Rozpuszczenie grzechów głównych
Tadeusz Słobodzianek jest duchem przekornym. Skarżą się krytycy, że jego dzieła stworzone dla sceny, pojawiają się na niej zbyt rzadko. A on tymczasem reżyseruje dramat Calderona.
Słobodzianek znalazł atrakcyjną formułę dla ożywienia dzieła, należącego do wydawało by się na wieki pogrzebanego gatunku. "Magia grzechu" to auto sacramental - funkcjonujący w Hiszpanii kolejnych Filipów relikt średniowiecznego teatru. Także średniowiecznego patrzenia na świat, zainfekowanego jednak wirusami potrydenckich reform. Tak jak wniebowzięte, słodkie i rozniesione po świecie w milionach kopii i reprodukcji Madonny Murilla - rówieśnika Calderona, ilustrowały i broniły dogmatu Immacolada Conception (niepokalanego poczęcia), tak autos sacramentales, obwożone na wozach procesji Bożego Ciała, podporządkowane były tajemnicy Eucharystii. Ale także ścisłym zasadom alegorii.
W auto Calderona nie ma przypadkowych postaci, rekwizytów czy zdarzeń. Przetłumaczona na chrześcijańską wizję człowieka i świata wergiliańska opowieść o "po ziemiach i morzach miotanym siłą niebiańską Eneaszu" i jego pobycie na wyspie Kirke-czarodziejski, stała się historią zmagania człowieka z grzechem. Także o zwycięstwie chleba, który staje się ciałem Boga. Eneasz będzie w tej opowieści Każdym - moralitetową figurą człowieka. Jego towarzysze staną się pięcioma zmysłami, a sternik - Rozumem. Kirke zostanie Grzechem, uszczegółowionych w postaciach jej towarzyszek.
Wszystko jest tu symetryczne i domknięte. Każdemu zmysłowi odpowiada grzech, każdej akcji mocy zła - reakcja niebieskiej łaski. Wpisany w treść dramatu teatralny świat jest kosmosem. Od sfer nieba, aż do piekieł.
Słobodzianek, wraz z sekundującym mu scenografem Januszem Sosnowskim, ów kosmos skonstruował na zasadzie ostrego kontrastu. Z jednej strony ołtarzowy stół, który będzie też łodzią Eneasza oraz wiszący tuż za nim wielki krucyfiks. Z drugiej - otoczona kolorowymi lampkami scena teatrzyku variete. Pomiędzy nimi rozegra się walka o duszę Eneasza.
Zbuntowane przeciwko odzianemu w sutannę Rozumowi zmysły popchną wędrowca w ponętne ramiona Grzechu - Danuty Stenki upozowanej na kabaretową gwiazdę. Dzięki temu będą one mogły kontynuować swoje erotyczne gry. Bowiem żywiołem przedstawienia Słobodzianka jest właśnie erotyka. Można w nim odnaleźć cały przegląd jej form. Kuszenie w scenicznym języku ,,Magii grzechu" jest dosłownie pokazem wspaniałej, stworzonej przez Halinę Zalewską, kolekcji perwersyjnej bielizny. Występek jest erotyczną grą zmysłów.
Na scenie pojawi się jakby przeniesiona z powieści Nabokova prawic naga Lolita z niebieskim misiem (Agnieszka Kotlarska stworzona jest do tej roli). Pojawią się też pary połączone sadystycznymi i masochistycznymi skłonnościami. Nawet Łakomstwo Małgorzaty Kożuchowskiej, wokół której drży powietrze rozgrzane jej sex apealem, uwikłane jest we wcale nie kulinarne zabawy z eksplodującym lubieżnością Smakiem Krzysztofa Kołbasiuka. Lubieżność ma swoją własną figurę: strusia-transwestytę. Przemienia się w nią z zaskakującym wdziękiem Sebastian Konrad.
W ten eksplodujący sexem kabaretowy świat, wkracza w pierwszokomunijnej sukni Iris-Pokuta. To dzięki jej współpracy z proboszczom Rozumem, Zmysły i Eneasz zwyciężą Grzech. Zwycięski okaże się pozostawiony ludziom dla zbawienia Boski Chleb. Taki byłby ostateczny sens "Magii grzechu" w arcykatolickiej Hiszpanii.
U Słobodzianka Pokuta mogłaby się równie dobrze nazywać Hipokryzją. Biała suknia kryje postać złośliwą jak chochlik postać, która w swojej strategii wcale nie kieruje się dobrem. Eneasz z towarzyszami wrócą na łódź - ołtarzowy stół, a zarazem Arkę Kościoła. Zabiorą jednak z sobą Występki. Nawrócenie Grzechów? Niekoniecznie. Po chwili łódź Eneasza zacznie się przekształcać w tratwę Meduzy która odpłynie w ciemność.
Słobodzianek próbował w swojej inscenizacji wywołać maksymalne, religijne napięcie. Za bardzo. Pokaz mody, który chce być zarazem figurą erotyki. Wtedy zbyt dosłowny, stanie się znowu tylko pokazem mody. Liturgiczne rekwizyty w nadmiarze zamiast iskrzyć, rozładowują się wzajemnie.
Nawet obcas wbijający się chleb, który jest jednak czymś więcej niż tylko symbolom Eucharystii, nie ma mocy bluźnierstwa. Prawie szkoda. Dyskusja Słobodzianka z religią i Kościołem stała się nieco mdła, a przedstawiane przez niego argumenty, nie poparte emocjonalnym zaangażowaniem widzów, nie mogą być skuteczne. Mimo to "Magia grzechu" jest tak atrakcyjna, że powinna dać swojemu reżyserowi smak uznania już nie tylko krytyków, ale szerokiej publiczności. Smak grzechu?