Artykuły

Sławomir Kowalewski: To w Bydgoszczy, jako artysta, zaczął spełniać swe marzenia

- Będąc na studiach, próbujemy jeździć na konkursy i pokazać się. Generalnie jest jedno wielkie polowanie na pracę. To jest kwestia prób i błędów, porażek i sukcesów - mówi Sławomir Kowalewski, baryton, solista Opery Nova w Bydgoszczy, laureat Muzycznej Nagrody Teatralnej im. Jana Kiepury za najlepszy debiut operowy w Polsce w sezonie 2016/17.

To miłe otrzymywać nagrody?

- Ależ oczywiście, kiedy doceniona jest czyjaś praca, to bardzo miłe.

Jak się czuje debiutant po pierwszym sezonie w teatrze oper owym?

- Zmęczony... Początki są zawsze najtrudniejsze, bo trzeba się wdrożyć w nowy repertuar, a to pociąga za sobą bardzo dużo pracy własnej, nie związanej "z pójściem do zakładu pracy". Każdy z nas, poza uczestniczeniem w próbach, musi jeszcze przygotować nowe partie. Mnie się udało w tym sezonie przygotować 11 partii i zaśpiewać 36 spektakli. Te przygotowania są najtrudniejsze, bo rzadko kiedy można się wtedy wyspać (śmiech).

Woli Pan wchodzić w gotowy spektakl, czy pracować nad premierą?

- To zależy od dzieła, roli i kompozytora, czyli na ile przystępne jest to dzieło. Z mojego rocznego doświadczenia wynika, że łatwiej wchodziło mi się w spektakle już gotowe. Gorzej pracuje się nad premierami, bo to jest rysowanie sceny za sceną i szukanie postaci.

Czyli "Wesele Figara" okupione było ciężką pracą?

- Zdecydowanie tak. Mozart jest bardzo trudnym kompozytorem pod względem wykonawczym, ta muzyka niczego nie wybacza.

Pan jest raczej "zwierzęciem scenicznym".

- Trudno mi to ocenić, często to słyszę. Znam osoby dużo lepsze ode mnie i nawet młodsze, które potrafią się na scenie wykazać. Nie każdy jest mi wstanie powiedzieć, co mu się nie podobało. Łatwiej jest kogoś pochwalić niż powiedzieć, co robi źle.

A jak przyjmuje Pan krytykę?

- Krytyka jest dla mnie najcenniejsza - pochwały nie wnoszą wiele. Cieszę się, że sprawiłem komuś przyjemność, że moja praca została doceniona, ale wiem, że zawsze może być lepiej.

Szczęście jest bardzo przydatne artystom.

Czy kiedy zaczynał Pan u nas studia, przypuszczał, że tak potoczy się Pana kariera?

- Absolutnie nie. To, że się znalazłem w Operze Nova, kreując rolę Markiza Posy w "Don Carlosie" [na zdjęciu po lewej], było zrządzeniem losu. Jeden wielki potok przypadków - nie da się tego zaplanować. Przez lata studiowania spierałem się z moim profesorem Maciejem Wittkiewiczem, kiedy mógłbym zaśpiewać na egzaminie scenę Posy w "Don Carlosie". Z jakichś przyczyn przez te trzy lata nie mogliśmy się dogadać, aż wreszcie doszliśmy do konsensusu, że w 2016 roku to zaśpiewam. W komisji egzaminacyjnej siedział m.in. Adam Zdunikowski, który po moim egzaminie poszedł do dyrektora Figasa i powiedział, że na uczelni jest osoba, która może wykonać tę partię. Do tego Piotr Wajrak, który był kierownikiem muzycznym "Don Carlosa", stanął za mną murem i pani dziekan Małgorzata Grela, która zawsze o nas dba - myślę, że tym trzem osobom mogę zawdzięczać swój debiut na scenie Opery Nova.

Można powiedzieć, że to Opera Nova Pana wybrała?

- Trochę tak. Będąc na studiach, próbujemy jeździć na konkursy i pokazać się. Generalnie jest jedno wielkie polowanie na pracę. To jest kwestia prób i błędów, porażek i sukcesów.

W konkursach bierze Pan udział i to z sukcesami, czyli lubi Pan rywalizację?

- Do niedawna tak myślałem, ale ostatni konkurs kosztował mnie sporo energii i nerwów. Dlatego, mimo że miałem zaplanowane jeszcze dwa to z nich, zrezygnowałem. To był konkurs imienia Ady Sari w Nowym Sączu - tam zdobyłem wyróżnienie i nagrodę dyrektora Opery Śląskiej. To jest chyba drugi tak trudny konkurs po Moniuszkowskim. Przyjeżdżają tam ludzie z różnych ośrodków muzycznych i pokazują, co potrafią. A potrafią wiele.

Przyjechał Pan do Bydgoszczy z Krakowa. Nie ma Pan ochoty na powrót?

- Nie i to z wielu przyczyn. Kiedy miałem 24 lata, przeprowadziłem się do Bydgoszczy i otworzył się dla mnie nowy rozdział. Rozdział, który był drogą do spełnienia marzeń, których nie mogłem zrealizować w Krakowie. A po drugie, w Bydgoszczy jest czystsze powietrze.

Czyli zaaklimatyzował się Pan w Bydgoszczy. I kolejny sezon będzie w Operze Nova?

- Zdecydowanie tak...

A potem?

- Potem... zobaczymy.

***

"Zwierzenia przy muzyce"

Magdalena Jasińska zaprasza do wysłuchania audycji na antenie Radia PiK w środę o godz. 18.10

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji