Artykuły

Wszystkie Stany Muzyki

Festiwal Muzyki Polskiej obserwuję od 2011 roku. Na autorski program, konstruowany przez Pawła Orskiego, składają się - obok znanych dzieł rodzimych twórców - również pozycje zapomniane bądź rzadko wykonywane. Mocną stroną są również wykonawcy, zwłaszcza śpiewacy i pianiści. Często tacy, o których lada moment będzie głośno na całym świecie - pisze Mateusz Borkowski w Dzienniku Polskim.

Przypomnę, że w 2013 roku na festiwalu z recitalem wystąpił Seong-Jin Cho, który w ubiegłym roku wygrał Konkurs Chopinowski. Ale mimo to muszę przyznać, że zarówno pod względem repertuarowym, jak i wykonawczym, tegoroczną edycję uważam, za najlepszą z dotychczasowych.

Ambitnym i jednocześnie ryzykownym posunięciem było poświęcenie aż trzech koncertów zapomnianej twórczości Józefa Michała Poniatowskiego, którego 200-lecie urodzin obchodzimy w tym roku. Opłaciło się. Po takiej dawce muzyka księcia ma szansę na to, że będzie częściej wprowadzana do repertuaru filharmonicznego (Msza F-dur) oraz - miejmy nadzieję - operowego ("Don Desiderio"). Istnym fajerwerkiem okazała się sobotnia gala "Poniatowski Rediscovered" w Teatrze im. Słowackiego z udziałem wybitnej sopranistki Joanny Woś i Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia pod dyrekcją Bassema Akikiego. Po raz pierwszy usłyszeliśmy arie z zaginionych oper takich jak "Sonnambula", "Gelmina", "La Contessina" i "L'Aventurier", zinstrumentowane na orkiestrę symfoniczną przez Mateusza Walacha. Zabrzmiały też arie z prezentowanych na festiwalu operowych dzieł ("Piotra Medyceusza" i "Don Desiderio"). Swoimi wokalnymi akrobacjami Joanna Woś przypomniała krakowskim melomanom, dlaczego w kwestii repertuaru z epoki romantycznego bel canto nie ma sobie w Polsce równych. Słuchając jej mistrzowskich koloratur stwierdzam, że dawno nie obcowałem u nas wokalistyką na takim poziomie. Cieszę się, że posiadające ogromny potencjał arie Poniatowskiego zostały utrwalone właśnie w tym składzie na płycie CD wydanej przez Stowarzyszenie Muzyki Polskiej. Szkoda jedynie, że muzyka operowa nie gości w Teatrze im. Słowackiego częściej. To wnętrze jest wręcz stworzone do tego celu.

Na zakończenie festiwalu, w wypełnionym po brzegi kościele św. Katarzyny zabrzmiało znane na całym świecie, kultowe dzieło Henryka Mikołaja Góreckiego - "III Symfonia pieśni żałosnych". Pierwszy raz miałem okazję posłuchać tego utworu w kościele i byłem pod wrażeniem skupienia i ciszy panującej wśród publiczności, której - o dziwo! - nie zakłóciły żadne pokasływania. W medytacyjny, misteryjny nastrój dobrze wprowadziła słuchaczy złożona z młodych muzyków Polska Orkiestra Sinfonia Iuventus, kierowana z wyczuciem przez Macieja Tworka. Szczególnie dobrze orkiestra poradziła sobie z kanonem ze wspomnianego utworu Góreckiego. W roli solistki wystąpiła ceniona w Europie Aleksandra Zamojska, która swoim srebrzystym, pełnym koloru sopranem wykonała trudne wokalizy. Wzruszająco wypadła w części III, będącej lamentem matki, która straciła syna. Mam nadzieję, że tę artystkę będziemy częściej podziwiać w Polsce.

Po takich muzycznych przeżyciach liczę na to, że ministerstwo kultury doceni dotychczasowy dorobek festiwalu i "trzynastka" (bo taki numer będzie nosiła przyszłoroczna edycja) okaże się szczęśliwa.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji