Artykuły

Łódź. Spór o Godota

W Międzynarodowym Dniu Teatru Sebastian Majewski przeczytał w kawiarni Owoce i Warzywa swój tekst "Mam na imię i nazwisko Godot. Znak zastrzeżony". Dyrektor artystyczny Teatru Jaracza skomentował w ten sposób odebranie licencji na wystawianie "Czekając na Godota" Samuela Becketta w reżyserii Michała Borczucha.

"Mam na imię i nazwisko Godot. Znak zastrzeżony" to część pierwsza "Dramatów łódzkich" Majewskiego. Narratorem jest Godot, który urodził się 15. października 2016 roku, ale dostał za mało punktów w skali Apgar. Z powodu 19 wad genetycznych skazany został przez Doktora (Antoniego Liberę) na śmierć. Ewentualnie na hibernację - tekst Becketta wejdzie do domeny publicznej dopiero w 2059 roku.

Kaczyńscy u Becketta

Premiera "Czekając na Godota" rozpoczęła 4. Międzynarodowy Festiwal Klasyki Światowej "Nowa Klasyka Europy". Przedstawienie, którego przygotowanie kosztowało 120 tys. zł, obejrzało 3 tys. osób. Po trzech wystawieniach spektakl zszedł z afisza - na wiosek właściciela praw autorskich ZAiKS odebrał Teatrowi Jaracza licencję, bo wprowadzono za dużo zmian w tekście. Reżyser nie dostanie honorarium, bo - zdaniem teatru - "nie dopełnił warunków umowy".

Zgodności scenicznych adaptacji z literą tekstu strzeże Towarzystwo Beckettowskie (The Samuel Beckett Society, którego honorowymi członkami są m.in. Edward Beckett i J.M. Coetzee). Bez jego zgody nie można ingerować w dialogi, a nawet zmieniać didaskaliów, o manipulowaniu płcią postaci czy wprowadzaniu efektów specjalnych nie wspominając. Życzył sobie tego autor.

Majewski podjął ryzyko. - Zapraszając do projektu Michała Borczucha wiedzieliśmy, że nie zrobi muzealnego odtworzenia tekstu - przyznaje. - Byliśmy gotowi na dialog ze strażnikami Becketta, spektakl był pomyślany jako konstrukcja w procesie. Towarzystwo Beckettowskie nie wyraziło jednak zgody na żadną z proponowanych przez nas zmian. To formatowanie tekstu, ja się na takie podejście do sztuki nie zgadzam.

Właścicielem praw do utworów Samuela Becketta jest jego spadkobierca, Edward Beckett (The Samuel Beckett Estate). Nie zarządza prawami osobiście. Przekazał administrowanie prawami innym podmiotom. - Do utworów oryginalnie napisanych w języku angielskim - Curtis Brown Group. Do utworów oryginalnie napisanych w języku francuskim, jak "Czekając na Godota", Les Éditions de Minuit, w imieniu którego prawami do utworów administruje Société des Auteurs et Compositeurs Dramatiques - wyjaśnia Anna Biernacka, rzeczniczka ZAIKS-u.

Od ZAiKSu Teatr Jaracza dostał wskazówkę, jak wystawiać "Czekając na Godota": "W tekście utworu nie wolno dokonywać żadnych zmian, przestawień ani dodatków. Role męskie muszą grać mężczyźni, a kobiece kobiety. Należy przestrzegać ściśle instrukcji autora dotyczących kostiumów, scenografii i sposobu wystawienia utworu. Nie wolno wykorzystywać w przedstawieniu muzyki, innych tekstów, efektów specjalnych ani żadnych elementów dodatkowych bez uzyskania wcześniejszej zgody właścicieli praw. Integralność utworu musi być zachowana".

W spektaklu Borczucha zmian jest sporo. Jest muzyka. Postać posłańca, przynoszącego wieści od tajemniczego Godota, reżyser zmultiplikował. Wysłanników jest dwóch, w dodatku niebezpiecznie przypominają Jacka i Placka z filmu "O dwóch takich, co ukradli księżyc". Sobowtóry młodych Kaczyńskich, Grzegorz i Piotr Łężniakowie, wnosili zresztą na scenę napis "Moon" (słowo "księżyc" faktycznie pojawia się w tekście Becketta).

"Czekając na Godota" już w Jaraczu nie zobaczymy. Biernacka: - Otrzymaliśmy oficjalne pismo od francuskiego stowarzyszenia reprezentującego właścicieli praw autorskich do "Czekając na Godota" zobowiązujące ZAiKS do wydania natychmiastowego zakazu wystawiania utworu. Teatr im. Stefana Jaracza w Łodzi w trakcie pozyskiwania praw autorskich do publicznego wystawiania utworu przedstawił swoją koncepcję wystawienia utworu, której właściciele praw autorskich nie zaakceptowali.

Libera jak Salomon

Borczuch uznał, że wpływanie na kształt inscenizacji to cenzura prewencyjna. Tematem swojego spektaklu uczynił pytanie o wolność artystyczną. A przecież "Czekając na Godota" nie jest sztuką o wolności artysty, tylko tekstem metafizycznym: o religii, Mesjaszu, Bogu. Tak uważa Antoni Libera, autor "Madame", członek Towarzystwa Beckettowskiego, który Becketta znał i przekładał (m.in. właśnie "Czekając na Godota"; w 2006 roku wyreżyserował tę sztukę w Teatrze Narodowym w Warszawie).

Libera nie chce już o Godocie Borczucha mówić. Prosi, żeby potraktować rozmowę jako "glosę do sprawy" i nie cytować jego wypowiedzi. To przecież błędne koło - artysta ma prawo do strzeżenia swojego tekstu, a jeśli komuś się nie podoba, niech napisze coś własnego. Reżyserzy-uzurpatorzy są szkodliwi - to tak, jakby dyrygent zmienił takty i nuty w symfonii Beethovena.

Na spotkanie z Liberą Majewski zabrał listę z pytaniami. Interesowało go, czy wystawiając "Czekając na Godota" można m.in.:

- używać didaskaliów jako tekstu mówionego

- skracać tekst

- używać muzyki

- odtwarzać tekst z nośników

- wwozić kamienie na scenę

- umieścić słowo MOON zamiast księżyca

- pokazać na 30 sekund zjeżdżające ze sznurowni artefakty

- doświetlić scenę w monologu przy pomocy ognia

- używać ukrytego ale słyszalnego telewizora

- używać tekstu angielskiego obok języka polskiego

- wprowadzić na scenę dwóch chłopców grających dwóch braci.

Na większość pytań padła odpowiedź "NIE".

Majewski: - Okazało się, że kamienie absolutnie nie mogą wjechać na wózku. Ogień owszem, ale nie może go rozniecać na scenie pracownik techniczny. Pan Czesław musiałby kijem wpychać koksownik na scenę.

Libera zaprezentował Majewskiemu nawet sposób zakładania melonika. Na sucho, bo nie miał nakrycia głowy.

Aktorzy spędzili z Beckettem dwa miesiące. Andrzej Wichrowski (Lucky) przyznaje, że "czuje niedosyt". - Żal straszny, bo materiał był bardzo trudny. Szkoda też pieniędzy, których nie zarobimy, bo nie będziemy grać - mówi. - Z drugiej strony warto było to zrobić już dla zetknięcia się z tym tekstem. Monolog Lucky'ego to wzorzec dla tego typu literatury! Borczucha bardzo cenię jako reżysera, a w trakcie pracy nad spektaklem uruchomiło się mnóstwo dobrych emocji. Oczywiście takie sytuacje już się zdarzały, "Matka wojna" na podstawie Brechta w reżyserii Remigiusza Brzyka też zeszła po kilku razach, a napracowaliśmy się strasznie.

Majewski chciał, żeby na początku marca "Czekając na Godota" aktorzy przeczytali - w wersji bez zmian. Projekt "Czekając na Czekając na Godota" miał opowiedzieć "o teatrze, zespole i twórcach w sytuacji kryzysowej". W imieniu właścicieli praw autorskich ZAiKS nie wyraził zgody również na czytanie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji