Sponiewierany Wienia
Czytana w kilkunastu językach świata powieść Wieniedikta Jerofiejewa "Moskwa - Pietuszki" (powstała w 1969 r.), mimo iż w Polsce oficjalnie nie funkcjonuje na rynku księgarskim (opublikowana była w drugim obiegu), okazuje się, że jest znana i ceniona w środowisku nie tylko intelektualistów i artystów, ale też wśród ludzi, którzy po prostu zadają sobie trud zdobywania dobrych książek. Obecnie teatralną wersję tej powieści proponuje warszawski Teatr Dramatyczny. Jacek Zembrzuski (opracowanie tekstu na podstawie oryginału, adaptacja, reżyseria i opracowanie plastyczne) po raz czwarty już zmierzył się z tekstem Jerofiejewa na scenie. Najpierw w szkole teatralnej w Warszawie, później w teatrze zielonogórskim, w roku ubiegłym w łódzkim Teatrze 77 i wreszcie trafił do stolicy.
W słowie wstępnym do londyńskiego wydania powieści (1976 r.) Nikita Stavisky pisze: "Klasycy rosyjscy nie pisali o miłości, ale stawiali problem miłości, nie mówili o śmierci, ale rozważali problem śmierci". Analogicznie można by powiedzieć o Jerofiejewie: nie tyle pisze o pijaństwie (utwór aż ocieka wódką, a jego bohaterowie ciągle piją) ile poprzez ten obraz daje wielopoziomowy opis rosyjskiej rzeczywistości i umiejscowionych w niej ludzi, takich jak bohater powieści, Wienia. Pijący przecież nie dla zwykłego upicia się, lecz dla celów wyższych, dla osiągnięcia takiego stanu, w którym przekroczy ową rzeczywistość i swoje w niej miejsce. Zafascynowany powieścią, wspomniany już Stavisky twierdzi, iż "od czasów Bułhakowa nie pojawił się utwór tej klasy". Gustaw Herling-Grudziński zaś, również zafascynowany "Moskwą - Pietuszkami", w swoim słynnym "Dzienniku pisanym nocą" taką oto refleksję zanotował: "Kiedy dwa lata temu przeczytałem w almanachu rosyjskim Ami krótką powieść (a raczej "poemat" jak ją określił sam autor z aluzją do "Martwych dusz" Gogola) Wieniedikta Jerofiejewa, byłem bardzo przejęty, nie zdając sobie sprawy, że z Rosji przyszło na Zachód małe arcydziełko".
Przedstawienie Jacka Zembrzuskiego prezentuje owe "małe arcydziełko" w tonacji groteskowo-satyryczno-poetyckiej. Metaforyka spektaklu, którą przyjął reżyser, nie odrealnia jednak przedstawienia z faktów. Inaczej mówiąc: doświadczenia, w jakie wyposażony jest bohater mają swoje realne odniesienia w życiorysach ludzi. "Moskwa - Pietuszki" to opowieść o Wieni (autor obdarzył swego bohatera własnym imieniem i nazwiskiem) podróżującym koleją z Moskwy do Pietuszek. W Pietuszkach czeka nań kobieta, "najukochańsza ze wszystkich puszczalskich" oraz jego trzyletni synek, który zna już literę W (jak ..Wolność"). Do Pietuszek Wienia nigdy nie dojedzie. I to nie tylko dlatego, że nawet nie wsiądzie do pociągu, albowiem wszystko jest tu wytworem fantazji bohatera, ale także dlatego, że przeszkodzą mu w tym Aniołowie: Biały (w tej roli Antoni Ostrouch) i Czarny (gra go Mariusz Bonaszewski). Postaci będące również wytworem fantazji Wieni, choć przecież podróżują z nim i prowadzą rozmowy. To właśnie Aniołowie na końcu unicestwią go. Są to bogiem "anioły upadłe", wyzbyte duszy i skrupułów. Przedstawienie rządzi się logiką snu, metafora jest zasadą konstrukcyjną tego spektaklu. Spektaklu dość nierównego artystycznie, któremu - przy interesującej, przecież, adaptacji i założeniach inscenizacyjnych - brak rytmu i wewnętrznej dynamiki. Brak mu po prostu życia. Postaciom zaś, nierzadko siły przekonania. Wszystko to sprawią, że przedstawienie, mimo wielu zalet, nuży widownię. Jarosław Gajewski w roli Wieni stara się prowadzić swego bohatera niejako na kontrze, na zderzeniu komizmu i tragizmu, prozy i poezji. Nie zawsze jednak, przy owych przejściach między tymi tonacjami aktorowi udało się zachować prawdę postaci. A już fizyczne poniewieranie bohaterem, z hukiem rzucanie go (dosłownie!) przez Aniołów o podłogę czy ścianę, nie wydaje się konieczne jako wyraz ekspresji artystycznej. Jako Ona - w programie nazwana Królową Niebieską (nazwa postaci, podobnie jak w przypadku Aniołów, jest tutaj używana przewrotnie) - występuje Janina Traczykówna. Zapewne niełatwa to rola, wszak aktorka właściwie ma tutaj do zagrania kilka różnych ról: raz jest ową kobietą z Pietuszek, matką synka Wieni, innym razem kelnerką w knajpie dworcowej, a to znów pijaną kobietą w pociągu itd. itd. Zbytnia charakterystyczność i kabaretowość, którym zawierzyła aktorka, trochę spłyca te postaci. Podobnie, jak niepotrzebne i wydało mi się "aktualizowanie" tekstu poprzez wprowadzenie do sceny "rewolucji" wątków - aluzji do polskiej współczesnej rzeczywistości. Trącą one, niestety, niewybredną szopką-kabaretem i obniżają wartość artystyczną spektaklu. Aczkolwiek jest to, niewątpliwie, ważne przedstawienie Teatru Dramatycznego.