Artykuły

O czym nie wypada mówić?

"Punkt Zero: Łaskawe" w reż. Janusza Opryńskiego z Teatru Provisorium w Lublinie na Wybrzeżu Sztuki w Gdańsku. Pisze Piotr Wyszomirski w Gazecie Świętojańskiej.

Janusz Opryński to żyjąca legenda, ikona i twarz polskiego teatru alternatywnego. Tak, twarz, bo każdy, kto miał przyjemność z nim rozmawiać, wie, że alternatywa wciąż żywa. Jego Teatr Provisorium gościliśmy ostatnio w 2007 roku z "Do piachu" według Różewicza na festiwalu R@Port. Jego teatr, bo tylko on reżyseruje. Co kilka lat powstaje premiera, jedynym w tej chwili stałym członkiem zespołu aktorskiego jest Jacek Brzeziński. Pozostali to aktorzy z warszawskich teatrów (Powszechny i Dramatyczny) plus wolni strzelcy. Po raz pierwszy u Opryńskiego zawsze do zapamiętania Artur Krajewski, który po rozstaniu z Bydgoszczą coraz częściej obecny w filmie. No i Łukasz Lewandowski. No i, bo nie tylko w głównej roli, ale jest także asystentem reżysera. Z ciekawostek pomeranicznych: gdańszczanin Lewandowski debiutował w roku 1991 w Teatrze Muzycznym Gdynia Junior.

Czy po, choćby Borowskim, Hannie Arendt i "Nocnym portierze" można powiedzieć coś nowego o złu i odpowiedzialności za koniec człowieka ("człowiek umarł w Oświęcimiu")? Można, ale trzeba by mocno przekroczyć granicę, jaka oddziela poprawność polityczną od prawdy. Można jednak, i jak najbardziej trzeba, przypominać.

Opryński przypomina poprzez opowieść złożoną głównie z wątku fabularnego zaczerpniętego z bestsellerowej powieści "Łaskawe" Jonathana Littella, która kreśli życiorys fikcyjnego członka Grupy Operacyjnej (Einsatzgruppen). Max Aue dobudował własny krąg do niemieckiego inferno, jego życiorys to opowieść o złu prywatnym, nadpisanym nad zło narodu odpowiedzialnego za zagładę. Narodu, który przegrał wojnę, ale szybko się odbudował. Narodu, któremu pomagano, którego bestie znajdowały schronienie i zatrudnienie. Proces normalizacji i racjonalizacji zła, samo- i oczyszczania, nastąpił właściwie od razu. Naród katów błyskawicznie, jak na ogrom krzywdy, jaką uczynił, stał się potęgą gospodarczą. No tak, brzmi to jak pisk zazdrości i frustracji. No nie wypada. Tak jak w "Gościach z Niemiec" ("The Germans"), niezapomnianym odcinku serialu "Hotel Zacisze".

I już na poważnie - właśnie tego, jakiegoś tego z wielu tych, co nie wypada, zabrakło mi w spektaklu, który jest technicznym majstersztykiem, cyzelacją na najwyższym poziomie. Światła, scenografia, dźwięk i multimedia dopracowane w detalach są największym atutem tego gęstego w zdarzenia, fakty i liczby przedstawienia. To także spektakl z obfitego w egzemplifikacje gatunku "spektakl rosnący po". Przebieg na żywo nie wstrząsnął mną, przyznaję. Ale kiedy zacząłem o nim rozmyślać, stawiając pytania i szukać odpowiedzi, zaczął rosnąć, gęstnieć. To pewnie dobrze, tylko dlaczego pokaz w Gdańsku był pół godziny krótszy? Z pytanych nikt nie potrafił mi odpowiedzieć.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji