Artykuły

Frau oder Fräulein? O trudnej sztuce udawania głupszej niż się w rzeczywistości jest

"Leni Riefenstahl. Epizody niepamięci" Igi Gańczarczyk i Łukasza Wojtyski w reż. Eweliny Marciniak w Teatrze Śląskim w Katowicach. Pisze Sławomir Szczurek.

Zawsze powtarzałem, ze prawdziwą mądrością kobiety jest udawanie głupszej niż się jest w rzeczywistości. To gwarantuje powodzenie, bogatego męża, a co za tym idzie pełną złotych świecidełek damską szkatułkę.

Gdy prymuska współczesnego teatru bierze na warsztat osobę upadłego anioła III Rzeszy, wydawać by się mogło, że ten duet idealny ma wszystkie przymioty, by potrząsnąć teatralną jesienią na polskich scenach. Niestety z wielu powodów to się nie udało.

Pierwszym, co jest zaskakujące, to fakt ponownego umieszczenia spektaklu Marciniak w przestrzeniach Szybu Wilsona, w którym już kiedyś wraz ze śląskim teatrem i jego aktorami wystawiła skądinąd świetną "Morfinę" na podstawie prozy Twardocha. Kumulacja nazbyt podobnych akcentów obu przedstawień jest zbyt duża: zaczynając od miejsca, reżyserki, zespołu, muzyki na żywo, jak i obszarów zainteresowań skupionych wokół tematu Niemiec i okresu II wojny światowej. To odbiera przedstawieniu świeżość spojrzenia, przywołuje wspomnienia kończące się pytaniem: czy ja tego już wcześniej gdzieś nie widziałem?

Z pewnością jednak podczas spektaklu "Leni Riefenstahl. Epizody niepamięci" nie miałem możliwości przyglądania się twarzom aktorów i granych przez nich bohaterów, gdyż reżyserka wyposażyła ich w przerysowane w swej formie do granic możliwości maski. To kolejny powód, dla którego ten spektakl nie powtórzy wcześniejszych sukcesów Marciniak jak choćby "Śmierć i dziewczyna", z główną rolą Małgorzaty Gorol, która wspiera tym razem zespół Teatru Śląskiego w tytułowej roli i niestety większości widzów, którzy po raz pierwszy mieli okazję ją oglądać, nie zaprezentuje wielkiego kunsztu swojego aktorstwa, nad czym naprawdę ubolewam i czego szczerze współczuję widzom.

Występowanie w maskach uznaję za przejaw odebrania głosu bohaterom, duchom przeszłości, które odwiedzają Riefenstahl w rocznicę jej setnych urodzin. Niestety pamiętać należy, że jesteśmy w teatrze i każdy nawet najbardziej absurdalny pomysł reżyserski ma prawo się obronić, gdy spektakl będzie dobrze zagrany. Zespół Teatru Śląskiego tym razem nie mógł po prostu go dobrze zagrać, gdyż pozbawiony został siły przekazu jaką stanowi twarz aktora i wyrażane na niej emocje. Bo emocje wywoływane pięknymi obrazami, zatrzymanymi jakby kadrami z pięknych zdjęć, zamaszystą scenografią i jak zwykle bezbłędną reżyserią świateł autorstwa Katarzyny Borkowskiej, już doskonale z "Morfiny", "Śmierci i dziewczyny", "Portretu damy" czy też "Skąpca" znamy. Chyba, ze reżyserka poszła za radą swojej bohaterki, która powtarzała, ze o istocie rzeczy przemawiają obrazy.

Znamy również zamiłowanie Marciniak do korzystania z cielesności swych aktorów. Nie inaczej było tym razem. Scena "złotych" olimpijczyków, którzy dla utrzymania koloru krążka są w stanie zrobić wszystko, zapiera dech i jest pokazem najwyższej maestrii w teatrze.

Zaskakujące, że w świecie nadmiernego epatowania nagością Marciniak z wielką lekkością, choć jednocześnie z niebywałą precyzją, dotyka tematu ciała, zawsze przy tym wygrywając, zatrzymując oddechy widzów na widowni, znajdując uzasadnienie takiej sceny w całości spektaklu, nie chcąc tanio szokować co zarzucano jej w przypadku "Śmierci i dziewczyny", a co prawdą nie było. Brawo dla tancerzy z grupy Ruchomy Kolektyw.

Niebywale łagodna jest Marciniak dla swojej bohaterki, która, co nie podlega żadnej dyskusji, była więcej niż jedynie sympatyzującą z nazistami. Zaskakująca jest ta sympatia i prawie bezkrytyczne patrzenie na osobę Riefenstahl, a być może nawet nieśmiała próba odczarowania jej wizerunku. W spektaklu za mało jest, bądź nie ma w ogóle, brutalizmu wojny, tego co się z nią wiąże i jakie spustoszenie sieje.

Nad "atrakcyjną i podziwianą" Leni nie odbywa się żaden sąd, pokazana jest u schyłku życia w nader ludzkich sytuacjach: zafascynowana podwodnym światem, Afryką i żyjąca ze sporo młodszym od siebie kochankiem.

Czy tym samym Marciniak daje sobie jako reżyserce prawo do osądu sytuacji taką jaką ona sama ją widzi, zaprzeczając faktom i dokonując jedynie selekcji tych, które są wygodne dla przyszłych jej artystycznych dokonań?

Riefenstahl reżyserowała własną biografię tak, by nikt nie wiedział, co się naprawdę wydarzyło, gdy to okazało się niewystarczające, postanowiła ją sfabrykować, aby na końcu całkowicie wyprzeć z pamięci (stąd epizody niepamięci) tłumacząc amnezją.

Sztuka na całe szczęście nie zna pojęcia amnezji. Brak historii nie daje, wbrew temu co mówi się w spektaklu, poczucia wolności. A wiatr historii zapuszcza się tam gdzie chce. Choćbyśmy nie wiem jak bardzo chcieli, nie da się puścić w niepamięć tego, czego ktoś się kiedyś dopuścił.

Dorobek, który świadczy o artyście zostaje zawsze. Nie zostanie on objęty procesem "niepamięci". "Triumf woli", którym tak bardzo chwaliła się Riefenstahl to nie dokument, a starannie wyreżyserowane dzieło na zamówienie.

Czy należy jednak i czy w ogóle się da oddzielić dzieło od jego treści? Leni twierdziła, że chciała być reżyserką, a Hitler jej to tylko umożliwił.

Marciniak od lat jest jedną z najbardziej uznanych i zdolnych polskich reżyserek teatralnych. Pytanie tylko, czy w tak niepewnych czasach, zwłaszcza dla kultury, obsadzając tytułową rolę aktorką do niedawna jeszcze Teatru Polskiego we Wrocławiu, reżyserski głos nie jest zbyt słabo słyszalny? Czy nie powinien być on bardziej donośny i nośny w swym przekazie? Czy sztuka nie jest po to, by mówić o rzeczach ważnych i towarzyszyć w ważnych historycznych momentach? Gdyby tak na to patrzeć, Riefenstahl spełniła się jako reżyserka. Mariaż sztuki z polityką zawsze musi się skończyć źle. W tym przypadku źle dla Marciniak. Zawsze jednak pozostaje nadzieja na niepamięć.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji