Artykuły

Teatr o sobie samym

"Urodziny czyli ceremonie żałobne w czas radosnego święta" Radosława Paczochy w reż. Adama Orzechowskiego w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku. Pisze Katarzyna Fryc w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

Tak autotematycznego spektaklu w Teatrze Wybrzeże jeszcze nie było. Choćby w tego powodu miłośnicy tej sceny powinni zobaczyć "Urodziny czyli ceremonie żałobne w czas radosnego święta", które są jubileuszowym prezentem z okazji 70-lecia Wybrzeża.

Radosław Paczocha, autor sztuki napisanej specjalnie z okazji 70. rocznicy powstania Teatru Wybrzeże i 50. rocznicy jego działalności w budynku przy Targu Węglowym, podjął się zadania tyleż ambitnego, co karkołomnego. Jak - odpowiadając na zamówienie Adama Orzechowskiego, dyrektora teatru i reżysera przedstawienia - w jednym w spektaklu zawrzeć kilka dekad bogatej historii tej sceny? W jakiej formie opowiedzieć o fenomenie jej największych gwiazd i aktorach mniej popularnych, choć znakomitych? Kogo i co uwypuklić, a co pominąć?

Teatralna hybryda

Postawił na ludzi - legendy Wybrzeża i szeregowych pracowników kulis, tych pierwszych przypominając, tych drugich wydobywając z niepamięci. W kwestii formy zdecydował się na nieco happenerski eksperyment. W rezultacie powstała ciekawa, acz pełna sprzeczności hybryda - z jednej strony skupiona na historii gdańskiej sceny pokazanej na tle najnowszych dziejów Gdańska i Polski, z drugiej - odnosząca się do palących problemów współczesnego teatru w Polsce (aluzje do Cezarego Morawskiego, dyrektora Teatru Polskiego we Wrocławiu, zaklejonych ust aktorów jako formy protestu czy kontrowersyjnej sztuki "Klątwa" w Teatrze Powszechnym).

Ujęta w nowoczesną formę luźnego performance'u, która jednak w wielu miejscach daje aktorom szansę na klasyczny, świetnie wykonany monolog (Krzysztof Matuszewski o istocie aktorstwa, Cezary Rybiński i Michał Jaros o pokoleniowym konflikcie na scenie, Robert Ninkiewicz jako Zbyszek Cybulski, któremu Wajda nie powierzył roli Hamleta).

Epatująca formą zwariowanej błazenady bez żadnych hamulców (głównie w wykonaniu trzech znakomicie poprowadzonych postaci Marynarzy - mistrzów ceremonii w interpretacji Piotra Biedronia, Marcina Miodka i Jakuba Mroza, którzy proponują np. wystawić musical "Smoleńsk"), by po chwili zatrzymać się na istotnej refleksji o relacjach władza - teatr (świetny Piotr Łukawski w roli Pierwszego Sekretarza). Patos przełamuje groteską, sceniczny galop - fabularną mielizną, urodzinową celebrę - tonem oskażycielskim.

Dwa w jednym

Ale nade wszystko "Urodziny..." są spektaklem obfitującym w cytaty z przedstawień i filmów, którego twórcy próbują łączyć kronikarski przegląd historii Wybrzeża (interesujący i czytelny głównie dla wąskiego grona teatrologów i osób związanych z tą sceną) z głębszą refleksją o istocie teatru jako takiego. O ile ten pierwszy składnik przedstawienia wydaje się być okazjonalny, lokalny i obarczony grzechem obowiązkowego zaliczenia ważnego punktu rocznicowej celebry, o tyle uniwersalny namysł nad fenomenem teatru, jego społeczną rolą i kondycją jest dużą wartością tego ciekawego, choć nierównego i zbyt długiego spektaklu. Gdyby zrezygnować z kilku wyraźnych dłużyzn (ile czasu można rozkładać na scenie jedną drabinę!) i paru faktograficznych wyliczanek, z pewnością udałoby się skuteczniej trzymać w ryzach uwagę widza.

Oprawą urodzinowej celebry jest wkraczająca do akcji muzyka Marcina Mirowskiego z udanym wokalem Jakuba Mroza, a także scenografia Magdaleny Gajewskiej, której najciekawszym elementem jest... kontener przepasany urodzinową szarfą, niczym prezent-niespodzianka i osobliwy napis "Solidarność", który znika wraz z końcem spektaklu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji