Artykuły

W szponach małżeństwa

Kto raz wpadł w szpony małżeńskiego szczęścia, pewnie zrozumie bohatera "Ożenku" Mikołaja Gogola, który w spektaklu Bartłomieja Wyszomirskiego, granym w Teatrze im. L. Solskiego w Tarnowie, ucieka tuż przed ceremonią, zostawiając pogrążoną w smutku pannę młodą. Bo cóż go tak naprawdę czeka po wyjściu z cerkwi? Oczywiście koniec kawalerskiego luzu, poobiednich drzemek i rozkoszne wrzaski dziatek, które będą miały coraz to większe potrzeby. Wie o tym świetnie Koczkariow (Piotr Rutkowski), popychający Podkolesina do tytułowego ożenku. Grający go Piotr Rybak boi się małżeństwa z całkiem innego powodu. Wprawdzie poczuł wolę Bożą i marzy o pieszczotach słodkiej żonki, ale wrodzona nieśmiałość nie pozwala mu na tak radykalny krok. Dlatego, gdy przyjdzie decydujący moment, a czerwona kurtynka zacznie się bardzo powoli zasuwać, zaciskając się za nim niczym pętla na skazańcu, da nura przez okno.

Zdaje się, że całkiem nieświadomie udaje mu się wybrnąć z ciężkiej sytuacji, bo panna Agafia Tichonowna Olgi Przeklasy-Wójcik jest bowiem bardzo cwana. Niby to skromnie spuszcza oczka, lecz gdy zostanie sama już snuje plany przyszłego potomstwa, z którego płcią męską przewiduje kłopoty, a o wydanie za mąż żeńskiej martwi się na zapas. Nie należy też do najmądrzejszych istot, ponieważ łatwo daje się przekonać Koczkariowowi, co do wyboru kandydata.

Robi on to w sposób dość wyrafinowany, głaszcząc pannę namiętnie, co ma wydźwięk erotyczny, którego nie brakuje w całym przedstawieniu. Widzowie szybko łapią np. wymowę prezentów ofiarowywanych Agafii przez chętnych do jej ręki mężczyzn. Można rzeczywiście zrywać boki na widok kaktusa, wniesionego majestatycznie przez grubego pana Jajecznicę.

Lekkość dowcipu cechuje zresztą tarnowski spektakl. Sprawiają to wcielający się w role charakterystyczne aktorzy, na czele z zażywną swatką Ariną Pantielejmonowną (znakomita Ewa Pająk) i połamanym Anuczkinem (Robert Żurek).

Wszystko to dzieje się na drewnianej konstrukcji autorstwa Anny Popek, która może skojarzyć się z teatrem jarmarcznym. Niezbyt to zrozumiały dla mnie zabieg, dla którego nie znalazłam żadnego wytłumaczenia choćby w tekście. Ale i tak widzowie przedstawienia wyjdą z niego rozbawieni, a może nawet niektórzy wezmą głębszy oddech i zastanowią się nad instytucją małżeństwa, w którego szpony niezależnie od wszystkiego wpada większość z nas.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji