Artykuły

Przypadkowy góralski pogrzeb

"Stroiciel grzebieni" Krzysztofa Niedźwiedzkiego w reżyserii autora w Teatrze KTO w Krakowie. Pisze Bartłomiej Kuraś w Gazecie Wyborczej - Kraków.

Krakowianina Tadeusza pochowali omyłkowo na cmentarzu w Murzasichlu jako zasłużonego górala. Tak zasłużonego, że nad grobem codziennie gra mu kapela góralska. A Tadeusz muzyki góralskiej za życia nie znosił...

Na tej kanwie Krzysztof Niedźwiedzki napisał i wyreżyserował opowiadanie "Stroiciel grzebieni". Efekt tej artystycznej pracy można oglądać w Teatrze KTO, na krakowskiej scenie przy ul. Kanoniczej 1.

Spektakl to refleksyjne i nieco surrealistyczne spojrzenie na sprawy doczesne z perspektywy życia pozagrobowego. Bo dawne codzienne problemy rodowitego krakusa - w tej roli Maciej Słota - okazują się błahą igraszką. Po śmierci złożyli go w mogile na Podhalu. Wprawdzie z pięknym widokiem na Tatry, ale grób często nawiedza regionalna kapela.

A za takim folklorem pochowany w ziemi skalnego Podhala nie przepada. Góralskie gęśle nie pozwalają mu zażyć "wiecznego odpoczywania". Taki swoisty czyściec zafundowali mu grabarze, którzy w zakładzie pogrzebowym pomyli go z innym nieboszczykiem ze znakomitego góralskiego rodu, osiadłego pod Tatrami setki lat temu.

Dopełnić formalności

Krakus, który od góralskich skrzypek woli grę na grzebieniu, namawia swoją żonę, a właściwie już wdowę (gra ją Elżbieta Wójcik), by dopełniła formalności pozwalających spocząć mu na cmentarzu w Krakowie. Ale to nie taka prosta sprawa. Przeklinający grabarz odmawia współpracy.

Próbuje pomóc miejscowy karczmarz, ze złotym zegarkiem, bardzo szybko rachujący dutki - w postać dobrze wczuł się Paweł Rybak, powinien jeszcze popracować nad gwarą, bo czasami jego wypowiedzi to bardziej mazurzenie niż góralska mowa. Rozwiązania sytuacji szuka tutejszy samorząd - kierowany przez Jacka Buczyńkskiego - zastanawiając się, jaki formularz należałoby wypełnić w związku z tak nietypowym wnioskiem.

Proboszcz miejscowej parafii proponuje nieboszczykowi udział w rekolekcjach w Myślenicach, mając nadzieję, że tam gdzieś uda się na nowo pogrzebać krakusa. Zawsze wdowa z Krakowa miałaby krótszą drogę na grób o jakieś 80 kilometrów.

Jak w lustrze

Dialogi są wartkie i dowcipne. Ale sztuka to nie prosta komedia. Padają w niej pytania o egzystencję, cele, jakie sobie stawiamy, o wiarę w życie pozagrobowe. No i czy ta cała góralszczyzna - góralska śleboda, skalne Podhale, cuchy, gęśle - nie jest czasem zbytnio przereklamowana?

Przedstawienie potrafi rozbawić - wywołując wśród publiki raz po raz głośne salwy śmiechu - tych, którzy lubią Podhale i osoby unikające wyjazdów w ten rejon Polski. Powinni ją obowiązkowo oglądnąć członkowie Związku Podhalan, których poczynania "w imię zachowania kanonu góralskiego" wywołują nieraz uśmiechy. Jak wtedy, gdy w Zakopanem protestowano przeciwko filmowi "Janosik" Kasi Adamik i Agnieszki Holland, któremu niektórzy Podhalanie mieli za złe przedstawienie góralek jako rzekomo zbyt rozwiązłych.

Tradycjonaliści góralscy mogą przeglądnąć się w tej sztuce jak w lustrze. Zresztą krakowscy mieszczanie też. I niekoniecznie będzie to krzywe zwierciadło.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji