Artykuły

Gdańsk. "Sąd Ostateczny" w Operze Bałtyckiej jesienią

Jedno z najwybitniejszych dzieł malarskich, "Sąd Ostateczny" Hansa Memlinga, od wieków inspiruje i skłania do refleksji. W listopadzie w Operze Bałtyckiej wystawiona zostanie opera "Sąd Ostateczny" w reżyserii Pawła Szkotaka. Będzie to trzecia odsłona cyklu "Opera Gedanensis".

Jak dotąd w ramach cyklu Opery Bałtyckiej zrealizowano dwie premiery: "Madame Curie" (2011 rok, reż. Marek Weiss) i "Olimpię z Gdańska" (2015 rok, reż. Jerzy Lach). Autorem libretta "Sądu Ostatecznego" jest Mirosław Bujko. Muzykę stworzył ceniony kompozytor muzyki współczesnej Krzysztof Knittel. Opera ta ma odkryć dzieło Memlinga w nowym kontekście i pochylić się nad fundamentalnym tematem oceny życia ludzkiego w kontekście dobra i zła.

Dzieło podzielone jest na dwa akty. Pierwszy z nich poświęcony jest fikcyjnej genezie "Sądu Ostatecznego". W myśl libretta Mirosława Bujki, Memling tworzy arcydzieło, by odkupić swoje potworne zbrodnie popełnione na wojnie. Po sugestii Ojca Arago (u którego znajduje schronienie po powrocie z wojny) i z inspiracji diabolicznego Tomaso Portinariego, rozpoczyna pracę nad dziełem, które przerasta go i epokę, w jakiej powstaje. Drugi akt to dalsze burzliwe losy tryptyku. Wędrówkę obrazu zapoczątkowuje jego grabież przez gdańskich kaprów, przez co trafił do Gdańska i zawsze tu powracał, choć wielokrotnie był wywożony stąd w głąb kraju i za granice.

- Niebywała ludzka zachłanność i żądza posiadania (dla wielu równie silna jak żądza władzy) - to dla mnie najważniejsze tematy tej opery. One nie zmieniają się przez wieki. Od opowieści o powstaniu tego arcydzieła Hansa Memlinga i o niezwykłych losach tego wielokrotnie grabionego obrazu, dla mnie ważniejsze jest wynikające z tej opowieści przesłanie i ostrzeżenie dla tych wszystkich, którzy bezpiecznie żyją w swoich "bańkach społecznych" w przekonaniu, że tak już będzie, przynajmniej za ich życia... Jeśli nie zmienią swojego postrzegania świata, jeśli nie chcą widzieć powszechnej w świecie biedy, głodu, braku leków, jeśli nie zauważą tych niemych tłumów potrzebujących pomocy i nie zaczną dzielić się swoimi dobrami, to nic dobrego nie czeka ani ich, ani nas wszystkich w niedalekiej przyszłości... - mówi Krzysztof Knittel, twórca opery "Sąd Ostateczny".

- W pełni świadomie zrezygnowałem z jedności czasu, miejsca i akcji i podzieliłem operę tylko na dwa akty. Wyszedłem z założenia, że "Sąd Ostateczny" powstał niejako zamiast faktycznego sądu ostatecznego, zapowiadanego jako apokalipsa. Zastanawiałem się, co mogłoby z tego wyniknąć dla dzieła. Uznałem, że ten niezwykły, pełen symboliki obraz potraktować można jako próbę odkupienia win jego twórcy. Druga część opery to ukazanie siły tryptyku. Stąd niezwykła, oparta na faktach, podróż obrazu przez czas i spotkania z ludźmi, którzy zapisali się, zazwyczaj niezbyt chlubnie, w historii świata. Ostateczny kształt libretta jest zasługą Krzysztofa Knittla, który dostosował je do potrzeb opery. Nie jest to typowe libretto operowe, ale też język Knittla nie jest typowy dla języka opery - mówi Mirosław Bujko, autor libretta.

Jakiej muzyki spodziewać się można w operze "Sąd Ostateczny"?

- Nie będzie to forma jednorodna stylistycznie - dźwięki elektroniczne połączone z brzmieniem klasycznej orkiestry symfonicznej, powracający średniowieczny chorał spleciony z dźwiękami cywilizacji technicznej, sceny oparte na długich sekwencjach rytmów bębnów oraz instrumentów klawiszowych i przyśpiewki kobiet brzmiące jak cytaty z dawnych pieśni białoruskich - wystarczy zresztą rzucić okiem na spis postaci pierwszego i drugiego aktu tej opery, aby poznać (a może też zrozumieć) powody tej wielości środków i stylów - dodaje Krzysztof Knittel.

Główne partie wykonywać będą: baryton (Hans Memling), kontratenor altowy (Tomaso Portinari), bas (Ojciec Arago) - wszyscy w akcie pierwszym, baryton (Paul Benecke, kaper z Gdańska), bas (Car Piotr I) czy tenor (Stalin) - akt drugi. W pierwszym akcie nie zabraknie też głosów żeńskich: sopranem śpiewać będzie Katarzyna Tanagli (żona zleceniodawcy obrazu i muza Memlinga), natomiast w roli Archanioła Michała usłyszymy mezzosopran.

Co ciekawe, Mirosław Bujko zaczął pisać scenariusz "Sądu Ostatecznego", zanim dostał takie zlecenie od Opery Bałtyckiej. Teraz pracuje również nad książką na podstawie obrazu Memlinga.

- Zupełnie przypadkowo okazało się, że mieszkam na warszawskim Żoliborzu 200 metrów od Marka Weissa, ówczesnego dyrektora Opery Bałtyckiej. Gdy dowiedział się, że pracuję nad scenariuszem "Sądu Ostatecznego", uznał to za doskonały pretekst do napisania libretta. Jest ono częścią mojego scenariusza "Sądu Ostatecznego". Pracuję teraz nad powieścią fabularną w stylu "Kodu da Vinci" Dana Browna czy tekstów Janusza Machulskiego. Dzieje się ona w dwóch planach - w połowie XV wieku i na planie współczesnego filmu o "Sądzie Ostatecznym", który ma tak naprawdę na celu kradzież dzieła. Szukam możliwości sfinansowania ostatniego etapu pracy, by powieść była gotowa na jesień wraz z premierą opery. Jestem skłonny zamieścić w książce reklamę ewentualnego sponsora. Bohaterowie mogą np. jeździć samochodami określonej marki lub skorzystać z jego produktów. Chętnie ustalę szczegóły takiej współpracy - zapewnia Mirosław Bujko.

Premiera Opery Bałtyckiej będzie jednym z głównych wydarzeń wielopłaszczyznowej akcji "Jeden ze stu", promującej w 2017 roku obraz Hansa Memlinga.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji