuki Jerzy Antczak wykroił spektakl jako tako zwarty - na ile to było w ogóle możliwe. Jego polifonię poprowadził w sposób umiejętny, realistycznie z nalotem efektów ekspresjonistycznych - takie jest zresztą dzieło 0'Neilla. Mimo to trudno powiedzieć, by sztuka głębiej poruszała widzów. Raczej pozostawia ich obojętnymi i nieco nuży. Jej sens filozoficzny w takiej wersji nie przekonuje. Dała natomiast okazję do kilku pięknych kreacji aktorskich.
Hickeya gra Gustaw Holoubek. Jakże odmieniony, z innymi niż zwykle środkami wyrazu. Głos postawiony na ostrych, zgrzytliwych tonach. Bezbarwne spojrzenie szklanych oczu z błyskami niepokoju poza pozornym rozbawieniem. Komiwojażer z szerokiego świata porusza zapijaczone grzęzawisko. Prowadzi cała grę. Opowiada, dyskutuje, żartuje, pyta, prowokuje do wypowiedzi i spowiedzi aż do końcowego monologu-wyznania o swej zbrodni, które Holoubek wyrzuca z siebie z fascynującą sugestywnością. Wspaniały Zbigniew Zapasiewicz jako właściciel podłego baru i hoteliku, z których nie wychodzi na ulicę od lat dwudziestu. Zniszczony starzec z zastygłą twarzą i bezgłośnym śmiechem ma w sobie coś z przegniłego grzyba. Andrzejowi Szczepkowskiemu przypadła mało wdzięczna rola byłego anarchisty, filozofa oceniającego z dystansu obserwatora powikłania życiowe i moralne barowych kompanów. Szczepkowski z nieco rezonerskiej figury stworzył bogatą i ujmującą postać. Przyciąga uwagę widzów na tle licznego i ruchliwego zespołu, mimo że przez cały czas sztuki nie opuszcza swego stolika na uboczu. Marek Kondrat ładnie rozwija swoje umiejętności aktorskie. Jako osiemnastoletni denuncjator własnej matki od początku potrafił bardzo dyskretnie zasugerować oślizłość charakteru i strach przed odkryciem tajemnicy. Z grona rozbitków warto jaeszcze wymienić Zbigniewa Koczanowicza za precyzję aktorska w pokazaniu wiecznie pijanego, byłego "rewolucyjnego" redaktora. Dwóch barmanów i zarazem alfonsów grają trafnie Ryszard Pietruski i Piotr Fronczewski. Ich podopieczne dziewczyny: Małgorzata Niemirska, Grażyna Staniszewska i Magdalena Zawadzka. Wnętrze ponurego baru skonstruował Jerzy Masłowski. Waldemar Kazanecki dał sporo nasilających nastrój akcentów muzycznych.