Artykuły

Z pogranicza jawy i snu

"Opera kozła" Janusza Wiśniewskiego w poznańskim Teatrze Nowym. Recenzja Jana Bończy-Szabłowskiego w Rzeczpospolitej.

Miłośnicy teatru Janusza Wiśniewskiego po obejrzeniu ostatniej premiery w poznańskim Teatrze Nowym mogą czuć się usatysfakcjonowani. Artysta stworzył bowiem spektakl, który swą klasą dorównuje najgłośniejszym jego inscenizacjom "Panopticum a la Madame Tisseau" lub "Koniec Europy".

Inspiracją dla twórców przedstawienia "Opera Kozła" stała się głośna powieść Horacego McCoya "Czyż nie dobija się koni". Z tekstu McCoya, jak zwykle bywa u Wiśniewskiego, niewiele jednak zostało. Reżyser wykorzystał główny motyw powieści - maraton tańca. Bierze w nim udział plejada barwnych postaci z pogranicza jawy i snu. Każdy z bohaterów zdecydował się na udział w tej imprezie, by w jakiś szczególny sposób zaznaczyć obecność, zwrócić na siebie uwagę, ale też opowiedzieć o dręczącej samotności, niespełnieniu. Wielu marzy o sławie i dobrobycie. Nikt nie ma pojęcia, do czego naprawdę prowadzi ten taniec. Nie chce uwierzyć, że pomysłodawca imprezy, określany w programie jako Sir, Kozioł w płaszczu Prospera, jest postacią złowieszczą i cyniczną. Z szyderczym śmiechem powiedzie wszystkich uczestników balu na zatracenie, niczym Belzebub prowadząc ich ku piekielnym czeluściom.

Spektakl roi się od cytatów z literatury. Niesamowitość tanecznego korowodu przypomina nieco słynny bal u Wolanda z "Mistrza i Małgorzaty". Jest tylko bardziej drapieżny, a Sir nie ma nic z elegancji Bułhakowowskiego Mistrza Czarnej Magii. Na parkiet, a raczej cyrkową arenę, trafiają różnorodne postaci: Marynarz i jego ciężarna żona, bezrobotny piekarz z córką, lekarz sadysta, eteryczna Agnes, piękna Sara, Kamil poszukujący swej wybranki, wszyscy w paru słowach opowiadają swoją historię. Posługują się zdaniami z Rilkego, Szekspira, Dantego, Rousseau, Eklezjasty. Te wypisy z wielkiej literatury to pytania, do których wielokrotnie wracamy. Wszyscy zwabieni są główną wygraną lub przynajmniej możliwością zaistnienia w blasku reflektorów.

Niezwykła plastyczność i poruszająca muzyka Jerzego Satanowskiego to zawsze mocne strony spektakli Wiśniewskiego. Tak jest i tym razem. Kilku bohaterów przykuwa szczególną uwagę. Sir w wykonaniu Mariusza Puchalskiego łączy przebiegłość Fredrowskiego Łatki i upiorność Szekspirowskiego Kalibana. Aleksander Machalica w roli Biednego Durnia stworzył postać tyleż niezwykłą, co zagadkową. Z siwą, rozwichrzoną czupryną, nieco wystraszonymi oczami przypomina słynnego naukowca. Lata spędzone w laboratorium przyniosły mu z pewnością sławę i pieniądze, ale jednocześnie uniemożliwiły poznanie smaku prawdziwego życia. Dziś jest już tylko ludzkim wrakiem. Na długo w pamięci pozostaje też Sława Kwaśniewska. Ta znakomita aktorka, wcielając się w postać Ducha matki Julii, wygłasza z nostalgią przesłanie o kruchości ludzkiego losu i uczuciach, dla których warto żyć.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji