Całkiem niegłupia komedia
"Samotne serca" w reż. Tomasza Dutkiewicza z warszawskiego Teatru Komedia gościnie w Poznaniu. Pisze Olgierd Błażewicz w Głosie Wielkopolskim.
Publiczność teatralna na całym świecie ma to do siebie, że gdy tylko ma możliwość wyboru, preferować będzie rozrywkę. Dobrze skrojone komedie, z aktualnymi problemami społecznymi, w tle. I nie inaczej jest w Poznaniu. Tutaj jest może nawet jeszcze większe zapotrzebowanie na to, bo obie sceny wyżej mierzą i kasowych komedyjek z importu zdecydowanie nam nie serwują.
Radosław Lewandowski doskonale zdawał sobie z tego sprawę zapraszając na kierowaną przez siebie Scenę Rozmaitości właśnie taką zabawną, a jednocześnie nie pozbawioną trafnych obserwacji z życia angielską, komedię Erica Chappela "Samotne serca" z warszawskiego Teatru Komedia.
Oto na balu dla samotnych spotkają się panie i panowie po przejściach, w poszukiwaniu parterów. Wszyscy chcą jak najatrakcyjniej zaprezentować się i kogoś tam udają. Ciapowaty portier ze szpitala - lekarza, pani z okienka kasowego - bankowca, właściciel straganu - wielkiego handlowca importera. A to uruchamia cały ciąg zabawnych, zdarzeń i sytuacji mających nam też coś do powiedzenia na temat ludzkiej potrzeby ciepła, serdeczności i miłości.
Tego typu komedie mają jednak sens tylko wtedy, gdy aktorzy są w stanie sprostać wysokim wymogom. Nie może być małoobsadowej komedii bez przyzwoitego aktorstwa. A w tym przedstawieniu jest ono bez zarzutu. Grażyna Wolszczak jest intrygująca i atrakcyjna, Edyta Olszówka zgrabnie pokazuje bezgranicznie idiotyzm blondynki, Piotr Gąsowski jest safandułą, a Piotr Machalica - wyluzowanym, ale do pewnego momentu, podrywaczem.
Publiczność stawiła się w komplecie, a sadząc po zamykających spektakl owacjach, była ukontentowaną bawiła się bardzo dobrze.