Artykuły

Komedia Goldoniego jest w istocie smutna

"Sługa dwóch panów" w reż. Rimasa Tuminasa w Teatrze Studio w Warszawie. Pisze Anna Sobańska-Markowska w portalu TVP.

Akcja "Sługi dwóch panów", słynnej komedii omyłek Goldoniego z 1745 r., rozgrywa się podczas karnawału weneckiego. Inscenizacja w Teatrze Studio odwołuje się do dzisiejszej obyczajowości, do symboli pop kultury. Podoba się zwłaszcza młodzieży wypełniającej widownię, bo zawiera elementy w większości czytelne, zrozumiałe, bliskie wrażliwości młodych ludzi.

Już sam tytuł utworu zdradza rodzaj historyjki, którą reżyser Rimas Tuminas wiernie zachowuje. Oto krótkie streszczenie. Z Turynu do Wenecji przybywa zapalczywy, krewki Florindo (Rafał Cieszyński), uciekający przed karą po zabiciu Fryderyka, brata ukochanej Beatrice (Agnieszka Grochowska). Odważna, wyemancypowana dziewczyna chcąc ratować młodzieńca wyrusza za nim, przebrawszy się w męski strój Fryderyka. Oboje (obaj) zatrzymują się w tej samej gospodzie, ale jedno nic nie wie o obecności drugiego. Każde zgadza do służby u siebie Truffaldina (Wojciech Zieliński). Sprytny chłopak - aby zarobić podwójnie - próbuje więc wykonywać polecenia swych nowych panów równocześnie. Musi kłamać, lawirować, absurdalnie komplikując sytuacje. Wcześniej stetryczały sknera Pantalone (Andrzej Masztalerz) obiecał Fryderykowi rękę córki, infantylnej Klarysy (Monika Obara). Dowiedziawszy się o śmierci narzeczonego, zezwolił na zaręczyny z romantycznym Sylwiuszem (Andrzej Andrzejewski/Michał Bieliński), synem przemądrzałego Doktora (Janusz Stolarski). Teraz zaś na wieść o przybyciu Fryderyka (nie wie wszakże, że to Beatrice), postanawia odstąpić od słowa danego Sylwiuszowi i zakochanej w nim Klarysie. W tej galerii postaci typowych dla komedii dell'arte jest jeszcze wdzięczna pokojówka Smeraldina (Joanna Pierzak) i oberżysta Brighella (Krzysztof Strużycki). Narasta piramida typowych nieporozumień sytuacyjnych i zabawnych qui pro quo. Z drugiej wszakże strony odbywa się gra pozorów, pokaz ludzkich słabostek, niedoskonałości i lęków. Tradycyjnie wystawiana komedia dell'arte z założenia nie eksponowała tej warstwy, nie pokazywała żadnego drugiego dna. Inaczej dzieje się w przedstawieniu litewskiego artysty, i to jest nowa wartość, którą Tuminas wnosi do teatru. Twórca uświadamia nam, że komedia Goldoniego jest w istocie smutna. Świat w niej zaczyna niebezpiecznie wirować, wypada z kolein, by w końcu wrócić na dawne miejsce.

Sposoby na komedię dell'arte

Konwencja komedii dell'arte jest dla reżysera jak płótno, na którym malarz pociągnięciami pędzla wyczarowuje nową, własną wizję. Ale pierwotna warstwa nie została całkowicie pokryta. Celem tej "niestaranności" jest mieszanie znaków i symboli plastycznych z różnych epok i stylistyk. Reżyser żongluje środkami teatralnymi, dodając chwyty rodem choćby z filmu czy telewizji - świetnie na przykład wypadła scena bójki na pięści, zrealizowana jak odtwarzany w zwolnionym tempie zapis na taśmie. Albo inscenizator każe Beatrice, która w męskim przebraniu przypomina muszkietera, popisywać się sztuką walk Dalekiego Wschodu. Z kolei chłopak zalecający się do dziewczyny ma ruchy dzisiejszego piosenkarza pop podczas estradowego występu.

Warszawski spektakl jest pozbawiony charakterystycznego dla gatunku komedii dell'arte, zawrotnego non stop tempa, elementów improwizacji czy gry wymagającej cyrkowej zręczności. Niezbywalne w tradycyjnej komedii włoskiej maski aktorzy zakładają dopiero przy końcu widowiska.

Podkreślona za to została sztuczność świata przedstawionego, umowność teatralnej konwencji. Ponadto gra wykonawców - zgodnie z regułami komedii dell'arte - daleka jest wprawdzie od psychologizowania, ale postaci z Goldoniego objawiają tutaj dodatkowe cechy, można by powiedzieć - ciemne, skrywane strony natury ludzkiej. Na przykład niewinna Klarysa chwilami może kojarzyć się z Lolitką albo przynajmniej z bohaterkami "Białego małżeństwa". Zwinny, gibki służący Truffaldino przez moment zdradza szczególną zniewieściałość, a przecież darzy względami urokliwą, i całkiem niegłupią, Smeraldinę. Taka nieustanna zabawa estetykami teatralnymi stawia przed aktorami trudne zadania. Artyści radzą sobie znakomicie, zwłaszcza Wojciech Zieliński w roli tytułowej, Joanna Pierzak i Agnieszka Grochowska. Wadą spektaklu są przeciągające się sceny, które nużą i stępiają uwagę widza. Gdy tymczasem miały niechybnie pobudzać do refleksji, budować atmosferę nostalgii czy nastrój podróży sentymentalnej. O takim zamyśle świadczy zresztą także scenografia litewskich współpracowników Tuminasa - centrum sceny zajmuje podest, na którym rozgrywa się większa część akcji. Za nim wzniesiono stos starych kufrów czy walizek w kolorze sepii, jakby pozostawionych przez pokolenia turystów w magicznej Wenecji.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji