Groteskowy jubileusz
Dnia 9 czerwca 1945 a więc w pół roku po oswobodzeniu Krakowa odbyła się pierwsza premiera teatru lalek "Groteska", który obecnie obchodzi swój spóźniony, bo aż 12-letni jubileusz. Sucha a imponująca metryka jubilata: około 5000 przedstawień i ponad milion widzów! Z teatrem tym związane jest nazwisko Zofi i Władysława Jaremów, pary szalonych maniaków lalkarstwa, którzy prawdopodobnie żadnej innej rzeczywistości nie uznają. Mania zaczęła się w wojennym roku 1939 w dalekim Grodnie, doznała nasilenia przez zetknięcie z Obrazcowem, przetrwała obozy okupacyjne i wybuchła w oswobodzonej już Polsce improwizacją szalonego Jaremy z niczego. Jaremowie - z krótką przymusową przerwą, prowadzą swój teatr do chwili obecnej.
Działalność to pionierska u nas, gdzie nie było tradycji podobnego teatru, a także odkrywcza przez upór zerwania z szablonem naiwnego teatrzyku dziecięcego i przez wielką ambicję stworzenia pełnego, artystycznego teatru lalek dla dorosłych. Cykl osiągnięć, by wymienić tylko uroczy "Cyrk Tarabumba", feeryczną "Lampę Aladyna", przełomowe "Igraszki z diabłem" (400 kompletów!) aż po zwycięskiego Adama - Gałczyńskiego - jest świadectwem wypracowywanej żmudnie wprawy technicznej, dojrzewania form plastycznych i coraz pełniejszego, scenicznego wyrazu. Poprzez sukcesy i upadki "Groteska" utrwaliła zdecydowanie swą pozycję, opanowując artystycznie całe bogactwo możliwości lalkarskich. Dalsze ambicje sięgają do repertuaru od Sofoklesa aż po współczesny dramat europejski. Słuszne staje się tedy żądanie teatru o konieczną specjalizację, jako pełnej sceny eksperymentalnej, godnej stanąć do poważnej konkurencji międzynarodowej.
Przy osiągniętym poziomie, repertuar może objąć w zasadzie wszystko - od widowiska do wybrednych stylizacji i do form monumentalnych. Powstaje nawet pytanie czy nie warto by pokusić się o realizację wizyjnego teatru Wyspiańskiego, póki teatr pudełkowy daleki jest od rozwiązania scen takich, jak np. w Akropolis.
Takie zadania kolidują oczywiście z fakturą teatrzyku dla dzieci, którym z konieczności "Groteska" także być musi. I te zadania muszą być rozdzielone.
Obok założycieli przesunął się przez "Groteskę" szereg wybitnych współpracowników, szczególnie plastyków, których kolejne osiągnięcia złożyły się na ostateczny styl tego teatru.
Cóż stanowi o odrębności faktury teatru lalek? Za czasów panującego naturalizmu uważano ten rodzaj, oparty na lalce sztucznie poruszanej, za uboższy od teatru żywego. Tymczasem wydaje się, że jest odwrotnie. Że istnieje tu właśnie poszerzenie możliwości wyrazu przez nieograniczoną swobodę postaciowania. Już doświadczenia naturalistycznego teatru marionetek - w wydaniu znanego zespołu dei piccoli - wykazały wirtuozerję techniczną, pozwalającą na całkowicie naturalne a nawet bardziej niż naturalne skondensowanie środków wyrazu.
Odejście od naturalizmu stworzyło kształty nowe, które nie tracąc cech ludzkich poszerzały dalej ekspresję lalki o nieznany czy nie spotykany w naturze wygląd, ruch, gest i mowę, otwierając nowe perspektywy niedostępne teatrowi żywemu. To samo tyczy stosunku do otaczającej rzeczywistości - przyrody, architektury, wnętrza. Zapanowała tedy pełna swoboda, więc: w uformowaniu lalki, czy też celowym jest zdeformowaniu - w kierunku uwypuklającego skrótu i uproszczenia, dobitnego przerysowania typu i karykatury. Dalej - możność szafowania dysproporcją w lalce samej, czy w jej stosunku do otoczenia (niemożliwą lub trudną w teatrze żywym). Wreszcie - możność ożywienia przedmiotów martwych i spełnienia każdego życzenia fantastyki. Ta absolutna swoboda postaciowania pozwala na pełne wyżycie się temperamentu plastycznego, na twórczą interpretację najtrudniejszych do realizacji tekstów. I to jest przewaga lalki nad żywym aktorem. Natomiast zapewne przewagę ma ten drugi w zdolności manifestowania introspekcji psychologicznej a także w bezpośrednim obcowaniu z widownią, stwarzającą inny rodził napięcia. Stad pierwszą wartością w teatrze lalek jest twórczość plastyczna. Tło i otoczenie, sprzęt i rekwizyt a nade wszystko - wygląd lalki i jej ubiór, decydujący o typowości, szczególnie w układzie zespołowym. Skala ogromna - od estetycznego uproszczenia do karykaturalnych wypotworzeń. Twórczość ta wymaga wielkiej inwencji rzeźbiarsko-malarskiej, nie mówiąc o znajomości techniki lalkarskiej. Niemniej ważną sprawą jest wytypowanie twarzy lalki, która swym niezmiennym wyrazem ma zastąpić brakującą mimikę.
Równie ważny jest sposób poruszania lalką. Ruchliwość jej jest nie ograniczona, ale ograniczony zakres gestu, który skupia cały wyraz w zwrotach głowy, ruchach dłoni czy stóp. Te bieguny ruchu kończyn lalki wyrażają znaczeniowo najwięcej.
Interpretacja tekstu musi wykazywać nadczułość, wobec innych niedostatków lalki, a głos lalkarza - posiadać wyrazistość i dynamikę, niełatwą przy ukryciu mówiącego. Wreszcie trzeba, by głos koniecznie zalecał się pięknym brzmieniem i barwą w zdecydowanej skali, ważnej dla typu lalki, zwłaszcza w dialogu. Dobór głosów obejmuje nadto rozróżnienia: liryczny, dramatyczny, bohaterski, serio, buffo itd. Innym walorem jest charakteryzacja głosu, jego przekształcanie w związku z ogólną deformacją.
Niedostatki w wyrażaniu stanów subtelnych wyrównuje muzyka. Styl "Groteski" wykazuje wielkie osiągnięcia w tym zakresie. Na czoło wysuwa się odkrywcza sprawność i pomysłowość plastyczna. Dalej: stosowana po różnych innych próbach metoda poruszania lalek z dołu, na giętkich prętach zdała egzamin, wyłączając wątłą chwiejność wiszącej marionetki a wprowadzając wystarczającą płynność gestu, najbardziej dla lalki "naturalną". Poza lalką wprowadza "Groteska" na scenę także żywego aktora w masce. Sposób ten otwiera nowe możliwości, np. przy dublowaniu lalki żywym ciałem, którego lalka jest odbiciem. Wygłoszenie - które zrazu najbardziej kulało, osiągnęło obecnie wysoką sprawność, pozwalającą nawet na realizację utworów śpiewanych. Słowem - technika została opanowana na tyle, że pozwala na swobodną interpretację artystyczną. Kto obserwował rozwój tego teatru od początku, zda sobie łatwo sprawę, jak ogromny i uporczywy wysiłek włożono, i jakiej trzeba było na to cierpliwości eksperymentowania.
Uroczystości jubileuszowe odbyły się w atmosferze serdecznej życzliwości publiczności nie tylko miejscowej, którą "Groteska" zdobyła sobie i przyswoiła. Padały liczne słowa uznania, zachęty, wręczano wieńce i podarunki a także odznaczenia państwowe, które jakoś skąpo obdzieliły nieliczną garstkę zasłużonych, pozostawiając w zapomnieniu czy niełasce - choćby wybitnych plastyków "Groteski", jej literackiego a wreszcie artystycznego kierownika. Grany na jubileuszu "Orfeusz w piekle" stał na pograniczu offenbachowskiej operetki, pełnej muzycznego wigoru - i współczesnego libretta. Swobodną trawestację tematu tej frywolnej parodii mitologicznej z czasów II Cesarstwa podjął Gałczyński przed kilku laty dla "żywej" operetki, która w ostatniej chwili pozostawiła poetę na lodzie. Przeróbka, cechuje się właściwym poecie humorem i jest ostrą satyrą na biurokrację, utrudniającą podróż Orfeusza do piekieł. Nieco rozwlekła w akcie I pulsuje pełnią werwy komicznej w dwu pozostałych. Po pokonaniu biurokratycznych trudności, ostatnią - mitologiczną odrzuca śmiało bohater z okrzykiem: do bani z mitologią!, i uprowadza wbrew tradycji swą ukochaną. Taki jest finał i akcent. Tak właściwa Gałczyńskiemu pasja obalania mitów takich i innych jest też bliska ideowo "Grotesce". Tekst wokalny nie został wykonany w pełni śpiewaczo, niemniej nawet w tym wykonaniu wydobyto zwłaszcza w chóralnych partiach żywość, rytm i urok melodyczny starej operetki. Reżyser zmobilizował wszystkie środki wyrazu dla wygrania tak różnorakich walorów, orkiestrując je ze znakomitą pomysłowością i czujnością, zwłaszcza w wielkich scenach
zbiorowych. Grano, śpiewano i tańczono w sprawnej synchronizacji mimo oszałamiającego tempa i kalejdoskopowej zmiany obrazu scenicznego. Nawet lalki epizodyczne nie pozostawały ani przez chwilę "na stronie". Nie można pozbierać ani wyliczyć nawału pomysłów, sypanych jak z rękawa swobodnie i ze smakiem.
Lalki, niemal wszystkie w uroczych zestawieniach barw, cechowała dowcipna pomysłowość aluzyj, skoncentrowany wyraz i karykaturalny persyflaż mitologicznego Olimpu. Więc frywolna Wenus, upozowana na mikrofonową disuesę w ognistej peruce, zaczesanej w koński ogon, Eskulap z wziernikiem na czole, Diana ze szczegółami stroju myśliwskiego, Junona jako ultranowoczesna dama i hic mulier, czy urocza i przedsiębiorcza Eurydyka. Szczególnej wymowy nabierały lalki, które ożywiono wyjątkowo sprawnie. Tu należy pyszny Fafik (L. Śmigielski) - w wielorakich rolach, i świetny Jowisz (L. Śmigielski) - gromowładca w szlafmycy, podwikarz i pantoflarz. Genialna jest lalka zaspanego Morfeusza o głowie uformowanej w makówkę, o opuchniętych oczach, odziana w pasiastą pyjamę, z jaśkiem pod pachą, ożywiona prześmiesznie choć dyskretnie przez St. Rychlickiego. Również diaboliczny Pluton w hutniczych okularach (R. Olszak). Ciekawy w pomyśle - Upiór biurokracji.