Artykuły

Szekspir młody

Kiedy na ekranie telewizora pojawiły się pierwsze postacie bez kostiumów i charakteryzacji, w przestrzeni niczym nie określonej, kiedy padły pierwsze słowa ulrychowskiego przekładu "Zimowej opowieści" Szekspira, widz miał prawo przypuszczać, że zobaczy jeszcze jedna propozycję inscenizacji szekspirowskiego dramatu. Było ich już tak wiele i tak rozmaitych, a Szekspir wszystko przecież zniesie, wszystko pokona, nie zaszkodzi mu żadna najbardziej dziwaczna konwencja i żaden najbardziej szalony pomysł sceniczny.

Ale w miarę rozwoju tego niezwykłego widowiska byliśmy coraz bardziej urzeczeni. Nie tylko i nie tyle Szekspirem i nie tylko pomysłowością inscenizacji. Byliśmy urzeczeni młodością. Twórcami spektaklu byli studenci IV roku Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Warszawie pod reżyserską batutą Zofii Mrozowskiej. Byli twórcami, albowiem ani przez chwilę nie czuło się w tym, co działo się na ekranie, szkolnego popisu przyszłych aktorów. Ci młodzi ludzie tworzyli teatr, tak, żyli tym teatrem, zdawali sprawę z nabytych umiejętności, owszem, ale przede wszystkim żyli Szekspirem, którego - wydawało nam się - czują każdym nerwem, każdym drgnieniem swojej młodej wrażliwości, a przy tym bawili się sami i nas wszystkich wciągali w tę zabawę, w grę własnej wyobraźni.

Dowiedli nam jak można wyobraźnię rozbudzić i nią pokierować, kiedy się czuje teatr i posiada kulturę aktorską. Nie potrzebne dekoracje ani rekwizyty. Ileż ich było? Dwie szpady, dwie korony, jedno krzesło, jeden kij pastuszy i jakaś długa szata. Ale do tego dołączono to, co najistotniejsze z warsztatu aktorskiego, dobrze opanowanego: piękną dykcję, umiejętność posługiwania się gestem, dyscyplinę ruchu oraz wielką sprawność fizyczną. Tylko młodość może tak swobodnie panować nad ruchem własnego ciała, które chwilami jakby traciło ważkość.

Młodzi wykonawcy dowiedli jak wszechstronnie i głęboko skorzystali ze studiów w swej szkole. Wszyscy, których zobaczyliśmy. Ich nazwiska dziś jeszcze nic nam nie mówią, jutro, pojutrze staną się - być może - głośne. Życzymy im wszystkim tego serdecznie. Nie wymieniamy ich, stworzyli zespół, w którym każdy współdziałał z każdym i ze wszystkimi. Ich wykazane umiejętności wzbudziły nasze szczere uznanie.

Szczególne jednak wyrazy uznania należą się Zofii Mrozowskiej, która spektakl reżyserowała i która tak wnikliwie i tak mądrze wykorzystała talenty (tak chyba wolno powiedzieć) młodego zespołu. Dziękujemy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji