Artykuły

Ja się w to nie bawię

"Tata wiesza się w lesie" Przemysława Pilarskiego w reż. Moniki Rejtner w Teatrze Studio w Warszawie, podczas XIV Ogólnopolskiego Przeglądu Monodramu Współczesnego. Pisze Wiesław Kowalski w portalu Teatr dla Was.

Debiuty bywają przedwczesne. Tak też może się zdarzyć. Po obejrzeniu monodramu "Tata wiesza się w lesie" mam wrażenie, że Monika Rejtner nie do końca poradziła sobie z nową rolą reżysera. Może jest rzeczywiście jeszcze na to jej nowe wcielenie po prostu za wcześnie. Zresztą tekst Przemysława Pilarskiego, dotykający problemów związanych z dzieciństwem i dorastaniem, a także znalezienia możliwości komunikowania się z drugim człowiekiem i podejmowania prób wyswabadzających naszą świadomość z traum przeszłości, na pewno jej zadania nie ułatwił. O ile jednak warstwa multimedialna przedstawienia dałaby się jeszcze jakoś obronić, bo zdaje się być wizualnym dopełnieniem tego, o czym realizatorzy chcą z nami rozmawiać, na pewno dużo trudniej jest znaleźć uzasadnienie dla pojawienia się na scenie w głównej roli Bohatera Piotra Żurawskiego.

Tekst Pilarskiego, choć może w warstwie znaczeniowej wydawać się nieco zagmatwany i momentami mało przejrzysty w artykułowaniu tego, co w swoistym panopticum rodzinno-fikcyjno-wirtualnym przeżywa nasz Bohater, wydaje się jednak być interesującym kąskiem dla uruchomienia aktorskiej ekspresji. Tym bardziej musi dziwić wybór Piotra Żurawskiego, który nie potrafi poradzić sobie z interpretacją tekstu nafaszerowanego różnorodnością psychologicznych odniesień, konotacji, odwołań - również literackich, ze znalezieniem aktorskiego ekwiwalentu dla wszystkich zagadnień związanych z otaczającą chłopaka rzeczywistością i z jego wyimaginowanym światem stwarzanym we własnej wyobraźni. Aktor jest tak jednorodny w wyrazie, że trudno w zasadzie odnaleźć się w jego historii, trudno się nią przejąć, trudno wzruszyć, trudno zwyczajnie zrozumieć, niełatwo też rozpoznać w tej opowieści jej poszczególne wymiary - raz mogące budzić śmiech, innym razem strach czy grozę. Wszystko w tym spektaklu pozostaje na poziomie słów i literatury - aktor z martwym wyrazem twarzy, pozbawionym jakiegokolwiek błysku w oku, do tego jeszcze z uśpionym ciałem, wypowiada beznamiętnie tekst, który brzmi pusto, momentami wręcz referencyjnie, nawet wtedy gdy pyta któryś raz z kolei Dziewczynę z białego płótna: "Pobawisz się ze mną?", tak naprawdę nie wiadomo dlaczego tę grę znów z nią zaczyna, jaki ma ona przynieść efekt, ewentualnie do jakiego rodzaju "szczęścia" ma doprowadzić.

Tematy i intencje, wyraźnie przez Pilarskiego zaznaczane w konstrukcji dramaturgicznej, nie znajdują żadnego umotywowania i pogłębienia w wyrazie aktorskim postaci, która nie potrafi przestać być Nikim - a przecież peregrynacje w rejony podświadomości Bohatera wiodą nas przez różne zakamarki jego duszy i ciała, miejsca tyleż realne, co stwarzane w jego umyśle. Szkoda, że tego wszystkiego nie możemy usłyszeć w głosie aktora, nie możemy zobaczyć jak walczy z wszystkimi traumami jego ciało, jak zmienia się w zależności od tego, w jakim miejscu życia się znajduje... Szkoda. Wielka szkoda. Był potencjał - w tekście, w wyobraźni i wrażliwości Rejtner, w propozycji wideo Hanny Maciąg, ale cóż - skoro został zaprzepaszczony nieumiejętnością poprowadzenia aktora tak, byśmy poczuli to kim jest i gdzie jest, od kogo i dlaczego chce się uwolnić, dlaczego zamyka się w czterech ścianach (psychiatryka?), dlaczego nie może przestać być małym chłopcem, samotnym, zniszczonym człowiekiem, wciąż powtarzającym, że jest zerem...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji