Artykuły

Niezwykłe historie niezwykłych kobiet

"Strachu NIE MA" w reż. Łukasza Chotkowskiego, koprodukcja Teatru Powszechnego w Warszawie, Instytutu Adama Mickiewicza i Teatru Kasba Arghya z Kalkuty. Pisze Małgorzata Kociubowska w portalu Kulturaonline.pl.

Co wiemy o życiu kobiet w Indiach? Projekt Łukasza Chotkowskiego otwiera oczy na ważny problem społeczny i zarazem mało znany aspekt hinduskiej obyczajowości. Recenzujemy spektakl "Strachu NIE MA".

Przedstawienie składa się z kilku historii kobiet, mieszkających w indyjskim Vrindavan, nazywanym inaczej "miastem wdów". Jest to niezwykłe miejsce kultu. To właśnie tutaj Krishna spędził swoje dzieciństwo. Do Vrindavan pielgrzymują kobiety z całych Indii; te, które utraciły mężów, zostały przez nich wyrzucone z domu, pozostawione przez swoje dzieci, rodzinę, niemające gdzie mieszkać, często pozbawione środków do życia. Miasto staje się ich nowym domem.

Na podstawie jednostkowych świadectw tych kobiet powstał spektakl "Strachu NIE MA". Jego premiera miała miejsce 12 listopada 2016 roku w... samej Kalkucie, co jest częścią polsko-indyjskiej współpracy kulturalnej rozwijanej przez Instytut Adama Mickiewicza. W połowie grudnia przedsięwzięcie trafiło na deski Teatru Powszechnego w Warszawie. Całość stanowi zarazem drugą odsłonę tryptyku "Kobiety Wykluczone" (pierwsza realizowana w Teatrze Lubuskim, dotyczyła sytuacji kobiet osadzonych w więzieniu). Za reżyserię odpowiada Łukasz Chotkowski, który już planuje ostatnią część tej inicjatywy. Ma być poświęcona kobietom zgwałconym podczas współczesnych wojen w Afryce.

Kobieta własnością mężczyzny?

Spektakl został przygotowany na podstawie wywiadów przeprowadzonych przez twórców z kobietami mieszkającymi w Vrindavan. Podczas pobytu zebrali oni wiele materiałów filmowych, które są wyświetlane na ekranie znajdującym się na scenie. Dla osób takich jak ja, czyli niezaznajomionych z kulturą i obyczajami Indii, wszystko wyda się zapewne bardzo ciekawe i interesujące mimo dość smutnego tematu.

Oto kobiety w Indiach, mówiąc brutalnie, NALEŻĄ do swoich mężów. Gdy zabraknie im partnera albo ten zwyczajnie odejdzie do innej, zostają bez środków do życia i są zdane na tułaczkę. Właśnie dla takich kobiet powstało miejsce w Vrindavan. Podczas godzinnej inscenizacji poznajemy poruszające historie wdów (na dzień dzisiejszy jest ich ok. 40 milionów!), które, co może dziwić, mimo swojej życiowej sytuacji są zadowolone z życia. Zbliżyły się do Boga, odnalazły spokój, mieszkają w miejscu, gdzie nie są bite, wyzywane, traktowane okrutnie przez pijanych mężów. Można powiedzieć, że tutaj rozpoczęły nowe, lepsze życie, którego do tej pory nie miały.

Historie bohaterek spektaklu uświadamiają, że na świecie nie ma i chyba długo nie będzie sprawiedliwości. Europejczykom trudno sobie wyobrazić, przez co przeszły te kobiety. Na szczęście zawsze znajdą się też ludzie dobrej woli. Tak dzieje się w przypadku, co zaskakujące, mężczyzny. Pewien weteran wojenny dobrowolnie opiekuje się wdowami, dodatkowo nie rozumie, jak inni mężczyźni mogą tak źle traktować kobiety. Szkoda, że takich osób jak on jest tak mało.

"Umarłe za życia"

Niezwykłe historie niezwykłych kobiet z Indii w rewelacyjny sposób przedstawiają aktorzy Teatru Powszechnego - Karolina Adamczyk, Aleksandra Bożek, Magdalena Koleśnik i Joanna Halszka Sokołowska (odpowiedzialna również za muzykę). Rozpoczynają swój występ od zadania na pozór prostego pytania - czy naszym przeznaczeniem było urodzić się w tym miejscu, gdzie obecnie żyjemy? Nikt nie odważył się odpowiedzieć.

O wdowach mieszkających w Vrindavan mówi się, że są "umarłe za życia". Przez znaczną część spektaklu-projektu widz obserwuje więc rytuał przygotowania do pogrzebu. W tym przypadku wdową jest naga Aniela Witczak. Kładzie się na wielkim stole, a cały rytuał odprawia Tapas Chatterjee. Bardzo dokładnie obmywa ciało kobiety, wciera specjalne oleje, nakrywa ją specjalnymi płótnami, pali kadzidła, rozstawia wokół stołu świece i, co najważniejsze, przez cały ten czas odmawia specjalne modlitwy.

Joanna Halszka Sokołowska i Jay Deep grając na rożnego typu instrumentach dodają całości klimatu, a Raju Bera wykuje niezapomniany pokaz tańca indyjskiego. W hinduski klimat wprowadzają również kolorowe stroje bohaterek, które bardzo często krępują ich ruchy (Magdalena Koleśnik ubrana w kostium z formy, który nie tylko ogranicza jej możliwość wykonywania ruchów, ale również zakrywa bardzo dokładnie całe jej ciało). Aleksandra Bożek ma na sobie jasną suknię wykonaną z wielu męskich koszul, wraz z kolejnymi minutami przedstawienia zaczyna się z tego wszystkiego uwalniać. Na scenie doskonale został pokazany kontrast między uwięzionymi w swoich strojach kobietami, a półnagim Raju Berą tańczącym swobodnie po scenie.

Teatr, który się wtrąca w słusznym celu

"Strachu NIE MA" to inscenizacja, która jest bardzo trudna w ocenie. Teatry coraz rzadziej dotykają problemów społecznych wprost, tak jak zrobiono na Scenie Małej Powszechnego. W tym wypadku nie chodziło o przestraszenie odbiorcy, lecz uzmysłowienie mu, że tak właśnie dzieje się na świecie. Choć mało kto o tym mówi i coraz częściej zamykamy się w tym "co nasze" (a to co odbywa się gdzieś indziej już nas tak nie obchodzi).

Artyści poprzez teatralne medium opowiadają historię kobiet z Indii, pokazują nagrania, na których widzimy je w codziennych sytuacjach, przybliżają nam to, co na co dzień nie jest dla nas dostępne. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że tego typu spektakli będzie więcej. Tego typu prezentacje dają dużo do myślenia. Skłaniając do pochylenia się nad losem drugiego człowieka. Motto stołecznego Teatru Powszechnego brzmi: "Teatr, który się wtrąca". Tutaj wtrącił się bardzo dosadnie, ale w słusznym celu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji