Artykuły

Teatralność

Niecierpliwie oczekiwała publiczność Trójmiasta premiery "Zemsty" w reżyserii Hebanowskiego i - nareszcie! - ze scenografią Kazimierza Kołodzieja. Twórca metafizycznego teatru gdańskich prapremier jakoś nie bardzo do tej pory kochał polską klasykę. Może też i dlatego spojrzał na dobrze znane postacie "Zemsty" świeżym okiem, świadczyła o tym już obsada. Dla wielu było oczywiste, że jeżeli gra Henryk Bista i Krzysztof Gordon, to Bista Rejenta, Gordon Papkina. Otóż nie! Otóż i na odwrót! Tak więc opiewany niegdyś jako smutny chłopiec o orzechowych oczach (kto powiedział, że Papkinowi nie jest czasem smutno?) Krzysztof Gordon teraz czai się i milczkiem szepcze, jako prawdziwy wąż w kontuszu. Nigdy nie myślałam, że z tego Rejenta taka bestia.

W dodatku to przedstawienie zdawał się prześladować prawdziwy pech. Tuż przed premierą Bista zaniemógł ciężko i premierę oraz kilka następnych przedstawień zagrał - brawurowo, przy licznych brawach w trakcie przedstawienia - Zbigniew Bogdański, obecnie dyrektor konkurencyjnego Teatru Dramatycznego w Gdyni. Niegdyś, długie lata aktor Teatru "'Wybrzeże", gdzie też ongiś grał Papkina właśnie.

Jak słychać w pociągu elektrycznym, moim ulubionym miejscu plotek, zachorowała Wanda Neumann, na premierze Podstolina o temperamencie wczasowej piękności, omdlewająca na widok mężczyzny i pokazująca jasno - przy pomocy torebki co prawda - jaki to interes ma do Wacława. Obecnie zastąpić ma ją w tej wdzięcznej roli Teresa lżewska. Powiem więcej, choć może Czytelnicy mi nie uwierzą. Cześnika, co nietrudno zgadnąć, jeśli się zna aktorów tego teatru, zagrać miał Stanisław Michalski. Oczekiwałam go z niecierpliwością tym większą, że zawsze wydaje mi się, że dobry aktor powinien teatr stawiać na pierwszym miejscu. Nie obrażając nikogo, talent działaczy ma wielu, aktorski tylko niektórzy. Stało się jednak inaczej, nagła choroba - i Cześnika gra Kuba Zaklukiewicz (już w czerwcu główna rola w "Ślubie" Gombrowicza w reżyserii Majora). Fama głosi, że z powodu choroby jego z kolei zastąpi Wojciech Kaczanowski.

Miejmy nadzieję, że ostanie się Wacław. Gra go dobrze znany bydgoszczanom Zbigniew Olszewski. Jest to Wacław raczej zakochany w sobie, niż w Klarze. Nic dziwnego też, że przekracza niewidzialną czwartą ścianę oddzielającą scenę od widowni w przyzwoitym teatrze dawnych lat - i przypada do rąk pani z pierwszego rzędu krzeseł. W ten sposób, w tych niespokojnych czasach nawet w teatrze nie możemy czuć się bezpiecznie - bo któż zaprzeczy, że Olszewski jest mężczyzną niebezpiecznym?

Złośliwi mówili, że Kołodziej mówi: Na moje przedstawienia ludzie chodzą z lornetkami! Wydaje mi się, że raczej mówi to publiczność, przynajmniej ta jej część, która tak zabytkowe przedmioty posiada, a jeszcze nie wymieniła ich na cukier.

W każdym razie na Kołodzieju jest co oglądać. W głosach z widowni mam dobrą orientację, ponieważ jako osoba wścibska i nietaktowna z reguły podsłuchuję najbardziej dla mnie interesujące - a więc teatralne - rozmowy. Wiem więc, z tych niezbyt eleganckich źródeł, że za najlepszą aktorkę Teatru "Wybrzeże" ciągle uznawana jest Halina Winiarska, za najlepszego aktora Henryk Bista, a przepych scenografii Kołodzieja do "Bazylissy Teofanu" - ciągle wspominany. Można pomyśleć o niej także oglądając "Zemstę", bowiem wirujące na obrotowej scenie domostwa Cześnika i Rejenta mają w sobie coś z bizantyjskiej wystawności.

Wydaje mi się, że w naszej kryzysowej sytuacji panie oglądają kostiumy w teatrze z podwójną, bo nostalgiczną przyjemnością. Kiedyś mówiło się o wielkiej elegancji, przeciwstawiając ją modzie ulicy. Dzisiaj doszłam do wniosku, że wiodąca moda ulicy w Trójmieście, to po prostu narzucona na byle co kurtka futrzana za trzy czwarte miliona.

Kiedyś widziałam je na paniach okupujących kawiarnię przystani promowej w Nowym Porcie. Dzisiaj noszą je osoby tak nobliwe, jak młode matki... A w kawiarni tej pusto. Dwa razy zwiedzałam polskie promy, raz "Rogalin", niedawno "Silesię". Za każdym razem, tylko jako gość na prasowych konferencjach. Podług mego gustu, "Silesia" jest elegantsza, zwłaszcza podobała mi się "Polska gospo-da", która nie ma w sobie nic ludowego. W nieczynnej obecnie dyskotece, na gobelinie górale fruwają przez ognisko - na razie nikt nie naśladował... Za to na "Rogalinie" jest sauna i basenik z wodą koloru majowych szmaragdów. Reasumując konferencję: Polska Żegluga Bałtycka ma kłopoty, ale poradzi sobie uruchamiając nowe linie i zwabiając pasażerów. Atrakcją będzie polska kuchnia (np. jaskółcze gniazdo jako przystawka, kołduny, wołowina w cieście, kompot z ananasów, kawa, maleńkie pyszne ciasteczka) i rozrywki, jakie ma zapewnić Bałtycka Agencja Artystyczna z Sopotu, Jaskółcze gniazdo jest z ciasta i zawiera bardzo pikantny ryż z mięsem. Wyjaśniam, ponieważ być może, wznowione zostaną morskie wycieczki promem - "Popołudnia z Neptunem". Jak zapewnia nowy dyrektor PZM, Janusz Rutkowski, nikt tak się nie umiał bawić jak Polacy. W dawnych czasach, na tych wycieczkach, przeciętny pasażer przepuszczał w jedną noc 6,5 tysiąca, a dyskoteka pracowała do rana.

Rozgrzana tymi opowieściami ze świata wielkiej finansjery, dobierałam ciasteczek, za łaskawym przyzwoleniem kapitana Zbigniewa Wacowskiego, gdy wtem do tej pory nieskazitelny steward palnął się o słup. Zostałam obsypana upragnionymi smakołykami. Steward zbladł. Kapitan nie powiedział nic, ale sądzę, że wiele w dziedzinie spojrzeń mógłby się od niego nauczyć Krzysztof Gordon.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji