Artykuły

Kraina uśmiechu, czyli premiera w Capitolu

Akcja "Krainy..." rozgrywa się w Wiedniu i Pekinie w roku 1912. Hrabianka Liza odrzuca zaloty porucznika Gustawa von Pottensteina: kocha, z wzajemnością, chińskiego księcia Su Czonga, konsula w Wiedniu. Gdy książę musi niespodziewanie wrócić do ojczyzny, Liza wyjeżdża razem z nim, ale mandaryn Czang, wuj Su Czonga, nie chce dopuścić do małżeństwa: zgodnie z tradycją książę powinien poślubić cztery chińskie dziewice. Su Czong zgadza się z wolą wuja, chce jednak zatrzymać przy sobie Lizę - nie jako żonę, a jako nałożnicę. Do Chin przyjeżdża Gustaw, który przy pomocy siostry księcia, Mi, przygotowuje ucieczkę upokorzonej Lizy. Niepotrzebnie. Su Czong dowiaduje się o knowaniach, lecz zrozumiawszy, że dziewczyna nie będzie szczęśliwa w obcym kraju, pozwala jej odejść.

Ledwie wrocławski Teatr Muzyczny wyrzucił ze swojej nazwy słowo "operetka", na jego afisz trafia... klasyczna operetka. Dziś premiera "Krainy uśmiechu".

Rok temu dyrektor Teatru Muzycznego Wojciech Kościelniak odwołał premierę. I to wcale nie z powodów artystycznych czy nawet finansowych. Dziś konflikt z dużą częścią zespołu teatru wydaje się już odległą przeszłością. Próby w Capitolu idą pełną parą, a realizatorzy tryskają dobrym humorem. W teatrze nie ma już regularnie działającej orkiestry, więc specjalnie na potrzeby premiery Capitol zaangażował kilkudziesięciu muzyków.

I pewnie nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że "Kraina uśmiechu" w reżyserii Jarosława Ostaszkiewicza, znanego szerzej jako ten, który użyczał głosu Wielkiemu Bratu w pierwszej edycji TVN-owskiego "Big Brothera", jest pierwszą operetkową premierą w teatrze przy ul. Piłsudskiego od 2,5 roku.

"Kraina uśmiechu" z 1929 r. należy do operetkowego kanonu i w repertuarze Capitolu, stawiającego na nowoczesne formy i nierozpieszczającego widzów w wieku dojrzałym, znalazła się nieprzypadkowo. Gorzka opowieść o miłości niemożliwej to idealny pomost między starymi i nowymi czasami: w życiu i w teatrze. Tradycyjna forma idzie tu w parze z niebłahą treścią, harmonijna muzyka - z głębszą, jak zapewnia reżyser, refleksją. - Byłem wierny partyturze Ferenca Lehara. Jeśli wprowadzałem jakieś zmiany, to minimalne, wynikające np. ze specyfiki rytmu języka polskiego - mówi kierownik muzyczny przedstawienia, debiutujący w operetce Miłosz Bembinow. - Słuchałem nagrań, studiowałem partyturę i utwierdziłem się w przekonaniu, że "unowocześnianie" tej muzyki byłoby niewłaściwe. Jedyną innowacją są "atmosfery muzyczne" pojawiające się jako ilustracja dźwiękowa.

Reżyser Jarosław Ostaszkiewicz: - To jest spektakl o miłości. Właściwie przypowieść, która nieustannie balansuje między farsą i dramatem. Podczas przesłuchań kandydatów do głównych ról Ostaszkiewicz pytał kandydatów o ich przemyślenia na temat "Krainy...". -Jak reaguje mężczyzna, gdy rzuca go kobieta? - zapytał reżyser.

- Złością - odpowiedział znany solista.

Ile tej złości zobaczymy dziś na scenie Capitolu? Ile prawdziwych emocji? I ile pytań zadamy sobie po przedstawieniu, które wcale nie szykuje się na takie beztroskie?

Nowe przedstawienie będzie miało dwie obsady: w rolę Lizy na zmianę wcielać się będą Ewa Szydło i Dorota Worożbicka, Su Czongiem będą Jarosław Nowaczek i Tomasz Janczak, Gustawem - Radosław Kot i Tomasz Sztonyk, Mi - Jolanta Andrzejewska i Karina Skrzeszewska.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji