Artykuły

O Polsce i polskości

"Synczyzna" w reż. Wacława Sobaszka Teatru Węgajty na XIV Akademickich Spotkaniach Teatralnych Klamra w Toruniu. Pisze Anna Socha w serwisie Teatr dla Was.

Tegoroczne Akademickie Spotkania Teatralne w Toruniu stoją na bardzo wysokim poziomie artystycznym. Potwierdziła to prezentacja "Synczyzny", w reżyserii Wacława Sobaszka, przywieziona przez Teatr Węgajty, oparta na fragmentach "Ślubu" i motywach zaczerpniętych z "Trans-Atlantyku" Witolda Gombrowicza. Twórcy spektaklu zaproponowali osobistą wypowiedź na temat naszego kraju, naszej narodowej tożsamości oraz pojmowania polskości i patriotyzmu. W ten sposób włączyli się w dyskusję, którą kiedyś na kartach swojej twórczości podjął autor "Iwony, księżniczki Burgunda". Dyskusję to dziś aktualną i uniwersalną w stawianych tezach. Według Gombrowicza Synczyzna to ironiczna antyteza Ojczyzny, przypisana młodości i niedojrzałości. To o nią apelował autor "Operetki", obserwując na emigracji śmieszność patriotycznych zachowań naszych rodaków, najczęściej patetycznych w strojeniu narodowej pozy, gęby i miny. Owa kpina z pozorności polskiego patriotyzmu była próbą zastąpienia Ojczyzny właśnie tym, co Gombrowicz nazwał Synczyzną.

Przedstawienie Sobaszka jest wyraźnie podzielone na dwie części. Jego konstrukcja jest zwarta i przez to logiczna oraz konsekwentna. W pierwszej części oglądamy sen Henryka, bohatera "Ślubu", sen mroczny niczym majak wojenny, gdzie najważniejsza jest opuszczona Polska i dom rodzinny. Wszystko, co ujrzymy na scenie, jest cieniem widzianym przez pryzmat płomienia zapalonej świecy. Owa odrealniona przestrzeń snu jak w krzywym zwierciadle deformuje naturalne kształty rzeczy, ludzi i zjawisk. Nagle to, co było małe, może stać się monstrualne, a co tylko śmieszne, karykaturalne. Ten ciekawy zabieg podkreśla sugestywnie z jednej strony groteskowość, z drugiej symboliczność dysputy, w której najważniejszym problemem jest pozycja Ojca w rodzinie, jego rola, funkcja i tożsamość. "Synczyzna" staje się w tym onirycznym obrazie spektaklem o narodowej tradycji i o jej historii, o relacji Polak - Ojczyzna, Ojciec - Syn.

Druga część spektaklu dzieje się na emigracji, w Argentynie, i jest przepojona energią i żywiołowością południowoamerykańskiego karnawału z tangiem w roli głównej. Ta sekwencja stanowi bardzo czytelny i wymowny kontrast do majaków sennych z części pierwszej. Znakomity efekt daje wykorzystanie masek, które potęgują groteskowość napuszonych postaci; figur sportretowanych z całym instrumentarium komicznego zadęcia i śmieszności. To konterfekt naszej polskości i tego, jacy jesteśmy naprawdę. To próba pokazania tradycji jako albumu zachowań skostniałych, schematycznych, uproszczonych i zniewalająco pustych Obnażone zostają nasze kompleksy, obawy, lęki, obsesje oraz wartości, z których staramy się być dumni. To co śmieszne okazuje się tragiczne. A wszystko dzieje się w rytmie i nastroju pulsującym od gwałtownych i gorących emocji.

Teatr Węgajty zabrał nas w malowniczą, choć bolesną podróżTyle, że te peregrynacje są wieczną wędrówką nie mającą końca.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji