Latarnia Jiraska w Teatrze Lalek Groteska
ZMARŁY w r. 1930 w podeszłym wieku, znakomity pisarz czeski Alojzy Jirasek ma w literaturze swego kraju dwa określenia, łączące się z polską literaturą. Nazywają go "czeskim Kraszewskim", "czeskim Sienkiewiczem". W bardzo obfitej twórczości, jaką Jirasek pozostawił, wyróżniają się bowiem jego powieści historyczne, którymi - w czasach niewoli austriackiej - pobudzał uczucia narodowe Czechów. W powieściach tych - podobnie jak Kraszewski u nas - przedstawił dzieje narodu czeskiego w ciągu wieków, kładąc specjalny nacisk na walki wolnościowe i ruchy wyzwoleńcze narodu.
Poza powieściami, pisał Alojzy Jirasek poezje, poematy, dramaty. W tym ostatnim dziale twórczości wielkiego pisarza wyróżniają się sztuki fantastyczne, a przede wszystkim piękna, poetyczna i romantyczna "Latarnia". Pisząc utwór fantastyczny, w którym występują postacie z baśni i klechd staroczeskich, nie zapominał Jirasek o realnym, surowym życiu swego ludu, dręczonego podówczas - i przez zaborców i przez własnych panów, sprawujących prawie feudalne rządy nad wsią. Właśnie w "Latarni" daje Jirasek taki przejmujący fragment ucisku z obu tych stron - z zewnątrz i z wewnątrz kraju - daje przykłady poniżenia, upodlenia się, upadku, równocześnie jednak pokazuje dodatnie przykłady przetrwania, oporu, dumy szlachetnej.
W SZTUCE "Latarnia", która w bardzo wielu elementach przypomina "Zaczarowane koło" Rydla, łączy się świat realny ze światem bajki oraz mocno i zdecydowanie przewija się społeczna nuta. Tę sztukę wielkiego pisarza czeskiego, przełożoną potoczyście przez Wandę Karczewską, zaadaptował na scenę kukiełkową Władysław Jarema, dając widowisko niezmiernie pełne, barwne, interesujące, jako drugie - po "Igraszkach z diabłem" - przedstawienie "Groteski" dla dorosłych, nie dla dzieci.
W rozwijającym się barwnym i przykuwającym uwagę toku dramatu obserwujemy niezmierną pomysłowość reżysera i inscenizatora, który był adaptatorem sztuki. Jarema wydobył z lalek - jawajek chyba wszystko, co tylko można było, po prostu uczłowieczył je, a zdolny zespół ukrytych pod sceną aktorów "Groteski" nadał im ruchy niezwykle zręczne, zadziwiająco imitujące gesty ludzkie. Dykcja ukrytych aktorów jest chyba już bez zarzutu, słyszalność tekstu idealna, podawanie kwestii słusznie akcentowane, tak, że nic z rozwoju społecznej nuty w akcji dramatu nie ginie dla widza, lecz uwypukla się przy słusznym rozłożeniu akcentów.
Muzyka Jerzego Katlewicza dobrze idzie w parze w nastrojami sztuki, tak zmiennymi - od świata surowej prawdy życia do nierealnej fantazji leśnej. Lalki Lidii Minticz są prawie wszystkie małymi arcydziełkami, kapitalne w pomyśle, dowcipnie zestawione, pomysłowo odtwarzając charaktery przedstawianych istot. Na najwyższe uznanie zasługują też dekoracje K. Mikulskiego i J. Skarżyńskiego, zwłaszcza przepiękne w nastroju i kolorycie plansze na zasłonach w głębi sceny, oddające zmiany krajobrazu wsi i lasu.
Z AKTORÓW, poruszających lalki i mówiących w ich imieniu, na wyróżnienie zasługują, naszym zdaniem, przez wysoką klasę zręczności i dowcipne podawanie tekstu, "ożywiacze" postaci fantastycznych "utopców": Iwana (Stefan Stojakowski), a zwłaszcza Michałka (Stanisław Rychlicki), następnie Hanusi (Anna Tomschey), Babki (Mira Korska), Kłoskowej (Leokadia Serafinowicz), Franza (Bogdan Janiszewski). Reżysersko doskonale oddane są sceny fantastycznych zjaw leśnych, wplecione w realny rozwój wypadków.
Premiera "Latarni" jest nowym, wysokiej klasy osiągnięciem teatru "Groteska", czymś odmiennym, czymś różnym od dotychczasowych, co podkreślamy z prawdziwym zadowoleniem. Ten teatr lalek jest chyba jedyną sceną w Krakowie, która uczy się na własnych błędach i ustawicznie, bez przerwy, bez odpoczynku, szuka czegoś nowego, stara się o ustawiczny swój rozwój - tak repertuarowo, jak i technicznie.