Artykuły

Potrzeba życia, apotrzeba ofiary... dla ojczyzny

"Dziecię Starego Miasta" wg Ignacego Józefa Kraszewskiego w reż. Cezarego Studniaka w Teatrze WARSawy. Pisze Wiesław Kowalski w Teatrze dla Was.

Cezi Studniak z Michałem Pabianem nie po raz pierwszy próbują nam opowiedzieć coś bardzo ważnego o naszym świecie i o nas w tej rzeczywistości zagubionych. Na scenie Teatru WARSawy robią to przy pomocy Ignacego Kraszewskiego, co z pozoru, choćby z racji języka, może wydawać się pomysłem karkołomnym, w rezultacie przynosi jednak efekt w postaci wstrząsającego swoją ekspresją spektaklu, ze znakomitymi rolami Jolanty Olszewskiej i Małgorzaty Rożniatowskiej.

"Dziecię Starego Miasta" próbuje rozprawiać się z rodzimą mitologią, z naszym pojmowaniem polskości, z patriotyzmem, z religią i wiarą jako rytuałem, który potrafi wyprowadzić nas na manowce bliskie szaleństwa. Znajdziemy w tym spektaklu wiele aspektów próbujących zmierzyć się z naszą potrzebą wiary i jej sposobem funkcjonowania w określonych warunkach historycznych, społecznych i obyczajowych. Studniak z Pabianem pokazują człowieka w szerokim spektrum zależności osobowościowo-tożsamościowych, niekiedy wręcz ekstremalnych, w wielowymiarowym kontekście zmieniających się okoliczności. Próbują dokonać wiwisekcji kondycji człowieka, poszukującego uzasadnienia dla swojego bycia tu i teraz. Czy nasza ślepa wiara a także bezbrzeżna wierność naszym ideałom nie powoduje, że stajemy się istotami bezmyślnymi, bezrefleksyjnymi, nie umiejącymi trzeźwo spojrzeć na otaczającą nas rzeczywistość? A może jest tak, że chroni nas ona przed samotnością, wyalienowaniem i nieumiejętnością odnalezienie swojego człowieczeństwa w odniesieniu do innych ludzi, z którymi przyszło nam żyć? I jak daleko, uzależnieni od fantasmagorycznych idei, możemy się w tym wszystkim zatracić, stłamsić w sobie to, co najlepsze i najbardziej kreatywne? Czym może objawiać się gotowość poświęcenia życia za wolność ojczyzny, narodu, społeczeństwa, rodziny, a czym dla religii, wyznania? Do czego może doprowadzić jakiekolwiek uzależnienie, które też może działać niczym religia?

Dzięki temu, że Pabian sięgnął do XIX-wiecznego tekstu, możemy zobaczyć naszą teraźniejszość w kontekście historycznych wydarzeń (np. pogrzebu generałowej Sowińskiej, stającego się impulsem do antyrosyjskich zamieszek), bez świadomości których nigdy nie nauczymy się być odpowiedzialni, pozostając wiecznymi anarchistami i nonkonformistami. Różne odmiany patriotyzmu, postrzegania polskości, poświęcenia, miłości do ojczyzny zostały tutaj pokazane jako zjawiska niemal obsesyjne, mające ogromny wpływ na to, co dzieje w wielu dziedzinach naszego społecznego życia. Najważniejsze w tym pasjonującym, a może przede wszystkim niepokojącym widowisku jest to, że jest ono poprzez swoją formę szalenie absorbujące widza, wymusza jego aktywność i dokonanie swego rodzaju osobistego rachunku sumienia.

Obserwując dotychczasową współpracę Studniaka z Pabianem (w Teatrze Nowym w Poznaniu czy wrocławskiej PWST), nietrudno zauważyć, że sfera wszelkich uzależnień albo zniewoleń - od wyznawanych religii, różnych rytuałów czy idei - leży w centrum ich teatralnych eksploracji. A idąc głębiej w tego typu zagadnienia pozwalają nam zobaczyć dylematy człowieka wypełnionego samotnością, która wyzwala w ludziach strach, uporczywość myśli i inne aberracje umysłowo-psychiczne. Tak też się dzieje z bohaterami Kraszewskiego, z ich skłonnościami do przesady, niekiedy wręcz afektacji, do przejaskrawiania i wyolbrzymiana nawet najmniejszych problemów do rozmiarów ogólnopaństwowych czy społeczno-politycznych.

Wizja rzeczywistości wygenerowana z romantycznej wzniosłości i ckliwości Kraszewskiego - ale i z językowej czułości dla opisywanych zdarzeń - który akcję powieści o walczącym Franku Plewie (Dawid Rafalski), synu warszawskiej owocarki i studencie Szkoły Sztuk Pięknych, dobrze zapowiadającym się malarzu wychowywanym w wierze katolickiej, jest bardzo bliska temu, co aktualnie przeżywamy w naszym kraju. Tym bardziej, że Studniak dodatkowo jeszcze poprzez jakby psychodeliczny rysunek postaci i planów narracyjnych wyjaskrawił to wszystko, co dzieje się w sferze naszego pielęgnowania narodowych symboli, a w konsekwencji prowadzić może do czynów bezwzględnych, fanatycznych i konfliktogennych. Dlatego nietrudno jest w spektaklu "Dziecię Starego Miasta" zobaczyć naszą wykrzywioną podziałami codzienność, tyleż śmieszną, co niebezpieczną, domagającą się spojrzenia nieco bardziej chłodnego, ostrożnego, pozbawionego histerycznych emocji do spraw związanych z naszą narodową świadomością, tożsamością, bohaterszczyzną i poczuciem własnej godności.

Ekstremalna estetyka spektaklu, jego zadziorność, bezwzględność i prowokacyjność, przejawia się na każdej jego płaszczyźnie - przede wszystkim w wymownej scenografii Michała Hrisulidisa i muzyce Krzysztofa Wiki Nowikowa, które są odważnym i mocnym dopełnieniem scenicznego świata. Dzięki tym wszystkim komponentom, a także aktorom, którzy z pełnym oddaniem podporządkowali się wizji reżysera (zwraca uwagę wyciszona postać Marcina Januszkiewicza jako Edwarda, znakomicie kontrująca ekstatyczność zachowań Rafalskiego czy Wojciecha Brzezińskiego, a także młodziutkiej Ewy Jakubowicz w roli Anny), oglądamy spektakl rozgrywany w brawurowym rytmie zapętlającym czasy i zwalniający w finałowej piosence Małgorzaty Rożniatowskiej - wcześniej będącej mało majestatyczną figurą Matki Boskiej - bolesnej, uwierającej, ale jakże prawdziwej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji