Artykuły

Tak działa dźwięk

- Jam jest królową - OLGA SZWAJGIER przechadza się po sali, a my razem z nią. Próbujemy naśladować jej wyprostowaną postawę. - Jestem królową własnego głosu. Zawiaduję swoim głosem jak pies szmatą - mówi. Lekcja śpiewu rozpoczęta.

Chciała naśladować ptaki. W trakcie studiów w szkole muzycznej rozpoczęła ćwiczenia, które pozwoliły jej po dziesięciu latach rozszerzyć skalę głosu z trzech do sześciu oktaw. Dokonała tego, co nie udało się nikomu - ani w Polsce, ani na świecie. Byli nawet tacy, którzy posądzali ją o konszachty z diabłem. Jak to możliwe, że przekroczyła granicę ludzkich możliwości? - Nic nadzwyczajnego - mówi Olga Szwajgier, światowej sławy śpiewaczka. - Praca, praca, praca... Praca w radości i zachwycie.

Kierowała się intuicją. Kiedy w trakcie ćwiczeń zaczęła widzieć kolory, poszła do okulisty. Dostała atropinę. Teraz wie, że nie ma to nic wspólnego z chorobą oczu, ale z rozszerzoną świadomością. Dopiero po wielu latach dowiedziała się z książek, że właściwości dźwięku, które odkrywała, od tysięcy lat znane są w Indiach czy Tybecie. Dziś uczy innych tak, jak uczyła się sama: z radością, cierpliwością i miłością. Na prowadzone przez nią warsztaty "Laboratorium głosu - Odkryj swój głos" przychodzą zarówno śpiewacy, aktorzy, jak i ci, którzy uważają, że słoń im na ucho nadepnął.

Korona kontra krytyk

Warsztat dla początkujących to przede wszystkim śpiewanie samogłosek. Dowiadujemy się, że każdemu dźwiękowi przypisany jest określony kolor oraz centra energetyczne w naszym ciele. Uczymy się, jak wydobywać głos bez wysiłku. Olga nieustannie przywołuje nas do bieżącej chwili. - Nie pozwólcie sobie na luksus znużenia - powtarza co rusz, gdy zauważa, że sztywniejemy i za bardzo się staramy. - No i po co ja tu przyszłam? - Olga wchodzi w rolę znudzonego warsztatowicza. - Jakie głupie te zajęcia są... Mogłabym spać teraz albo co... I pewnie będzie jeszcze gorzej... Chodzi teraz zgarbiona po sali i całą sobą pokazuje nam, jak lubimy narzekać. - Czujecie, jak to dołuje, odbiera energię, mnie i wam?

Nagle prostuje się, uśmiecha, mruga oczami. Ta aktorska przemiana daje do myślenia. - Gdy poczujecie znużenie, natychmiast zróbcie jakąś głupotę. - Śmiejemy się i robimy wygibasy, naśladując Olgę.

Prosi, byśmy stanęli przed lustrem i popatrzyli na siebie. Zauważa, że zazwyczaj traktujemy siebie jak rzecz, szukamy defektów. Teraz patrzymy w swoje oczy. - Co widzicie? - pyta. - Smutek i konanie. Tylko oczy dziecka są pełne blasku. O

Oczy dorosłych gasną. No to trzeba zrobić wytrzeszcz, wtedy twarz się rozluźnia, a oczy zaczynają błyszczeć.

Niełatwo jest się wytrzeszczać w gronie kilkunastu osób. "Jak ja głupio wyglądam" - myślę sobie. Od tego momentu krytyk będzie chodził za mną krok w krok. Na szczęście Olga, wiedząc, co przeżywamy, czuwa: - Słyszeliście o piramidzie głupców? Na samym dole są ci, którzy boją się wyglądać głupio, wyżej ci, którzy pozwolili sobie wyglądać głupio, nad nimi ci, którzy odnieśli sukces, a na samej górze geniusze.

Według Olgi autokrytyka to największa przeszkoda na drodze rozwoju. A uczymy się jej od dzieciństwa: - Krytyka zewnętrznego wbudowujemy w siebie i staje się naszym auto-krytykiem. Jak sobie z nim radzić? Wyobraźcie sobie, że 12 cm nad głową macie koronę - Olga prostuje się, a my wraz z nią. - Od razu inaczej się czuję, inaczej chodzę, patrzę, słucham. Jestem bardziej obecna.

Patrzę w lustro na swoją wyprostowaną postawę. Czuję się nieswojo, jak w obcym ciele. - Zachwyć się sobą! - nakłania Olga. - Zachwyć się i śpiewaj zachwyt swój.

Królowa pokazuje język

Wymagana jest cnota radości i zachwyt dziecka - te słowa będą nam towarzyszyć przez cały warsztat. - Przypomnijcie sobie czas, gdy byliście bardzo mali i zobaczyliście choinkę, a na niej bombki i mnóstwo światełek - prosi Olga. - Co robi buzia? Otwiera się w zachwycie. Zatem pierwsze kroki: "jam ci jest królową" - wyprostowane ciało, zachwyt, oddech z uważnością na zwieraczach i koronie, oczka promienne, ćwiczymy nasadę języka, koniuszek zwijamy pod zęby, myślimy "e" i śpiewamy...

Uff... Na początku można się pogubić. Ale stopniowo przyzwyczajam się do tej niecodziennej techniki wydobywania głosu. Po co to wszystko? Kiedy wywali się język do przodu, podniebienie idzie do góry, a gardło rozluźnia się. - Nawkładano nam głupstw do głowy, kiedy byliśmy dziećmi - mówi Olga. - "Nie wywalaj języka, bo ci krowa nasika". A potem mamy buzie w ciup, "kurzodupki" przez resztę życia. I ledwie co nas słychać. Język królewski to język zapomniany.

Olga jednak zachęca, byśmy odważyli się popełnić błąd. To według niej najlepszy nauczyciel. Niestety często nas paraliżuje. - Jeżeli raz i drugi zrobisz błąd, nie poniewieraj sobą - radzi Olga. - Trzeba obejrzeć go z każdej strony i wyciągnąć wnioski. Jeżeli zawsze będziecie umykali przed błędem, niczego się nie nauczycie.

Olga za każdym razem zaczyna od błędu. Wyśpiewuje samogłoskę "i" w fioletach. Najpierw chropowato, widać, że bardzo się stara, próbuje wyrzucić z siebie dźwięk. - Coś mi nie wychodzi, nie? - mruga do nas i rozpoczyna od nowa. Stopniowo dźwięk staje się czysty, wreszcie zamienia

się w niebywale nośne pianissimo. Zamykam oczy, mam wrażenie, że nigdy nie słyszałam czegoś równie pięknego.

O śpiewamy!

Marta zauważa ze zdziwieniem: - Czułam, że ten dźwięk jest wszędzie. Że jest również mój. - Tak się dzieje, gdy śpiewam dla dziecka w sobie - odpowiada Olga. - Tylko wtedy można śpiewać z miłością i przekazywać miłość niczym lekarstwo.

Po kilku godzinach sami już potrafimy rozpoznać, czy kierujemy dźwięk do serca. A Olga wciąż przypomina: - Śpiewajcie dźwięk z miłością, kołyszcie nim dziecko w sobie.

Wracamy do czasu dzieciństwa, bo tam powstają blokady. - Wszyscy mamy zranione dzieci w sobie - mówi Olga. - Powinniśmy śpiewać zwłaszcza dźwięk "o", bo to dźwięk czakry splotu słonecznego, odpowiadającej za wolę. Nasza wola bardzo wcześnie jest łamana.

Śpiewamy samogłoskę "o", wizualizując kolory żółty i pomarańczowy. - Dziękuję, dziękuję! Wspaniale! - Olga cały czas karmi nas pochwałami. - Różnica między nami polega na tym, że wy ciężko pracujecie, a ja się bawię - robi głupią minę, mruga okiem. - Jak się będziecie tak starać, to nigdy wam nie wyjdzie. Nie hańbcie się pracą w pocie czoła. Najpierw zachwyt, potem zachwyt, a na końcu zachwyt! Przychodzicie na ziemię tylko i wyłącznie po to, by dawać radość: sobie, innym, planecie. Nie ma innego zadania.

Następnego dnia lekcje Olgi odnoszą skutek. Dźwięki, które śpiewamy, brzmią zupełnie inaczej. Czysto. Pięknie. To niezwykłe doświadczenie. Zanurzam się w dźwięku, nasycam się nim. - I okazuje się, że on może być w całym twoim ciele, że to ty jesteś tym instrumentem - w całości, a nie struny, krtań i kawałek buzi z tzw. dykcją ustną - tłumaczy Olga.

Śpiew jak lekarstwo

Zdarza się, że na zajęcia przychodzą ludzie z problemami zdrowotnymi. Czasem chorujący na raka. - Gdybyśmy codziennie śpiewali przez kilkanaście minut, nie dopuścilibyśmy do rozwinięcia się choroby - mówi Olga. - Dźwięk to energia, która przepycha się przez zablokowania w naszym ciele. Kiedy energia przepływa swobodnie, jesteśmy zdrowi, jeżeli jest zablokowana, zaczynamy chorować. Człowiek, śpiewając, lepiej oddycha, doenergetyzowuje się.

