Artykuły

Tomasz Karolak o Komedzie i Hłasce. Premiera w Teatrze Imka

- Kiedy czytam historię Komedy i Hłaski w Ameryce, mam łzy w oczach. Mogli mieć wszystko. A wszystko im się rozpadło. Ci, którzy pamiętają ich czasy, ciągle nie mogą sobie poradzić z dramatem Komedy i Hłaski. Dla nas to jest przestroga - mówi Tomasz Karolak, dyrektor Teatru Imka w Warszawie.

W Teatrze Imka w piątek 13 stycznia warszawska premiera spektaklu "Komeda", który powstał we współpracy z Teatrem Nowym w Łodzi. Szef IMKI zagra Marka Hłaskę.

Izabela Szymańska: Krzysztof Komeda to jeden z niewielu twórców PRL-u, którzy zaistnieli na Zachodzie.

Tomasz Karolak: A wiesz, że nie został przyjęty do Stowarzyszenia Kompozytorów Polskich? Zdaniem naszych twórców był amatorem, bo z wykształcenia lekarzem. A przecież talent budzi się niezależnie od studiów na wyższej uczelni. Iwona Bielska grająca w naszym spektaklu Zofię Komedową mówi, że Ennio Morricone miał podpisany kontrakt z Paramount Pictures na dwa filmy rocznie, a Komeda na trzy. To była niewyobrażalna kariera chłopaka, który wyjeżdża w latach 60. z Polski i nagle osiąga taki sukces, że jego "Kołysanka" z "Dziecka Rosemary" słyszana jest w każdym samochodzie stojącym w nowojorskim korku.

Jednocześnie ciągnie ze sobą takich fenomenalnych ludzi jak Marek Hłasko. Pisarz dostał z telewizji CBS propozycję napisania serialu, ale nie był w stanie tego zrobić zachłyśnięty amerykańskim życiem, alkoholem, kobietami. Komeda i Hłasko imprezowali mocno. Był z nimi także Wojciech Frykowski, starał się być szarą eminencją, chciał wypłynąć przy Romanie Polańskim. I kiedy to wszystko nabierało rozpędu, nagle. Głupia śmierć.

Nasz spektakl startuje w momencie, o którym właściwie niewiele wiemy na pewno, bo od razu obrósł legendą, wieloma teoriami spiskowymi. Nie wiadomo, czy Hłasko popchnął Komedę przypadkowo, czy go uderzył? Co się tam właściwie stało?

Podobno od dawna chciałeś zagrać Marka Hłaskę. Co cię w nim fascynuje?

- Jest takie słynne zdjęcie z libacji Hłaski z Komedą. Siedzą obok siebie, a Hłasko w rozpiętej koszuli w kratę wiesza się na Komedzie. Zobacz, to przecież jestem ja! A tak serio - zaczytywałem się w nim. Mam w domu jego dzieła zebrane. Pamiętam, że kiedy przeczytałem "Bazę Sokołowską" myślałem, że napisał to 50-latek o ogromnym doświadczeniu - taką Hłasko miał swobodę pióra, z taką zmysłowością opisywał świat w szczegółach. To zrobiło na mnie niesamowite wrażenie. Oczywiście, później do literackiej fascynacji dołączył wizerunek polskiego Jamesa Deana. Każdy chciał nim być. Wydaje mi się, że nawet dziś Hłasko tak funkcjonuje. Zmarł niedługo po śmierci Komedy, też w niewyjaśnionych okolicznościach, nie wiadomo, czy popełnił samobójstwo czy nie.

Kiedy czytam historię Komedy i Hłaski w Ameryce, mam łzy w oczach. Mogli mieć wszystko. A wszystko im się rozpadło. Ci, którzy pamiętają ich czasy, ciągle nie mogą sobie poradzić z dramatem Komedy i Hłaski. Dla nas to jest przestroga.

Muzyka Komedy będzie w spektaklu grana na żywo?

- I na żywo, i z taśmy. Przedstawienie jest wypełnione muzyką Komedy i Ola Walickiego. Gra ją perkusista Paweł Dobrowolski.

Dwie ważne postaci naszej opowieści to Komeda i jego mistrz Fryderyk Chopin. Podobno, kiedy Komeda grał Chopina z wariacjami, przybiegł do niego Jan Ptaszyn Wróblewski, pytając co to. Gdy Komeda rzucił, że gra Chopina, Ptaszyn powiedział: Stary, to jest jazz! Oni zapoczątkowali jazz w Polsce, założyli w Imce pierwszy klub jazzowy. Chopin odwiedza nas na scenie - Komedę, Hłaskę. Reżyserka Lena Frankiewicz postawiła tezę, że w chwili śmierci artystów przychodzą po nich najwybitniejsi przedstawiciele ich zawodu. Po Komedę przychodzi Chopin i Komeda uczy go, jak grać jazz.

Spektakl "Komeda" przygotowaliście wspólnie z Teatrem Nowym w Łodzi. To początek współpracy?

- Tak, to pierwsze przedstawienie, które ma połączyć Łódź i Warszawę oraz Teatr Nowy z Imką. Duopolis Kulturalne Warszawa - Łódź to mój projekt, wymyśliłem, go szukając partnera do produkcji spektaklu. A w związku z tym, że byłem kiedyś aktorem Nowego, tak jak większość aktorów pracujących dziś w Imce, skierowałem kroki do dyrektora Krzysztofa Dudka. Projekt spotkał się z poparciem władz Łodzi, również finansowym. Mamy plany repertuarowe na trzy lata, zaraz zaczynają się próby "Wielu demonów" Jerzego Pilcha w reżyserii Mikołaja Grabowskiego. Okazuje się, że można robić teatr ponad podziałami, z sąsiadami, bo do Łodzi jedzie się ponad godzinę pociągiem czy samochodem. A granie jednego spektaklu w dwóch miastach jest dla przedstawienia i dla aktorów bardzo rozwojowe.

***

Warszawska premiera: 13 stycznia, godz. 19. w Teatrze Imka, ul. Konopnickiej 6. Kolejny spektakl: 14 stycznia, godz. 19. Bilety: 60-100 zł.

Na zdjęciu: Tomasz Karolak w "Komedzie" w reż. Leny Frankiewicz w Teatrze Nowym w Łodzi

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji