Sambo i lew
Sztukę "Sambo i lew" napisał Grzegorz Frant, inscenizował łódzki teatr Lalek "Arlekin", zrealizowała krakowska "Groteska", wyreżyserował Władysław Jarema.
Przedstawienie, w którym skrzyżowały się różne inicjatywy artystyczne wypadło interesująco, można je nawet, jak na lalki, nazwać pionierskim z uwagi na świeżą tematykę i ambitny problem sztuki. Utwór polskiego autora opowiada o kolonialnym ucisku Murzynów przed stu laty. Bohaterem głównym jest dzielny, przedsiębiorczy Murzynek Sambo, jeszcze główniejszym jego czworonogi przyjaciel lew Wobo. Gdzie przemoc kolonizatorów przekracza możliwości samoobrony niewolników, tam interweniuje Wobo ze swoimi potężnymi szczękami. Wobo ratuje córkę Gubernatora za cenę wolności dla swoich czarnych przyjaciół. Wobo niszczy Gubernatora, który nie dotrzymał słowa - i sam ginie ofiarną śmiercią. Rozpisałem się o Wobie, bo nam się wszystkim bardzo podobał, wcale się go nie baliśmy, a poza tym wyraża on w tej realistycznej sztuce wątek baśniowy, bez którego chyba nie mogłoby się obejść przedstawienie lalkowe.
A jak lalki? Czy udźwignęły tak ważkie problemy i tak poważną dramatyczną akcję? Czy się nie ugięły pod nimi druty? Udźwignęły, nic się nie zerwało, patrząc na przedstawienie zapomniałem o umowności tego teatru. I razem z młodocianą widownią wymyślałem w głos na okrucieństwo Gubernatora (S. Rychlicki), chwaliłem dzielność Woba (Z. Poprawski), bohaterstwo Samby (K. Prade), wzruszałem się dolą Lamby (R. Olszak), i psioczyłem na humory Kapryśnicy (M. Korska). Dzięki wyrazistym lalkom Ali Bunscha zachowałem na długo w pamięci swoje urazy i sympatie.
O reżyserze widowiska, Jaremie pisałem swego czasu, że w ciągu kilku lat swojej pracy w teatrze lalek stworzył w skrzatach, duszkach itp. leśnych stworach prawdziwe nie powtarzające się arcydziełka fantazji i dowcipu. Galeria Jaremy wzbogaca się teraz z każdą nową premierą o "ludzkie" postacie. Zaliczam do nich m. in. Adiutanta w sztuce Franta. Ma on w roli tylko jedno słowo "pardon" oraz kilka rozkazów wojskowych, którymi musztruje swoją siedmioosobową, drewnianą armię. I wierzcie mi, z tego nikłego materiału tekstowego stworzył Jarema kapitalną satyrę na "armię" feudalnych kacyków i królików.
Jarema przygotowuje teraz dla dorosłych "Noc cudów" i "Zieloną gęś" Gałczyńskiego. Wyobrażam sobie co się to będzie działo w "Grotesce", jak się skojarzą dwie takie wyobraźnie. Powinniśmy "Groteskę" pokazać koniecznie zagranicy. W wymianie kulturalnej obowiązuje eksport i import tego co najlepsze, a wśród polskich teatrów lalek "Groteska" zajmuje bezsprzecznie miejsce przodujące.