Artykuły

Literatura na deskach

Po sukcesie filmu "Pręgi" mariażowi młodej literatury i młodego kina wróżono wielką przyszłość -jak się okazało, na wyrost. To co nie udało się w kinie, ma szansę powieść się w teatrze. Młoda proza i młody teatr mówią bowiem tym samym językiem - pisze Aneta Kyzioł w Polityce.

"Paw królowej", druga powieść Doroty Masłowskiej, doczeka się w najbliższym czasie aż trzech teatralnych adaptacji: Łukasz Kos i studenci łódzkiej Filmówki wystawili ją w Teatrze Studyjnym w Łodzi, na początku marca na Scenie Studyjnej krakowskiego Teatru Ludowego pokaże ją Krzysztof Jaworski, a tydzień później w Teatrze Wytwórnia na warszawskiej Pradze odbędzie się premiera przedstawienia "Paw królowej. Opera praska", reżyseria Jacek Papis, w roli MC Doris - Dorota Masłowska. W Teatrze Narodowym grana jest "Heroina" Tomasza Piątka w adaptacji i reżyserii Pawła Sali. W poznańskim Teatrze Polskim Emilia Sadowska wystawiła "Zwał" Sławomira Shuty [na zdjęciu scena z przedstawienia], a przedstawienie oparte na jego zbiorze opowiadań "Cukier w normie" - reżyseria Piotr Waligórski - grane jest w nowohuckiej Łaźni Nowej. Agnieszka Olsten przeniosła na scenę Teatru Słowackiego w Krakowie "Tartak" Daniela Odii, a w Teatrze Polskim we Wrocławiu Marek Fiedor przymierza się do wystawienia "Czwartego nieba" Mariusza Sieniewicza. Pierwszy wniosek, jaki nasuwa się po przejrzeniu tej listy tytułów, to że teatr sięga po pozycje głośne, modne i nagradzane, ze stemplem "nominowany do nagrody Nike" albo "laureat Paszportu Polityki". Czytaj: nazwiska i tytuły już wypromowane, które niewielkim nakładem sił i kosztów pozwolą zapełnić teatralne fotele.

Sądząc po frekwencji na pierwszych pokazach "Heroiny" czy zainteresowaniu mediów przedstawieniem Kosa - było nie było spektaklem dyplomowym, szkolnym - ta taktyka się sprawdza. Przetestowano ją już zresztą wcześniej, adaptując na scenę nagradzaną prozę Jerzego Pilcha: "Inne rozkosze" i "Pod mocnym Aniołem", głośne powieści "Weiser Dawidek" Pawła Huelle i "Hanemann" Stefana Chwina czy "Prawiek i inne czasy" Olgi Tokarczuk.

W samym adaptowaniu współczesnej prozy na potrzeby teatru nie ma więc nic nowego. Nowe jest - tak to nazwijmy - podejście ideologiczne i pokoleniowe. Autorów adaptowanych książek i reżyserów przedstawień na nich opartych łączy zarówno wiek: należą do tej samej generacji dwudziestoparo-, trzydziestokilkulatków, jak i potrzeba głośnego, bezkompromisowego i bezpośredniego komentowania rzeczywistości. Swego czasu Marcel Reich-Ranicki, zwany papieżem niemieckiej krytyki literackiej, zarzucił prezentującym swoje książki za zachodnią granicą Stasiukowi, Huelle i Tokarczuk uprawianie prozy eskapistycznej, odwrót od rzeczywistości, ucieczkę w świat dzieciństwa albo jeszcze głębiej - w sferę mitu czy roztrząsanie problemów okresu dojrzewania. Młodszym tego zarzutu postawić już nie sposób - próby opisu Polski epoki transformacji to teraz właściwie osobny gatunek zasługujący na własną półkę w Empikach i Trafficach. Trzymając się adaptowanych pozycji: "Tartak" ma ambicje pokazania świadomości mieszkańców popegeerowskich wsi, "Cukier w normie" jest zapisem mentalności polskich blokowisk, Masłowska kpi z kreowanej i promowanej przez media tandety, Piątek portretuje młodych, robiących kariery, którzy wewnętrzną pustkę zapełniają narkotykami, a ochrzczony przez krytyków "pierwszą polską powieścią antykapitalistyczną" "Zwał" ma formę dziennika sfrustrowanego pracownika działu obsługi klienta filii zagranicznego banku, nienawidzącego swojej pracy, ale bez perspektyw na inną.

W czasie, w którym prozaicy podjęli próbę opisu tego, co za oknem, młodym reżyserom przestały wystarczać rodzime kopie dramatów brytyjskich czy niemieckich brutalistów, sztuki dziejące się wszędzie i nigdzie, przynoszące portrety zawieszonych w próżni neurotyków i psychopatów. Zaczęło się polowanie na materiał pozwalający zrobić przedstawienie o bohaterach zmagających się z rodzimymi realiami. Nastąpił wysyp dramatów o problemach na rynku pracy, o dyskryminacji kobiet czy mniejszości seksualnych, o cenie, jaką się płaci za sukces zawodowy czy towarzyski. Ilość niestety - mimo wysiłków autorów, reżyserów i całych instytucji powołanych do wspierania rozwoju młodej polskiej dramaturgii - nie przeszła jeszcze w jakość. Stąd w orbicie zainteresowań reżyserów znalazły się teksty pozateatralne, jak niezrealizowane scenariusze filmowe Przemysława Wojcieszka, wystawiane przez autora w Legnicy i Warszawie (reżyser ma ponoć terminy zaklepane do końca roku) czy właśnie młoda proza.

