Artykuły

Częstochowa. Wieczór wspomień o Marku Perepeczce

Po śmierci Marka Perepeczki [na zdjęciu] w Częstochowie pojawiło się tysiąc pomysłów: oficjalnych i szeptanych na uczczenie pamięci zmarłego aktora i dyrektora Teatru im. Mickiewicza. Pamięci pozostali wierni tylko jego przyjaciele ze świata sceny - dali temu wyraz w niedzielę [27 lutego] koncertem dla Marka "Znaczyć sobą".

Na pomysł takiego pożegnania ze Zmarłym wpadła Teresa Dzielska, aktorka teatru. Należała do grona częstochowian najbardziej zaprzyjaźnionych z Perepeczką. Wieść poszła w świat: słysząc o "koncercie dla przyjaciela", zadeklarowali w nim udział znani i znakomici artyści teatru i estrady. - Ale świat teatru ma własne prawa - mówi Dzielska. - Bardzo chcieli być z nami Jan Kobuszewski, Daniel Olbrychski, Henryk Talar i inni, ale tego dnia grali.

- Mogliśmy zrobić koncert w poniedziałek, kiedy aktorzy nie pracują w teatrach - dodaje reżyser przedstawienia Robert Dorosławski -. Ale zależało nam na tym, żeby spotkanie miało jak najbardziej uroczysty charakter, więc pozostaliśmy przy terminie niedzielnym.

Wczoraj o godz. 12 w kościele św. Jakuba odprawiono mszę św. za duszę Zmarłego z udziałem wszystkich występujących, a po godz. 16 przeprowadzono jedną, jedyną próbę. Obok aktorów częstochowskich stawiło się około dziesięciorga uczestników z zewnątrz.

Oprócz tych, którzy nie mogli dotrzeć, byli tacy, którzy zdecydowali się w ostatniej chwili, jak Barbara Wachowicz, która zgodziła się i znalazła czas, żeby podzielić się z częstochowianami wspomnieniami o Marku. Jak to ona - we fioletach, elokwentna, rozpoetyzowana. Mówiła pięknie i ze swadą, przywołując m.in. obraz Perepeczki ze stanu wojennego, przemawiającego płomiennie do studentów w kościele św. Anny w Warszawie. I aktora z niedawnych lat, mówiącego słowami Mickiewicza czy Norwida w ich wspólnych - z Wachowicz - programach.

- Patronem Perepeczki był św. Marek, którego atrybutem jest uskrzydlony lew - mówiła. - I w tej biało-czerwonej, która nam szarzeje, stając się biało-czarną, Marek zawsze potrafił nas uskrzydlić. On zawsze w głębi serca był Malutkim z "Kolumbów".

Dorosławski - zastępca dyr. Perepeczki w jego częstochowskich czasach - wspominał szefa i przyjaciela zupełnie inaczej. Przywołał swoje chłopięce przeżycia, kiedy jako 10-latek był na spotkaniu z Janosikiem w częstochowskim klubie Studnia. I jak potem z kolegami odłożyli na bok łuki i tomahawki, a zaczęli z różnych dziwnych elementów produkować ciupagi. Janosik zresztą musiał się podczas tego spotkania pojawić. Wyświetlono montażówkę, przypominającą największe filmowe role Perepeczki, od tych z lat 60. - "Polowanie na muchy" czy "Pan Wołodyjowski".

Przyjaciela z lat studenckich - tych właśnie lat 60. - wspominał dyrektor Teatru Polskiego w Warszawie Marek Mokrowiecki. Mówił o wspaniałej sylwetce i kondycji sportowej "Perepa" - jak go nazywali.

"Mokry! - mówił Perep - relacjonował Mokrowiecki - życzę ci kondycji, tylko ćwicząc, pamiętaj, żeby ci się w mięsień dwugłowy nie przekształciły szare komórki".

Wspomnień było moc. Czasem weryfikowała je siedząca na sali żona Agnieszka Fitkau-Perepeczko. Ale nie tylko na wspomnieniach zasadzał się wieczór. Chyba każdy dawał w ten wieczór Zmarłemu to, co miał najlepszego. Występowali nasi aktorzy, Lidia i Marcin Pospieszalscy, zespół Five O'Clock Orchestra. Byli znakomici goście: Ewa Wiśniewska, Stan Borys czy Zbigniew Wodecki. Nie wszyscy zresztą znani trafili na scenę. Na sali widzieliśmy np. Andrzeja Kopiczyńskiego. Występy - przeplatane wspomnieniami i wzruszeniami - trwały ponad dwie godziny. Sala była pełna, niektórzy siedzieli na schodach. Bo przecież biletów na ten wieczór zabrało na wiele dni przed niedzielą.

Marek Perepeczko

Zmarł 17 listopada 2005 r. z na serce w swoim mieszkaniu w Częstochowie. W mieście, w którym w latach 1997-2003 był dyrektorem teatru i w którym zostawił wielu fanów i przyjaciół. Był bardzo aktywny nie tylko w życiu kulturalnym, ale i w towarzyskim. Miał 62 lata. W latach 1960-61 Perepeczko występował w Studiu Poetyckim Andrzeja Konica w TVP. Wahał się, czy zostać architektem, czy aktorem. W 1965 r. ukończył PWST w Warszawie i zadebiutował na scenie teatralnej. Od 1966 do 1969 r. grał w Teatrze Klasycznym w Warszawie. W latach 1970-1977 był dyrektorem Teatru Komedia. Mówił, że jego wzorami zawodowymi byli Tadeusz Łomnicki i Lawrence Olivier. Na dużym ekranie debiutował rolą zbójnika z bandy, która napada na Helenę (Pola Raksa) i Rafała (Daniel Olbrychski) w "Popiołach" Andrzeja Wajdy. Sympatię widzów zdobył dzięki roli tytułowego bohatera serialu "Janosik" (1973). Wiele lat później podobną popularność przyniosła mu rola komendanta w sitcomie "13. posterunek" Macieja Ślesickiego. Wystąpił także w: "Polowaniu na muchy", "Brzezinie", "Piłacie i innych", "Weselu" i "Panu Tadeuszu" Andrzeja Wajdy.

Na początku lat 80. wyjechał do Australii. Przez ok. 15 lat nie występował na polskich scenach teatralnych ani przed kamerami. Zaraz po powrocie do Polski zagrał Nianię w "Królewnie Śnieżce i krasnoludkach" wg braci Grimm (1994) w reż. Krzysztofa Kolbergera na scenie Teatru Komedia. W Teatrze im. Mickiewicza w Częstochowie zagrał w "Locie nad kukułczym gniazdem" w reż. Łukasza Wylężałka. W 1997 r. objął stanowisko dyrektora naczelnego i artystycznego. Współpracował tu z wieloma reżyserami, m.in. Krystyną Jandą, Andrzejem Łapickim, Janem Kobuszewskim. W 2000 r. za rolę Wernyhory w "Weselu" w reż. Adama Hanuszkiewicza w częstochowskim teatrze został uhonorowany Złotą Maską w Katowicach. Po nagłym zwolnieniu z pracy, od 2003 roku współpracował z Teatrem Dramatycznym w Płocku.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji