Trzy pomarańcze w interpretacji Baju Pomorskiego
Andrzejkowi dziadunio w nagrodę za to, że wypił gorzkie lekarstwo, ofiaruje trzy pomarańcze. Chłopiec zapada w głęboki sen, którego treść stanowią niezwykłe przygody małego zucha na dworze królewskim. Marzenia senne mają uzasadnienie w przeżyciach chłopca na jawie, obracają się wokoło motywu pomarańczy.
W sztuce, którą adaptował Tadeusz Nowicki według oryginału radzieckiego pisarza Sergiusza Michałkowa, występują znane motywy bajkowe jak dwór królewski, czarownica, i smok itd. Jednakże wyzyskanie tych elementów baśniowych jest zupełnie świeże, wolne od skrępowania konwencjonalnymi szablonami. W satyrze na zatęchłą atmosferę dworskiej starzyzny sztuka Michałkowa tchnie wręcz kapitalnym humorem. Myśl dydaktyczna, podana jest w szacie urzekającej poezii, obraca się wokoło pochwały trzeźwości i radości życia.
Nie wiem, czy wszyscy mali widzowie uchwycili w pełni sens "Trzech pomarańczy". Nie ulega jednak wątpliwości, że przedstawienie świetnie ich bawiło - niczym barwny film. Oprawa dekoracyjna, efekty świetlne, ilustracja muzyczna (T. Szeligowskiego) są w Baju Pomorskim tak doskonałe, że widz - nawet bardzo krytyczny - znajduje się jakby w atmosferze oczarowania. Na scenie poruszają się lalki, ale operuje się nimi - np. w scenie tańców lub turnieju - tak zręcznie, iż kukiełki chwilami robią wrażenie jakichś żywych istot.
Słowem widowisko to, dzieło inscenizacji i reżyserii Stanisława Stapfa, powinno do teatru zwabić nie tylko młodzież szkolną, ale wszystkich, choćby najbardziej wiekowych amatorów dobrej sztuki. W świetle takiego spektaklu jak "Trzy pomarańcze" zrozumiały się staje gorący entuzjazm wielu ludzi dla teatru kukiełkowego.