Jeśli zaadaptowane z pomysłem - to czemu nie. Ludzkość, dzieląc swego czasu literaturę na prozę, lirykę i dramat, nie zrobiła tego dla kaprysu: to, że coś świetnie wygląda na papierze, nie oznacza, że automatycznie dobrze zabrzmi ze sceny. Kto nie wierzy, niech najpierw przeczyta "Pawia królowej", a następnie obejrzy czteroipółgodzinne przedstawienie Kosa. Reżyser książkę Masłowskiej porównał do "Beniowskiego" Słowackiego i z pietyzmem potraktował każde niemal jej słowo. Najlepszy przepis, żeby z dobrej powieści powstało złe przedstawienie: przegadane, tautologiczne i niemiłosiernie długie. Nie udała się również teatralna przeróbka "Heroiny". Paweł Sala obnażył bełkotliwość i pretensjonalność tekstu Piątka, nie dał zaś rady wiarygodnie pokazać na scenie tego, co w monologu heroinisty Tomasza najciekawsze: zmian osobowości bohatera czy wpływu narkotyku na jego percepcję czasu.

Przegląd kolejnych adaptacji skłania do wniosku, że im swobodniejsze podejście reżysera do dzieła pisarza, tym ciekawszy efekt teatralny.

Emilia Sadowska codzienne zapiski bohatera "Zwału" rozpisała na kilka postaci. Wszystkie posługują się takim samym językiem, co w realistycznej interpretacji byłoby niewiarygodne, doskonale za to sprawdza się, gdy zasadą spektaklu zrobić umowność, a formą - groteskę. Wtedy nie razi ani zrobiona w całości z wózków z supermarketu scenografia, ani konstrukcja będąca ciągiem luźno powiązanych scenek: w banku, gdzie tresowany w uśmiechach personel naciąga klientów na superpromocje, w kolejce do pośredniaka, w szpitalu podczas operacji wycinania pacjentowi portfela, ani kończąca przedstawienie Sadowskiej krwawa jatka, którą zdesperowany bohater funduje swojej szefowej i współpracowniczce. Piotr Waligórski z "Cukru w normie" Sławomira Shuty wybrał kilka postaci, którym przyporządkował- po swojemu - fragmenty opowiedzianych przez autora historii, budując w ten sposób wciągającą opowieść o codziennym życiu mieszkańców jednej klatki schodowej w typowym bloku z wielkiej płyty. Dobrym pomysłem okazało się też dodanie kiczowatych songów - za jednym zamachem obrazowały świat marzeń bohaterów i nadawały przedstawieniu rytm.

Najdalej w procesie adaptacji poszła Agnieszka Olsten. Jej współpraca z Danielem Odiją zaowocowała przedstawieniem, w którym z powieści pozostał tytuł i temat: obraz świadomości ludzi przeżartych przez wódkę i biedę, wegetujących na obrzeżach systemu. Widzowie obserwują ich świat z zewnątrz, zaglądając przez zakratowane okna zbudowanego na scenie baraku.

Kolejnym krokiem teatru w stronę prozy jest zaproponowanie pisarzom - tak jak przed laty zaproponowano to poetom, np. Tadeuszowi Różewiczowi - napisania dramatu. Udane okazały się debiuty dramatopisarskie pisarzy starszego pokolenia: "Narty Ojca Świętego" autorstwa Jerzego Pilcha grane na deskach Teatru Narodowego, "Noc" Andrzeja Stasiuka - tragifarsa biorąca na warsztat temat stereotypów polsko-niemieckich, wystawiona przez Mikołaja Grabowskiego w koprodukcji Starego Teatru w Krakowie i teatru w Dusseldorfie czy sztuka "Vabanque" o polskich i niemieckich emerytach planujących napad na bank, z fragmentami pióra Olgi Tokarczuk, grana w Hanowerze. Teraz przyszedł czas na najmłodszych pisarzy. Na zaproszenie Teatru Rozmaitości Michał Witkowski pracuje nad sztuką na motywach "Lubiewa", jednej z najciekawszych książek ubiegłego roku, Dorota Masłowska pisze sztukę pod roboczym tytułem "Dwoje biednych Rumunów mówiących po polsku". Wśród autorów zaproszonych do projektu TR/PL wymieniany jest także Sławomir Shuty. Prozaicy, wspólnie z najmłodszą generacją dramaturgów i reżyserów, mają odkryć dla polskiego teatru nowe, adekwatne do opisu polskiej rzeczywistości estetyki. Kiedyś kształt naszemu teatrowi nadawali poeci, teraz przyszedł czas na prozaików.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji