O możliwości zrealizowania w teatrze tematu osobistej tragedii
- Jeden element ciągnie za sobą kolejny, kwestie wynikają bezpośrednio z poprzednich, choć nie zawsze na zasadzie dialogu opartego o konflikt. Wątki przewijają się jak wspomnienia - mówi Tomasz Walesiak, autor dramatu "Przedstawienie o rodzicach Jessiki" nagrodzonego w I Ogólnopolskim Konkursie na Kameralną Sztukę Współczesną Słowo/Aktor/Spotkanie.
W Twoim dramacie występują cztery osoby. Czy mógłbyś opowiedzieć o relacjach między bohaterami?
- Wyobrażam ich sobie jako grupę przyjaciół, którzy starają się wspólnie opowiedzieć osobistą historię Jessiki i jej rodziców - Ani i Daniela. Czwarta postać - Tomek, nie ma przypisanej jednej roli, kolejno wciela się w drugoplanowych bohaterów opowieści.
Paradoksalnie, dla ciężkiego tematu wybrałeś bardzo lekką narrację. Dlaczego?
- Jakiś czas temu, jako scenograf pracowałem nad spektaklem, którego fabuła dotyczyła niezwykle brutalnych wydarzeń. Wspólnie z pozostałymi twórcami zastanawialiśmy się nad sensem i możliwościami zrealizowania w teatrze tematu osobistej tragedii - śmierci bliskich osób. Ów spektakl niestety nie doszedł do skutku, a stawiane przez nas pytania pozornie pozostały bez odpowiedzi. Myślę, że "Przedstawienie o rodzicach Jessiki" jest swoistą próbą zmierzenia się z tego rodzaju zadaniem. Decyzja, by narrację na temat śmiertelnej choroby rozpisać na grupę życzliwych sobie przyjaciół, którzy raz mówią poważnie, a innym razem się wygłupiają, wprowadza swobodną atmosferę umożliwiającą widzom empatyzowanie z bohaterami.
Podejrzewam, że ze względu na swój zawód wyobrażałeś sobie scenografię "Przedstawienia o rodzicach Jessiki".
- Myślę, że scenografia w dużej mierze zależałaby od podejścia reżysera spektaklu. Z jednej strony można by podkreślić ubogi świat przyjacielskiego performansu i jego akcję umieścić w nieprzystosowanej do teatralnych działań świetlicy domu kultury. Z drugiej strony można skupić się na przywoływanych przez Jessikę i jej rodziców wspomnieniach i starać się stworzyć iluzję przeszłości z jej rekwizytami i nastrojem. Osobiście skłaniałbym się ku pierwszej opcji - pozornie najprostszej i najbardziej naturalnej. Można by się zastanowić, czy spektakl w takiej konwencji powinno się grać w świetlicy realnie istniejącego domu kultury, czy w scenografii realistycznie imitującej tego rodzaju przestrzeń.
Swoją sztukę zakończyłeś nieco przewrotnie, bo happy endem, ale odbiorca wie, że przecież ta historia mogła skończyć się inaczej.
- Zakończenie, czyli całkowity happy end podkreśliłem wesołą piosenką, w której Jessica stwierdza, że nie widzi potrzeby szukania innych rozwiązań, skoro spektakl może skończyć się po prostu dobrze. Tak radykalnie słodkie rozwiązanie w moim odczuciu staje się dwuznaczne. Jak w piosence "Ob-La-Di Ob-La-Da" Beatlesów, gdzie przyjemna i prosta melodia i deklaracyjnie naiwne słowa dużo więcej mówią o stosunku do świata niż o samej rzeczywistości.
"Przedstawienie o rodzicach Jessiki" wydaje się bardzo przemyślanym, a jednocześnie spontanicznym utworem. W jaki sposób powstawał tekst?
- Zgadza się, tekst jest bardzo impresyjny. Jeden element ciągnie za sobą kolejny, kwestie wynikają bezpośrednio z poprzednich, choć nie zawsze na zasadzie dialogu opartego o konflikt. Wątki przewijają się jak wspomnienia. Jessica panuje nad dramaturgią, przywołuje kolejne sceny według własnych kaprysów i propozycji pozostałych bohaterów. Szkic dramatu powstał podczas długiego spaceru. Później pracowałem nad konkretnymi scenami i szczegółami, starałem się, by nie straciły swojej lekkości.
Co było według Ciebie najtrudniejsze w pracy nad tym tekstem?
- Wszystkie tzw. "poważne" momenty - wyznania poszczególnych bohaterów. Realizacja sceniczna tych fragmentów budzi moje najszczersze obawy. Powołane przeze mnie postacie są esencjonalnie zwyczajne, mówią banalne i naiwne rzeczy i właśnie w tej naiwności tkwi ich siła. Nie powinno się jej specjalnie podkreślać "wzruszającą" grą aktorską ani wydobywać muzyką czy innymi efektami. Z drugiej strony równie niekorzystny byłby pewnie ironiczny stosunek aktorów do bohaterów albo zewnętrzne środki służące pogłębieniu dystansu do przedstawianej historii. To wszystko powinno wydarzyć się w nieskrępowanej atmosferze spotkania grupy przyjaciół.
Myślę, że właśnie ta nakładka przyjaźni wnosi do "Przedstawienia o rodzicach Jessiki" dużo szczerości i sprawia, że tekst jest niezwykle poruszający.
- Czasami złożone zagadnienia warto przedstawić za pomocą prostych środków. Wrócę do Beatlesów, których melodie wydają się bardzo proste, ale jeśli przyjrzymy się ich utworom okażą się całkiem skomplikowane, wynikające z szeregu decyzji. Nie chodzi mi o porównywanie dramatu do piosenek ani tym bardziej mojego skromnego tekstu do imponującego dorobku Beatlesów. Wierzę, że istnieje pewna reguła - za dziełami z pozoru lekkimi i świeżymi stoi skomplikowany proces twórczy, wysiłek, który takimi je uczynił.