Olga, góralka z pochodzenia, pierwszą piosenkę śpiewała razem z babcią: "Jo za wodą, ty za wodą. Jakże jo ci buzi podom...". Śpiewali jej dziadkowie, sąsiedzi. - Byłam kołysana, odżywiana pieśniami. Czasem mam wrażenie, że zbudowana jestem z pieśni. A dzisiaj? Prawie nikt nie śpiewa - podkreśla Olga. - Edukacja wokalna kończy się na przedszkolu. Powinniśmy się temu sprzeciwić! W szkołach - podstawowych, średnich i wyższych - powinny być lekcje śpiewu. Jesteśmy jedynym narodem w Unii Europejskiej, gdzie nauczyciele mają renty z powodów zawodowych. Zmęczenie strun głosowych, gardła, a później choroby: rozziew strun, guzki śpiewacze... Wreszcie trzeba iść do lekarza, który na brak wiedzy i umiejętności przepisuje już tylko antybiotyki (anty-bio, czyli przeciw życiu).

Na warsztacie dla kontynuujących ćwiczymy gamę chromatyczną, również z ćwierćtonami. Nic nie wiemy o uzdrawiających właściwościach ćwierćtonów. Ale wiedzieli o tym od dawna Tybetańczycy, Japończycy. Ćwierćtony są we wszystkich archaicznych pieśniach ludowych. Gama chromatyczna, ku memu zdziwieniu, doprowadza mnie do frustracji. Kiedy Olga pyta o wrażenia, mówię, że mam dość. Złoszczą mnie te dźwięki. A Maria jest wzruszona. - Mam poczucie, że odnalazłam coś, za czym bardzo długo tęskniłam - zwierza się i zaczyna płakać. Olga nie jest wcale zdziwiona tak sprzecznymi reakcjami. Bo tak działa dźwięk. Powoduje rozpad starych komórek. Reakcje mogą być skrajnie różne. Dźwięki "a", "c-h", "c-ais" to częstotliwości niszczące komórki rakowe. Jak dowodzą odkrycia naukowe, wystarczy 21 minut, aby komórki zaczęły się rozpadać. - Ale jeśli nie zaczniemy myśleć pozytywnie, znów się utworzą - przypomina Olga i zachęca do pracy nad zmianą nawyków myślowych: - Za każdą negatywną myśl o sobie - cztery pozytywne, a za każdą negatywną myśl o kimkolwiek - siedem pozytywnych. W końcu odechce nam się myśleć negatywnie, tyle będziemy mieć z tym pracy.

Iskra Boga

Olga wierzy, że to, co jest dostępne dla niej, dostępne jest też innym ludziom. Według niej śpiew to sprawa naszej duchowości, a nie tylko mięśni, czyli strun głosowych. A esencją duchowości jest zachwyt i radość. - Kiedy przekroczyłam swoje możliwości głosowe, moje szczęście sięgnęło nieba - opowiada. - Miałam poczucie, że dotykam stóp Boga. Bo przekroczyłam siebie wczorajszą. Zachwyt pozwalał mi przekraczać siebie następnego dnia. A radość w nas to radość dziecięca. Dorosły człowiek jest zgorzkniały, stłamszony, zaszczuty. Dziecko jest samą radością, a duchowość to radość. Kiedy zrozumiesz, że dane jest ci poprzez radosną pracę wydobyć siebie dla siebie, zrozumiesz też, że zachwyt jest pomostem między boskością w tobie a boskością całości. Nagle ty, ta iskra Boga, łączysz się z całością.

Informacje i zapisy: Stowarzyszenie "U Źródła", Maja Wołosiewicz, tel. 0-606 994 366, e-mail: info@u-zrodla.pl; www.u-zrodla.pl

***

Olga Szwajgier, autorka unikatowej metody pracy z głosem. Założycielka prywatnej szkoły wokalnej Laboratorium Głosu. Wieloletni pedagog PWST w Krakowie oraz Internationale Akademie fur Neue Musik w Schwarz (Austria). Występuje na najważniejszych światowych festiwalach muzyki współczesnej. Swój pierwszy honorowy doktorat "The Cultural Doctorate in Philosophy" nadany przez World University Roundtable Benson (Arizona) otrzymała w 1989 r. Kolejne w 1993 r.: "Doctor of Musie" przyznany przez The London Institute for Applied Research oraz "Doctor of Musicology" nadany przez Australian Institute forCoordinated Research. W 1991 r. wystąpiła w Carnegie Hall na koncercie z okazji stulecia tej sceny, a w 2002 prawykonała tam swój utwór "Julius". W 2005 w Berlinie w ramach obchodów Roku Einsteina brała udział w operze "The Speed of Light". Kompozytorów Christiana Steinhausera i Mathiasa Baumhofa do napisania tego dzieła zainspirowała teoria względności Einsteina i akrobatyczne możliwości głosowe Olgi Szwajgier.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji