Na dnie nadziei
W najnowszej realizacji sztuki Maksyma Gorkiego "Na dnie" dokonanej przez Macieja Prusa w Teatrze Dramatycznym atmosferę tworzy już samo wnętrze: okna zabite dechami na krzyż, kilka odrapanych, żelaznych łóżek, brudna pościel, stolik z butelkami po alkoholu, miska do mycia nie pierwszej już czystości. Kim są mieszkańcy tego domu noclegowego? To włóczędzy alkoholicy, przestępcy, ludzie z którymi życie nie obeszło się najlepiej, spychając ich na margines, na samo dno społeczne. Ale w każdym z nich znaleźć można jakiś rys człowieczeństwa i ludzkiej godności. Część z nich to ludzie inteligentni, oczytani, filozofujący, jak choćby Satin (Jarosław Gajewski), Waśka Piepieł (Antoni Ostrouch) Łuka (Mariusz Bonaszewski, "baron" (Jacek Sobieszczański) pochodzący ponoć z dobrej rodziny, czy aktor-alkoholik (Mirosław Konarowski) pamiętający dziś jedynie strzępy ról, ale pragnący podnieść się z upadku, wyleczyć z alkoholizmu i wrócić na scenę. Każdy z nich marzy o innym, lepszym życiu, gdzie nie będą już zabijać, kraść, oszukiwać. Ale to tylko marzenia. Sprowokowany złodziej, w obronie Nataszy (Ewa Guryn) zabija jej szwagra i wędruje do więzienia, aktor wiesza się. Anna (Justyna Kulczycka) umiera na gruźlicę (a może na AIDS ). Nastia tęskniąca za czystą, piękną miłością, wraca na ulicę. Wartość "Na dnie" zawiera się w warstwie filozoficznej utworu. Jest to bowiem nie tylko realistyczny obraz dna społecznego w określonej rzeczywistości, ale także dramat ludzkich przegranych istnień. Dziwny jest ten dom noclegowy, w którym każdy łachmaniarz jest filozofem rozprawiającym o prawdzie, o szczęściu i o życiu" - napisano kiedyś o sztuce Gorkiego.
To najkrócej trwające przedstawienie "Na dnie", jakie widziałem. Maciej Prus opracowując tekst dokonał sporych skrótów i kompilacji postaci. Wydawałoby się, że to powinno zdynamizować spektakl, ale tak się nie stało. Napięcie dramatyczne u Gorkiego wyznacza nie fabuła, lecz wzajemne relacje postaci, a więc to, co stwarza się między nimi w trakcie spektaklu. Jest to niewątpliwie bardzo trudne do osiągnięcia. Niełatwe okazało się i dla wykonawców w tym przedstawieniu. Stąd sporo tu tzw. pustych miejsc a mające je wy pełnić środki wyrazu w postaci krzyku, hałasu, szarpaniny, biegania aktorów no scenie, nie pomagają. wręcz przeciwnie, rozbijają atmosferę i przeszkadzają widzowi w odbiorze. Podobnie, zresztą, jak sceniczne światło (element dekoracji) "dające po oczach" widowni. Powstał zatem spektakl nierówne choć ważny w sferze wypowiedzi myślowej, interesująco pomyślany od strony inscenizacyjne.