Artykuły

"Malowany ptak", czyli pamięć i afekty

"Malowany ptak" wg Jerzego Kosińskiego w reż. Mai Kleczewskiej, koprodukcja Teatru Polskiego w Poznaniu i Teatru Żydowskiego w Warszawie. Pisze Stanisław Godlewski w Gazecie Wyborczej - Poznań.

Pierwsza w historii współpraca Teatru Żydowskiego w Warszawie i Teatru Polskiego w Poznaniu zaowocowała niezwykłym przedstawieniem. "Malowany ptak" na motywach książki Jerzego Kosińskiego to rzecz o pamięci, emocjach i współczesnym traktowaniu historii. A także o roli sztuki

Pierwsza część zaczyna się w Malarni. Tam zebrani widzowie oczekują na rozpoczęcie się panelu o stosunkach polsko-żydowskich. Aktorzy zasiadają w białych fotelach, wyjmują pliki notatek, rozlewają wodę do szklanek - i zaczyna się quasi-konferencja naukowa, w której prelegenci mówią zdania wyjęte z wielu znanych tekstów dotyczących odpowiedzialności Polaków wobec Żydów w czasie II wojny światowej. Postaci mówią cytatami, między innymi z Jana Błońskiego, Joanny Krakowskiej, Kazimierza Wyki, Jana Tomasza Grossa, Anny Bikont czy samego Jerzego Kosińskiego (nazwiska autorów poszczególnych kwestii wyświetlają się na ekranie). Dosyć szybko stanowiska polaryzują się, prelegenci okopują się w swoich opiniach (skąd my to znamy?), zaś cała konferencja traci swoją dynamikę. Aktorzy w zwolnionym tempie odgrywają znudzenie. Zapętlają się w swoich gestach, zapadają w fotelach.

W przestrzeni pamięci

Dopiero po zakończeniu panelu w Malarni zaczyna się "właściwy" spektakl na Dużej Scenie, grany w scenografii do "Dybuka", którego Maja Kleczewska zrobiła w Teatrze Żydowskim trzy lata temu. Obecnie, gdy Teatr Żydowski nie ma już swojej siedziby, to właśnie ta scenografia (przedstawiająca wnętrze teatralnej sali prób) staje się przestrzenią pamięci.

W drugiej części historie z książki Jerzego Kosińskiego (w tej roli Jerzy Walczak) konfrontowane są z rzekomą "prawdą" wygłaszaną przez postać graną przez Teresę Kwiatkowską. Postać inspirowaną Joanną Siedlecką, która napisała całą książkę na temat dzieła Kosińskiego, korygując kolejne wątki i wskazując na przekłamania autora. Wiązało się to oczywiście z kontrowersjami dotyczącymi zakładanego przez większość autobiograficznego charakteru powieści. Kolejne sceny w luźny sposób nawiązują do historii Chłopca z powieści (ta głównie rozgrywa się na ekranie, dzięki świetnym filmom Kacpra Fertacza i Przemysława Chruścielewskiego) oraz do innych dzieł dotyczących tematu Zagłady.

Hipnotyzujące obrazy

Co z tego wszystkiego wynika? Po co nam kolejny spektakl dotykający problematyki polsko-żydowskiej, skoro już tyle o tym napisano, tyle przegadano? Po co zajmować się książką Kosińskiego, która kiedyś była kontrowersyjna, bo rzekomo prawdziwa, ale dziś wiemy, że to tylko fikcja literacka?

Właśnie dlatego spektakl zaczyna się od panelu dyskusyjnego w Malarni. Kleczewska razem z dramaturgami - Łukaszem Chotkowskim i Pauliną Skorupską - pokazują, jak wiele na ten temat napisano i jak bardzo hermetyczny i wsobny jest to dyskurs, który w wydaniu akademickim nie jest w stanie nikogo zainteresować. Dlatego druga część spektaklu ma strukturę pamięci - jest fragmentaryczna, pozbawiona linearnego ciągu zdarzeń, zatopiona w zmysłach. Hipnotyzujące obrazy tworzone przede wszystkim dzięki światłu Wojciecha Pusia, muzyka Cezarego Duchnowskiego, grana także na żywo przez Orkiestrę Antraktową Teatru Polskiego umieszczoną na najwyższym balkonie, odurzające zapachy rozpylane podczas niektórych scen - to wszystko niezwykle silnie oddziałuje na widza.

Ze świadomością ciała

Nie wolno zapominać o aktorstwie - to jeden z lepiej zagranych spektakli w Polskim, a spora w tym zasługa choreografki (Kaya Kołodziejczyk), która również sama występuje w spektaklu. Cały zespół gra bardzo fizycznie, ze świadomością ciała, aktorzy są wyjątkowo plastyczni i dynamiczni. Zachwycający jest Michał Kaleta, szczególnie podczas sceny balu, gdzie niczym oszalały opowiada o jadących wagonach wypełnionych ludźmi. Świetny jest także Piotr B. Dąbrowski, który zdławionym głosem, niemal niesłyszalnie, wyrzuca z siebie wstrząsające świadectwo wojennego okrucieństwa. Katarzyna Węglicka, choć pokazuje się na krótką chwilę w drugiej części, jest wyjątkowo poruszająca i wzruszająca. Słowem, wszyscy (z obu teatrów) grają wspaniale, także aktorzy gościnni i dzieci.

Jednak tym, który ma rolę wiodącą, tym, który skupia na sobie całą uwagę i niesie tragizm całego przedstawienia, jest Jerzy Walczak - aktor Teatru Żydowskiego, skupiony i oszczędny w środkach wyrazu, który swoimi błyszczącymi oczami nieustannie patrzy na publiczność. Pod koniec pierwszej części Walczak czyta swój własny apel do widzów - o to, aby pamiętać o obecności Żydów na ziemiach polskich, o to, by przywrócić im pamięć, a także zadbać o świadomość, że konkretne miejsca i domy są związane z żydowskim losem i kulturą.

Właściwie najlepiej by było, gdyby zamiast tego tekstu pojawił się apel Jerzego Walczaka (jest dostępny na stronie internetowej Teatru Polskiego), ale, jak pokazuje Maja Kleczewska, słowa nie wystarczają. Na tym właśnie polega rola sztuki, by za pomocą wszystkich możliwych środków wywołać jak najwięcej emocji, uruchomić afekty, dać impuls do przemyślenia wszystkiego na nowo, do spojrzenia z innej perspektywy.

Premiera spektaklu odbyła się w niedzielę. Kolejne spektakle - w poniedziałek, we wtorek i w środę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji