Artykuły

Szare na szarym

"Pan Poduszka" w reż. Piotra Ratajczaka w Teatrze Współczesnym w Szczecinie. Pisze Maciej Deuar w Kurierze Szczecińskim.

Moja wypowiedź o "Panu Poduszce" Martina McDonagha będzie, nie ukrywam, podszyta znacznym subiektywizmem. Bowiem nie przekonuje mnie pisarstwo Martina McDonagha. Inaczej: nie przekonują mnie dawane przez polskie sceny dowody na to, że opętane przemocą i wyrafinowaną brutalnością czarne komedie wyrosłego wśród ataków terrorystycznych Irlandczyka mogą być bezkarnie i twórczo przeniesione na inny grunt kulturowo-polityczny.

Wystawiony już przez Teatr Współczesny "Porucznik z Inishmore" był, moim zdaniem, porażką. Znowu nie do końca zawinioną przez realizatorów, lecz przez tekst W moim przekonaniu, doprawdy trudno się śmieć z takiego nawału przemocy i zła; uświadomienie tego, że intencje wiążą się z dramatem terroryzmu i estetyką czarnej komedii (nie do końca przecież odbieraną przez publiczność poza Wielką Brytanią, która się tym gatunkiem chlubi) na niewiele się zda. Zapewne poruszamy się tu w przestrzeni mentalnej - na razie odległej dla widza z tej szerokości geograficznej.

Możliwe, że jakiś klucz do recepcji McDonagha w Polsce znalazł Maciej Englert, wystawiając w warszawskim Współczesnym "Porucznika" - precyzyjnie aktorsko, perfekcyjnie pod względem dystansu do samego tekstu i rozmieszczenia akcentów. Wydestylował z tekstu treści i napięcia, których w gruncie rzeczy nie przewidział sam McDonagh.

Premiery pomorskie

W najnowszym przedstawieniu początkującego reżysera Piotra Ratajczaka tego nie ma. W "Panu Poduszce" nie mamy wprawdzie irlandzkich terrorystów, ale seryjnych morderców, których ofiarami są dzieci. Tekst płynie strugą krwi i aktów zbrodni, a wszystko zawarte w dialogach pomiędzy policjantami i przesłuchiwanym przez nich pisarzem. Przypadkiem (a może i nie?) scenariusz tych zbrodni jest zbieżny z treścią stworzonych przez niego historii...

Zgódźmy się, że thriller został tu skonstruowany sprawnie, precyzyjnie i ze znajomością teatralnego rzemiosła. Jednakże sam przez się nie znaczy nic, bo doprawdy trudno się tu doszukać "podwójnego dna" (zdarzają się porównania McDonagha z... Szekspirem) - po co realizatorzy wprowadzili ten tytuł na nową szczecińską scenę? Trudno zgadnąć. Bo przecież reżyser nie otwiera tekstu żadnym szczególnie pomysłowym kluczem, który płaski dramat McDonagha podniósłby na jakieś wyższe piętro interpretacji. Środki teatralne redukuje do minimum: czterech panów w stylu "szare na szarym", w warstwie brzmieniowej dźwięki wydobywane z puszek trzymanych przez aktorów. Czy podkreśla to domniemany mroczny klimat inscenizacji? Nie sądzę. Raczej powiela przetarte już na wylot od częstego używania pomysły. Rzecz ratuje profesjonalizm czterech aktorów, których wymieńmy z należnym uznaniem: Arkadiusz Buszko, Grzegorz Młudzik, Wojciech Brzeziński i Robert Gondek

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji