Panuję nad nieśmiałością
- Kocham zarówno śpiew, jak i występy na scenie teatralnej, zwłaszcza, gdy jest to przedstawienie muzyczne - mówi KRYSTYNA TKACZ, aktorka Teatru Ateneum w Warszawie.
Piotr Kitrasiewicz: Zadebiutowała Pani na ekranie w dramacie sensacyjnym Antoniego Krauzego "Strach" w 1975 roku. Potem grała Pani bardzo wiele ról w filmach i serialach telewizyjnych, między innymi, w "Doktorze Murku", "Życiu Kamila Kuranta", "Tulipanie", "Alternatywy 4", "Zmiennikach", "Twarzach i maskach", "Więzach krwi", "Przeprowadzkach", "Adamie i Ewie", "Na dobre i na złe", "Pensjonacie pod różą". Którą z nich, najmilej Pani wspomina?
Krystyna Tkacz: - Rzeczywiście, trochę się nazbierało tych ról. Proszę jednak zauważyć, że nigdy nie zagrałam postaci wiodącej, pierwszoplanowej. Każdą z nich lubię, mniej lub bardziej. Najmilej wspominam dramatyczną postać, w jaką wcieliłam się w "Życiu Kamila Kuranta". Jest mi bliska ze względu na bogactwo emocjonalne.
Woli Pani role tragiczne niż komediowe? Tych ostatnich też było sporo.
- Aktor jest po to, żeby się zmieniać i żeby każda rola była inna. Moim ideałem jest być jak kameleon, umieć dopasować się do każdej odtwarzanej postaci. Zresztą mało jest ról jednoznacznie zabawnych lub jednoznacznie tragicznych. Tak jak w życiu. Każdy ma w sobie i jedno, i drugie.
Z którym z reżyserów najlepiej się Pani pracowało?
- Gdybym chciała wymienić tych, z którymi dobrze mi się pracowało, byłaby to długa lista. Nie mam konfliktów z reżyserami. Słucham ich wskazówek, wykonuję je, staram się dodać coś od siebie.
Ma Pani także znaczący dorobek piosenkarski, nagrody za interpretację w konkursach oraz na festiwalach. Co jest Pani bliższe: śpiew czy aktorstwo?
- Nie wyróżniam ani jednego, ani drugiego. Kocham zarówno śpiew, jak i występy na scenie teatralnej, zwłaszcza, gdy jest to przedstawienie muzyczne. Występowałam na scenie Teatru Współczesnego w Warszawie m.in. w "Mahagonny" oraz "Niech no tylko zakwitną jabłonie", a w Ateneum w "Trzy razy Piaf i "Kofcie". Moim ideałem są musicale. Na przykład "Crazy for You" Gershwina, w którym grałam w warszawskim Teatrze Muzycznym "Roma" albo "Chicago" na deskach Teatru Komedia. Uwielbiam grać w filmie i w telewizji. Kocham swój zawód. Myślę, że jestem na właściwym miejscu.
Czy o aktorstwie i piosence marzyła Pani od dziecka, czy przyszło to z wiekiem?
- Od najmłodszych lat chciałam być artystką. Chodziłam do szkoły muzycznej, grałam na różnych instrumentach, śpiewałam w chórze u Edmunda Kajdasza. Takie były początki mojej przygody ze sztuką.
Ale podobno jest Pani nieśmiała. To dość zaskakująca cecha jak na aktorkę.
- Rzeczywiście, jestem nieśmiała. Ale panuję nad tym. Nie okazuję nieśmiałości, nie widać jej po mnie. Wypracowałam w sobie coś w rodzaju pancerza, który sprawia, że cecha ta nie przeszkadza mi w pracy zawodowej.
Dziękuję za rozmowę.