Artykuły

Stracone zachody miłości

On jest piękny, ona jest prześliczna. Powinni się zakochać i wszystko powinno skończyć się dobrze. Tak się jednak nie dzieje. Ona nie zostaje wpuszczona do pałacu, mieszka w namiocie, a potem wyjeżdża. W przyszłym tygodniu, w sobotę premiera "Straconych zachodów miłości" Szekspira. Studenci IV roku Studium Aktorskiego im. Aleksandra Sewruka przygotowują swój drugi spektakl dyplomowy - pisze Ewa Mazgal w Gazecie Olsztyńskiej.

W sztuce występują: Julia Chętkowska, Joanna Graczyk, Anna Maria Kosik, Alicja Piątek, Piotr Dębowski, Kamil Drężek, Jędrzej Fulara i Radostaw Jamroż.

Spotykamy się przed kolejną próbą. Studenci IV roku Studium Aktorskiego im. Aleksandra Sewruka działającym przy Teatrze Jaracza przygotowują swój drugi spektakl dyplomowy. Są to "Stracone zachody miłości" Szekspira w przekładzie Stanisława Barańczaka, reżyserii Iwo Vedrala. Autorem scenografii jest Tomasz Brzeziński.

"Stracone zachody miłości" to jedna z pierwszych sztuk Szekspira, wystawiana stosunkowo rzadko w porównaniu z "Hamletem" czy "Makbetem".

Scenę u Sewruka zajęły instrumenty i wielki lew. W tle rozciąga się prospekt z melancholijnym wiejskim krajobrazem, oświetlonym blaskiem księżyca. Króla gra Jędrzej Fulara. - Bohaterowie "Straconych zachodów miłości" obiecują sobie, że będą żyli bez kobiet - opowiada. - Co prawda król jest umówiony z księżniczką, ale nic tego nie wynika. Może z powodu jego niedojrzałości?

Alicja Piątek dodaje, że każdy z nas podejmuje swoje zachody miłości. - Staramy się biec, ale czasem biegniemy w miejscu -zauważa.

Radek Jamroż podkreśla, że miłości nie da się zamknąć w murach mózgu. - Amor strzela na oślep i często osoby rażone jego strzałą się mijają - tłumaczy. Zdaniem Anny Kosik "Stracone zachody" ukrywają wiele tajemnic.

- Wszystko powinno skończyć się jak w bajce - mówi.

- Zakochane pary powinny odejść w stronę zachodzącego słońca, trzymając się za ręce. Tutaj tak się nie dzieje, ale "Zachody" nie są oczywiste i sztampowe.

Zdaniem studentów tekst w przekładzie Barańczaka jest jak najbardziej współczesny. Chwalą reżysera, który traktuje ich ja partnerów i czasem przyznaje, ze czegoś po prostu nie wie. Wtedy szukają razem. Dużo rozmawiają. - Uczymy się prawdziwej pracy - podkreślają. - I jesteśmy ciekawi, jak jej wyniki przyjmie publiczność.

- Dlaczego na spektakl dyplomowy wybrał pan "Stracone zachody miłości", sztukę Szekspira, podobno nie najlepszą? - pytamy Iwo Vedra-la. - Bo to jednak Szekspir - odpowiada. - A poza tym

"Stracone zachody" są nieoczywiste. To tekst, w którym wszystkiego jest za mało i jednocześnie wszystkiego za dużo. Jest jednym z pierwszych tekstów Szekspira i jest pisany jakby w gorączce, czasem brawurowo, a czasem jest puszczony. Jest emocjonalnie rozedrgany. To trudne zadanie, ale pomyślałem sobie, że jest w tej niedokończonej formie coś, co kojarzy mi się ze studentami.

Zdaniem Vedrala, "Zachodów" nie trzeba traktować bardzo serio, nie ma też zbyt wielu odnośników, zbyt wielu gotowców jak w przypadku Hamleta, z którymi trzeba by się mierzyć. - Pracowaliśmy niby nad Szekspirem, który jest przecież znany, ale tak naprawdę na nieznanym terenie -tłumaczy.

O czym "Stracone zachody" miłości są w jego interpretacji? - Ich fabuła została tylko naszkicowana i w pewnym momencie, mam wrażenie, przestała Szekspira interesować - mówi Vedral. - Jest to tekst o miłości, która nie zostaje spełniona i to z dość współczesnych powodów. To jest dziwne w tekście komediowym, gdzie regułą były co najmniej dwa wesela. Tu jest rozczarowanie. Nad próbami spełnienia miłości dominuje stan melancholiczny. Miłość podszyta jest smutkiem, rozczarowaniem i niemocą. I to jest nam bliskie. Gdy słucham studentów, kiedy mówią o swojej przyszłości, odnajduję podobną niemoc, tendencję do rezygnacji i oczekiwania.

Scenografia przypomina obrazy z "Melancholii", głośnego filmu Larsa von Triera. Reżyser nie ukrywa tej inspiracji. - Słowo melancholia w tekście Szekspira pojawia się kilka razy i stało się refrenem - dodaje. - Mamy tam też do czynienia z destruktywnym oddziaływaniem siły Księżyca. W "Straconych zachodach miłości" są też tropy, które prowadzą w kierunku późniejszego "Snu nocy letniej". Niektóre z postaci w "Zachodach" funkcjonują na granicy rzeczywistości i snu właśnie. Nie do końca wiadomo kim są. Jest na przykład ćma. Może to ćma barowa? Ale kojarzy się też z Pukiem.

W swym dyplomowym spektaklu studenci grają na instrumentach. - To jest u mnie powracający motyw - mówi reżyser. -Ciągnie mnie, by rezygnować z muzyki ilustracyjnej. Wolę szukać dźwięku żywego, który wydobywa się tu i teraz na scenie. I to się sprawdza.

Vedral jest zdania, że wspólne granie jest czymś w rodzaju grupowej terapii. - Studenci siadają razem i próbują coś zagrać, często na innym instrumencie, niż zostali nauczeni - opowiada. - Wtedy coś przed nimi się otwiera. Chciałbym, żeby otworzyli się na inny rodzaj skojarzeń niż te, do których zostali przyzwyczajeni. Przy tej okazji prowadzę też własne poszukiwania.

Vedral zapewnia, że nie traktuje przygotowania dyplomowego spektaklu jako odrobienia zadania. Dyplom, jego zdaniem, robi się dużo trudniej. - Mój styl uprawiania zawodu jest wymagający wobec aktorów, a tym samym wobec studentów - podkreśla. - Być może wymagam od nich mniej aktorskich umiejętności, abar-dzie uruchomienia wyobraźni, myślenia, dyskusji oraz wchodzenia w nieznane sytuacje. To jest fundament mojej pracy. Choć teraz jest to dla nich na pewno trudne, ale myślę, że wszystko kiedyś im się przyda.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji