Artykuły

Komedia z myszką

CZYŻBY świat tak sponurzał? Od lat bowiem i to nie tylko u nas trwa osobliwe zjawisko. - Po to aby spragnionym uśmiechu widzom teatralnym dać trochę niefrasobliwej rozrywki sięga się zwykle do bardzo dawnych pozycji repertuarowych, okurza się owe staruszki z pyłu odległej epoki, przydaje im nieco współczesnej szminki - i - rozrywka gotowa. Często wcale niepośledniej klasy. Ba, niewiele istnieje pozycji napisanych w naszej teraźniejszości w kraju i za granicą, które by się ostały wobec nie zniszczalnego wdzięku komediowej klasyki z czasów młodości naszych dziadków i pra dziadków.

Tak więc katowicki Teatr "Komedia" otwiera oficjalnie swe istnienie nieśmiertelnym "Żołnierzem królowej Madagaskaru" maszerującym ku niezmiernej uciesze widzów przez liczne sceny polskie, Teatr Zagłębia zaś, postanowił ostatnio zabawić publiczność "Klubem Kawalerów" Michała Bałuckiego. Kawalerowie i ich damy urodzili się co prawda przed 70 prawie laty, ale zostali odmłodzeni przez Witolda Zechentera (teksty piosenek). M. Radzika i Antoniego Graziadio (muzyka) i "utanecznieni" przez Tadeusza Burke.

Czy ta wodewilowa przeróbka wyszła Bałuckiemu na zdrowie? Hm, można się o to spierać. Niewątpliwie łatwa i przyjemna muzyczka podoba się wielu widzom, trudno jednak taić, że wodewilowość zaciera w dużym stopniu świetny i zróżnicowany rysunek postaci "Klubu Kawalerów", w tym ujęciu bardziej operetkowych niż komediowych i odbiera sporo smaku niefałszowanemu stylowi epoki przepełniającemu komedie, pisarza, który według słów Zapolskiej pierwszy zdjął dach z mieszczańskiego domu i pokazał mieszczuchom jak wyglądają w codziennym życiu.

DUŻYM atutem sosnowieckiego przedstawienia jest jego werwa, tempo i przyjemna oprawa scenograficzna(Andrzej Strachocki). Dyrektor Tadeusz Przystawski, reżyser sztuki każe aktorom śpiewać, tańczyć i okazuje się, że bractwo jest naprawdę muzykalne i posiada ów wodewilowy nerw, którego nierzadko brakuje aktorom operetkowym. Gdybyż jeszcze dykcja szła w parze z muzykalnością byłby to naprawdę pełny sukces roboty aktorskiej!

Galerię kawalerskich portretów - lowelasów, zawadiaków i safandułów reprezentowali godnie i różnorodnie: Jan Ulrich, Jan Nawrocki, Bronisław Romaniszyn (na zmianę z Andrzejem Hołajem), Stanisław Stójko, Wiesław Drzewicz i Janusz Barburski, przy czym szczególną wesołość budził nieodpartą siłą komiczną Wiesław Drzewicz w roli kawalera Motylińskiego.

Pikantnego uwodzicielskiego kociaka z lat 90-tych zagrała z wielkim temperamentem Stanisława Kwaśniewska, drugi kociak, naiwny, w interpretacji Iwony Jankowskiej czarował publiczność dziewczęcym wdziękiem i urodą wraz z nie mniej powabną (i za młodą) mamą Marią Przybylską. Klub Kawalerów ozdobiła ogromnie swą kapitalną sylwetką majestatyczna pani Pelagia Dziurdziulińska w wykonaniu Neonilli Kilarowej, szczególnym zaś pieprzykiem spektaklu była polka, odtańczona wręcz szałowo przez niezawodną Ewę Frąckiewicz i Stanisława Stojkę.

No cóż, stary Bałucki chyba będzie miał długo powodzenie, komedie "z myszką" jak widać ludzi cieszą i walnie zapełniają lukę w obecnej dramaturgii, a skoro tak jest - należy im się wdzięczność za uśmiech jaki do dziś wywołują wśród zblazowanych widzów atomowej epoki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji