Królewna Fala
Na każde przedstawienie Czerwonego Kapturka wybieram się zawsze z wielodniowym opóźnieniem. Czynię to zawsze rozmyślnie i z pewnym wyrachowaniem, jak ów handlarz, który nim kupi jakiś przedmiot odwiedzi przed transakcją kilka sklepów i dla pewności... sprawdzi ceny. Dla mnie tą ceną jest, albo raczej są, rozmowy z młodocianymi widzami. A ponieważ sam mam dzieci, a te z kolei otoczone są całym "szwadronem" koleżanek i kolegów, więc wywiad mój nie napotyka zbyt wielkich trudności.
Opinia o "Królewnie Fali" była zgodna. Szkraby dosłownie zachłystywały się zachwytami: piękna, śliczna, cudna, wspaniała. A więc wybrałem się - i ja. Przyznaję - nie wstydzę się swego zachwytu - z przedstawienia wyszedłem b. zadowolony. Dziś już wiem, co było tego zadowolenia źródłem. Nie dziecięce otoczenie, z którym mam stale do czynienia, nie wspomnienie lat szczenięcych jakby powiedział Makuszyński, lecz... odproblemienie bajki, która jak sama nazwa wskazuje - cieszyć i uczyć winna nie starsze społeczeństwo lecz... dzieci. A dotychczas było różnie w ciężkiej i pracowitej karierze Czerwonego Kapturka. I nie zawsze wystawiona przez teatr sztuka była przez dzieci rozumiana, bo pokazywała środowisko, zwyczaje, kulturę i tradycję obcą psychice młodocianej widowni.
Czyżby więc przełom? Chyba tak. A więc cieszcie się i wy - rodzice i wy - dzieci. Pierwsi, bo unikną kłopotliwych odpowiedzi na zadawane przez dzieci pytania, a drudzy - bo nie potrzebują zadawać żadnych pytań. Wszystko bowiem jest zrozumiałe, jasne i bliskie.
Po zasłużonym powodzeniu sztuk dramatycznych Haliny Auderskiej - "Zbiegowie" i "Rzeczpospolita zapłaci" - "Królewna Fala" była dla autorki debiutem sztuki lalkowej. I to udanym debiutem. Bajka nie zawiera wielkich problemów, ale porusza istotny problem... grzeczności, który przy rozwijającej się niestety, chuliganerii ma dla młodego pokolenia wielkie znaczenie wychowawcze.
Aczkolwiek bajka Auderskiej jest w swojej konstrukcji literackiej prosta, to jednak jej opracowanie inscenizacyjne i oprawa scenograficzna nie należały wcale do łatwych. Czy teatr lalek sprostał tym zadaniom? Niewątpliwie tak. Potwierdziła to zresztą sama autorka, uzupełniając opinię dziecięcej widowni uwagą, iż reżyser dał bajce inną wprawdzie wersję inscenizacyjną niż to leżało w intencjach piszącej sztukę lecz nie mniej udaną od warszawskiej. To właśnie owa inscenizacja ułatwiła dzieciom pełne zrozumienie bajki, wydobywając przy tym jej elementy cudowności i urok świata baśni.
Treść "Królewny Fali" zastąpię jednym tylko stwierdzeniem. Fik, psotnik jakich mało, leń, wagabunda, dokuczliwy zabijaka przyrzeka w finale bajki, że już nigdy nikomu nie będzie dokuczał, że nie będzie psocił i zawsze będzie posłuszny. Tę prostą naukę tkwiącą w bajce zrozumie i zapamięta każde dziecko.
Reżyser - Mieczysław Czerwiński i tym razem zwrócił największą uwagę na dykcję, która zwłaszcza na naszym terenie posiada znaczenie ogromne. Na ogół mało dbamy o czystość języka, mówimy niechlujnie, kalecząc język i to wszystko co w nim jest najpiękniejsze - czystość, którą tak gorąco umiłował poeta ludowy tego odwiecznie polskiego lecz okrutnie germanizowanego regionu, Michał Kajka.
Zauważyliśmy również w obecnej premierze Czerwonego Kapturka duży postęp w animacji lalek. Ruchy ich są logiczne, spokojne i uzasadnione.
Poziom artystyczny olsztyńskiego teatru lalek wzrasta stale od premiery do premiery, co jest niewątpliwą zasługą całego zespołu lecz przede wszystkim reżysera.
Scenografia Józefa Zboromirskiego oddała wiernie największą zaletę bajki Auderskiej - cudowność. Przy wykorzystaniu prymitywnych niemal środków technicznych wyczarowano burzliwe fale morskie, scenę na dnie morza czy pełną uroku zaczarowaną zatokę. Projektowane i wykonane pod kierownictwem Zboromirskiego lalki są ciekawie zindywidualizowane i miłe dla oka. Do uroku ich w dużej mierze przyczyniły się kostiumy, wykonane przez aktorkę teatru - Sutowską.
Ilustracja muzyczna Wł. Jarmołowicza jest, że użyję tego określenia, chwytliwa i bliska.
Wśród wykonawców wyróżnić należy przede wszystkim Wł. Sutowską - najstarszą aktorkę teatru lalek, odtwórczynię ról: Babuni, Królewny Fali i Psa Wiernego (z baśni). Zarówno Babunia jak i Fala są grane bez zarzutu i głosowo zestrojone z postaciami. A przecież zadanie odtworzenia dwóch różnych ról - Królewny i psa - w szybkim i krzyżującym się dialogu nie jest rzeczą łatwą. To samo trzeba powiedzieć o Bajerze, prowadzącym dialog Króla Morza i Wielkiego Kraba. Charakterystyczna postać króla była dobrze prowadzona i wywołuje wśród dzieci wiele radości. Fika i Mika grały B. Banaszek i K. Szels. Rolę Mewy wykonała A. Banasiuk.
Kończąc ocenę ostatniej premiery Czerwonego Kapturka my - sympatycy i obserwatorzy rozwoju teatru od pierwszego występu w sali Prez. MRN cieszymy się jego dojrzałością artystyczną, śmiałymi rozwiązaniami inscenizacyjnymi, coraz piękniejszą oprawą sceniczną i coraz ładniejszymi lalkami.
Bajka Haliny Auderskiej cieszy się niewątpliwym i zasłużonym powodzeniem wśród dziatwy, która z niecierpliwością oczekiwać będzie nowej sztuki tej aktorki. A z dziećmi - ich rodzice.