Wrocław. Obywatelski protest pod Teatrem Polskim
Punktualnie o 20 w piątek rozpoczął się protest pod sceną kameralną Teatru Polskiego na Świdnickiej. Ponad 50 osób przyszło z bębnami i transparentami, by wyrazić dezaprobatę dla wyboru Cezarego Morawskiego na dyrektora placówki.
Zgromadzeni przynieśli ze sobą transparenty, m.in. "Nie dla dyrektorów z teczki" czy "Obywatele solidarni w akcji". Co 16 minut popis dawali bębniarze. Wśród zgromadzony dostrzec można było Olgę Tokarczuk oraz prof. Ludwika Turko.
Jedną z organizatorek była Karolina. - Zorganizowaliśmy happening, bo grany dziś spektakl jest szczególny. Bartosz Porczyk po raz 250. wystawia "Smycz". Nieoficjalnie wiemy, że nowy dyrektor nie zadbał nawet o kwiaty dla niego. Porczyk dostanie je od Krzysztofa Mieszkowskiego - mówiła przez megafon. - Jesteśmy publicznością i jest nas bardzo dużo. Walczymy, bo artystom zabrano głos - dodawała.
Protest pod sceną kameralną Teatru Polskiego
Pod TPl. na Świdnickiej usłyszeć można było, że "to sabotaż, gdy w chwili, kiedy teatr stara się o miano narodowego, a jego spektakle podbijają sceny na świecie, zmienia się trenera, na dodatek na gorszego, bo obsadza się w tej roli Cezarego Morawskiego, znanego szerzej jako Krzysztof Zduński z M jak Miłość."
- Urzędnicy nie chodzą do teatrów, bo tam czyha na nich niebezpieczeństwo nieposłuszeństwa - krzyczała przez megafon jedna z osób organizujących. W krytycznej opinii wtórowała pani Aneta, którą spotkaliśmy po spektaklu. - Do źle, że polityka miesza się do sztuki. Rozumiem tych protestujących, bo chociaż nie chodzę często do teatru, to wiem, że można się w nim zakochać i że może być on dla kogoś tak ważny, by go bronić.
Wzruszony Porczyk
Do manifestantów wyszedł Bartosz Porczyk. - Nie wiedziałem, że ta sztuka będzie taka aktualna. W imieniu koleżanek i swoim dziękuję za wsparcie. Wiem, że to nie koniec - podsumował wzruszony. Do zabrania głosu zaproszono także Olgę Tokarczuk. - Przez te 12 lat, kiedy mieszkam we Wrocławiu, Teatr Polski stał się dla mnie ważny. Dostarczał wzruszeń, przeżyć - powiedziała. - Chcę, by urzędnicy pamiętali, że nie są pomazańcami bożymi - dorzuciła pisarka, za co otrzymała porcję braw.