Artykuły

Znośna lekkość bytu

Jakiś czas temu ktoś wpadł na pomysł, by w telewizji wiadomości przekazywali rozebrani do rosołu dziennikarze. Nie pamiętam dlaczego pomysł upadł, ale nie ma to nic do rzeczy. Ważny jest tu fakt, że komuś coś takiego w ogóle przyszło do głowy. Ale przecież w telewizji wszystko jest możliwe. Jerry Springer może zapraszać ludzi, którzy publicznie opowiadają o najobrzydliwszych rzeczach, jakie w życiu zrobili, a siedzący na widowni małżonkowie albo im wybaczają, albo biją na odlew - co wygląda jeszcze lepiej w światłach kamer.

Publiczna spowiedź w telewizyjnym studio stała się tematem sztuki "Oczyszczenie" Petra Zelenki. Czeski reżyser, znany choćby ze znakomitego filmu "Opowieść o zwyczajnym szaleństwie", napisał ją specjalnie dla aktorów Starego Teatru. Napisał z wrodzoną Czechom lekkością i humorem, z którym potrafią oni mówić o najpoważniejszych sprawach. Jednak w potoku następujących po sobie atrakcyjnych i dowcipnych scen zagubił się gdzieś najważ-niejszy problem spektaklu.

Krzysztof Globisz gra tu Jacka, dość bezwolnego pisarza, lepionego jak ludzik z plasteliny przez wydawcę (Jan Peszek) i żonę (Katarzyna Gniewkowska). Kandydujący do nagrody Nike autor popełnia jednak rzecz straszną. Gwałci 11-letniego synka sąsiadów, którego rodzice zosta-wili na noc w jego domu. Mikołaj tego nie pamięta, bo wcześniej został uśpiony, ale Jackiem targają wyrzuty sumienia. Zwierza się z nich przyjacielowi, a ten podsuwa mu iście szatański pomysł opowiedzenia o tym w programie telewizyjnym "Oczyszczenie". Dzięki temu zwiększy się na pewno sprzedaż jego książek.

Martin Chocholousek wybudował na scenie studio telewizyjne. Usadził publiczność, która na rozkaz potrafi się śmiać, klaskać i wydawać różne nieartykułowane dźwięki. Najpierw prowadzącej show Marcie (Urszula Kiebzak) zwierza się Ksiądz (Jerzy Trela), który wystąpił z Kościoła, bo nie potrafił pogodzić się z obojętnością tej instytucji na ludzkie cierpienia i wytykał to Benedyktowi XVI. W natłoku braw i nie najmądrzejszych komentarzy gubią się gdzieś podstawowe wartości, o jakich Ksiądz opowiada. Ale to przecież tylko telewizja. Gdyby było zbyt poważnie, widzowie mogliby sięgnąć po pilota.

Równie mało poważnie będzie, gdy przejęty Jacek wyzna przed kamerami, co zrobił małemu chłopcu. Krzysztof Globisz spowiada się publicznie tak zwyczajnie, bez zbędnych słów i gestów, że mimo przyjętej przez reżysera konwencji, jego wyznanie zrobiło na mnie wrażenie. Ale tu nastąpiła przerwa, nie tylko w programie, który jak się okazało nie został nigdy wye-mitowany, bo właśnie wypadł z ramówki, lecz też w sztuce.

Zaintrygowana, po powrocie na widownię czekałam, co się dalej wydarzy. Ale mogłam śledzić już tylko kolejny mega głupi program "Mokra ściera", którego uczestnicy zachowywali się stosownie do tytułu. Jak się okazało, prowadził go Jacek, który miast zostać ukarany za zbrodnię, został zatrudniony przez telewizję. W całym zamieszaniu zapomniał już o swoim pedofilskim przestępstwie, a spektakl zaczął obracać się wyłącznie wokół problemu kretyńskich programów. Jak gdyby nic się nie stało i nie było żadnego problemu. Tylko w finałowej scenie powrócił Ksiądz i przypomniał Jackowi o moralności, zostawiając go samego, by się nad sobą zastanowił.

W drugiej części spektaklu całkiem znośną lekkość bytu telewizyjnego show zdominowała niemal w stu procentach nieznośność wyrzutów sumienia, które przestały dręczyć bohatera przedstawienia. Szkoda, bo "Oczyszczenie" Petra Zelenki mogło być naprawdę świetną opowieścią o czymś więcej niż o pokazanych w krzywym zwierciadle ludziach, dla których najważniejsza jest wysoka oglądalność.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji