Artykuły

Powstanki w sukienkach

"gdzie ty idziesz dziewczynko" w reż. Agnieszki Glińskiej w Muzeum Powstania Warszawskiego w Warszawie. Pisze Wiesław Kowalski w portalu Teatr dla Was.

Stało się już tradycją, by co roku o północy, z pierwszego na drugiego sierpnia, zawitać do Muzeum Powstania Warszawskiego i obejrzeć spektakl związany z tym wciąż wywołującym wiele przeróżnych emocji wydarzeniem. Dotychczas plany urlopowe nie dawały mi szansy obejrzenia wcześniejszych prac Klaty, Zadary, Łysaka, Garbaczewskiego czy Jandy, z tym większym zatem zainteresowaniem pobiegłem przed północą na ulicę Grzybowską, tym bardziej że tegoroczny spektakl przygotowywała Agnieszka Glińska, jedna z moich ulubionych reżyserek teatralnych.

Od razu powiedzmy, że w przypadku "gdzie ty idziesz dziewczynko" nie mamy do czynienia z klasycznym przedstawieniem - nie zasiadamy na widowni, jedynie wędrujemy wraz z młodymi artystami po zakamarkach Sali pod Liberatorem i niemal bezpośrednio uczestniczymy w opowieściach-działaniach rozgrywanych tuż obok nas. W każdej chwili możemy zmienić swoje położenie, podążając w kierunku nowego miejsca akcji, możemy usiąść, przycupnąć, oprzeć się o filar czy balustradę. Zresztą akcja widowiska odbywa się najczęściej na kilku planach, możemy jednocześnie słuchać tekstu i patrzeć na działania ruchowe (ujmująca i niezwykle sugestywna choreografia Weroniki Pelczyńskiej), w których dziewczęce sukienki falują obnażając ich młode, piękne ciała. Możemy słuchać zbiorowych piosenek (muzykalność młodych aktorów jest naprawdę imponująca - miejscami brzmią jak Manhattan Transfer czy chór gospel) i patrzeć w dół, na opuszczoną nisko widownię, gdzie sukienki nabierają kolejnych metaforycznych znaczeń, których jest tutaj co nie miara. Pięknych, poetyckich, a jednocześnie bolesnych i tragicznych. Bo to najmłodsze uczestniczki walk powstańczych i ich wiotki, przewiewny przyodziewek jest w tym widowisku najważniejszy. Buduje niepowtarzalną aurę tego, co wydarzało się siedemdziesiąt dwa lata temu w ciałach, duszach i umysłach młodych sanitariuszek, łączniczek czy harcerek.

Agnieszka Glińska w swoim koncepcie skupiła się przede wszystkim na tym, co może przynieść bliska obecność drugiego człowieka, nie tylko performera obok aktora, ale też aktora wobec widza. W ten sposób dokonuje się jakby inny rodzaj przywoływania pamięci i wspomnień. Z owej bliskości z bohaterkami rodzi się szczególny rodzaj symbiozy, który porusza najczulsze struny naszego współodczuwania i bycia razem z nimi. Wtedy kiedy stają przed nami jak pod gradem kul, które przelatują gdzieś obok i wtedy kiedy zmieniają kostium, który tak naprawdę kostiumem nie jest. Bo jest jednocześnie czymś, co buduje ich kobiecą tożsamość w czasach stawiających na zupełnie inne tory ich młodzieńczą spontaniczność i nieposkromiony temperament.

Scenariusz skomponowany przez Glińską, zainspirowany wspomnieniem Krystyny Zachwatowicz, zgrabnie łączy reminiscencje uczestniczek powstania pochodzące z zapisów archiwalnych z fragmentami książki Weroniki Grzebalskiej "Płeć powstania warszawskiego" i z wierszami Anny Świrszczyńskiej, które podczas "uwertury" czyta jako antreprener tego widowiska Łukasz Lewandowski. Słowa poetki o kulach, które trzeba oszczędzać, o harcerce, która się wstydzi umierać i o jej marzeniu po rozstrzelaniu, stają się prologiem opowieści, która już za chwilę naruszy wszelkie granice, doświadczenia i nasze dotychczasowe wyobrażenia o wybuchu powstańczego zrywu i wszystkich bohaterskich aktach, które na swoich barkach musieli dźwigać również najmłodsi jego świadkowie. Lewandowski powie nam też jak poruszać się w muzealnej przestrzeni, przyzwoli na swobodę w uczestnictwie w zależności od tego, z jakiej perspektywy chcemy przysłuchiwać się relacjom dojrzewających dziewcząt, które czytane jednoosobowo zdają się być beznamiętne i suche, jednak już w scenach zbiorowych nabierają charakteru zdecydowanie bardziej dramatycznego, potęgując emocje i aktorską ekspresję. Ważne jest jednak to, że niezależnie od poziomu użytych środków wyrazu, słucha się tych opowieści zawsze z takim samym przejęciem i wewnętrznym zaangażowaniem. Wiele wyznań ma tu charakter szalenie osobisty i dotyka najbardziej intymnych sfer życia uczestniczek powstania (menstruacja, poród) - ich ciała pod wpływem ciągłego stresu reagują nie zawsze w sposób normatywny.

Najważniejsze dla wszystkich realizatorów są w tym artystycznym przedsięwzięciu właśnie kilkunastoletnie dziewczyny, dla których w okamgnieniu może zmienić się całe życie - traumatyczna rzeczywistość wszak musi w szczególny sposób oddziaływać na ich wrażliwość i wyobraźnię. Tym razem chłopcy są tylko ornamentem towarzyszącym ich powstańczym zmaganiom, choć przecież miłości i zauroczenia czasu nie wybierają i mogą przyjść niekiedy w najmniej oczekiwanym momencie. A sukienka okalająca ciało nastolatki aż się prosi, by pójść z ukochanym na spacer. Co wtedy zrobić, jak się zachować, pozwolić sobie na randkę, flirt czy spotkanie, dać buziaka czy też nie? Cudowne jest to, jak Glińska silną emocjonalność tego zdarzenia buduje na antypodach jakiejkolwiek heroiczności. Z jaką tkliwością sama przygląda się rolom, jakie młodym dziewczynom wyznaczyło okrucieństwo wojny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji